Weźcie się ogarnijcie. Mieszkać w razem we wspólnym domu to to samo, co być na garnuszku rodziców? A może to oni są na moim garnuszku bo są chorzy, niedołężni, z początkami demencji i ktoś musi się nimi opiekować, nie wspominając, że dom jest wielki i jest miejsce na prywatność, a może też na założenie rodziny w tym domu. Być na czyimś garnuszku, to nie pracować, a przecież nie mamy aż takiego bezrobocia, żeby jedna osoba musiała być żywicielem.