Na przykąłd w takim Wiedniu miasto jest w pełni świadome, że sprzedając działkę budowlaną oferuje deweloperom kurę znoszącą złote jaja, więc od razu pyta oferentów jakie z tego będą korzyści. Dlatego przy budynkach powstaje mała architektura, place zabaw (a nie ich parodie jak w polskiej patodeweloperce), a przede wszystkim wynegocjowany odsetek mieszkań jest oddawanych miastu na cele socjalne.
U nas nie dość, że deweloperzy zbijają w tej chwili nieziemskie kokosy, to jeszcze mają w głębokim poważaniu, że swoimi pomysłami robią kaszanę z tkanki miejskiej, za co i tak im włos z głowy nie spada.