Kilkanaście lat temu zlikwidowałem szambo. Gmina załatwiła nam przydomowe oczyszczalnie ścieków (zapłaciła UE). Moja oczyszczalnia jest pasywna (nie wymaga prądu), ma 3 m2, jest bezobsługowa, raz na tydzień trzeba wsypać do klozetu saszetkę bakteryjek. Jest przeznaczona na 6-8 osób, co 3 lata trzeba wybrać tłuszcz a poza tym wszystko w okolicy rośnie jak na drożdżach, bo ma nawodnienie (te bakteryjki zmieniają gówno w wodę :).
Nas jest dwoje (ja i żona), bywamy tam tylko w czasie urlopu, czyli jakieś 3 tygodnie w roku. Pierwsze czyszczenie osadnika tłuszczu wychodzi więc za jakieś 10 lat, ale umowę będę musiał podpisać już, bo tak stanowi prawo. Dura lex, sed lex...