Zapewne każdy zabierający głos w tej dyskusji ma trochę racji a i francuska pani minister też. (Fakt posiadania domu za miastem w jej przypadku jest szczegółem bez znaczenia. Nawiasem, co to za "dom' o pow. 150 m.) Sam chciałbym zająć się kwestią rozjeżdżania się więzi międzyludzkich na suburbiach i "stresem komunikacyjnym". Na niemieckim przykładzie. Spędziłem tam pięć lat (Badenia-Witrtenbergia) mieszkając gównie w domach jednorodzinnych. Takiego życia sąsiedzkiego życzyłbym każdemu najgorszych wrogów nie wyłączając. Gdziekolwiek bym się nie sprowadził, niemal natychmiast pojawiali się sąsiedzi i nie tylko ze zwyczajowym "hallo" lub "gruss Gott" na powitanie ale z konkretnymi propozycjami. "Skosić ci trawnik?, zrobić zakupy?, naprawić zepsuty kran?". Razu pewnego zdarzyło się, że gdy wracałem z pracy późno pod bramą czekał katering. O tym, że sąsiedzi przynosili wino nie wspomnę. Wydaje mi się, że wiem dlaczego tak się działo. Wspólnota własności, która przerodziła się w pewną kulturę wspólnoty. Nikt tam nikomu niczego nie zazdrościł - w Niemczech dom i samochód w garażu może mieć niemal każdy. Zaglądanie innym do kieszeni jest nietaktem a wiara, że dobrobyt i pomyślność mogą być wynikiem pracy powszechna. Inna rzecz, że ten stres komunikacyjny też jest w Niemczech powszechny. W kraju gdzie 70% ludzi ma domy za miastem, godzina czy półtorej dojazdu do pracy jest standardem. I większość jest zdana na własne auto bo tu, rzeczywiście niemiecki transport publiczny poległ. Są połączenia autobusowe (uczniów do szkół wozi się za darmo) ale kolej prawie jak w Polsce - ostały się tylko dalekobieżne trasy z szybkimi pociągami - średnia cena biletu 200 euro}. Niemcy są jednak pragmatyczni i takie utrudnienia znoszą dzielnie choć i Bundesrepublik pomaga jak może. Benzyna jest względnie tania a koszty dojazdu do pracy można odliczyć od podatku. A tak "beim den weg", w Niemczech planowanie przestrzenne jest perfekcyjne. Nomen Omen. rzesze tamtejszych architektów i urbanistów pilnują, żeby zachować równowagę między miastami a suburbiami. Dowód - w Niemczech nie ma miast rozlewających się bez kontroli. Obowiązujący standard to 300 - 600 tys. mieszkańców.
Krzysztof Baranowski 21.10.2021 09:51

Czysty tekst

  • Znaczniki HTML niedozwolone.
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.
  • Adresy web oraz email zostaną automatycznie skonwertowane w odnośniki