Sąsiedzi wytknęli jej obsceniczne zachowanie. Czy trzeba mieć w domu firanki? Tłumaczymy

Wolnoć Tomku w swoim domku - to fragment słynnego wiersza Aleksandra Fredry traktującego o wolności we własnym domu. Nauka z niego płynąca jest aktualna do dzisiaj. O czym mogła się przekonać pani Kamila, mieszkanka bloku. Sąsiedzi zarzucili jej paradowanie po mieszkaniu w bieliźnie. Czy mieli rację? Czy osoby opalające się toples na własnym balkonie powinny się obawiać? Tłumaczymy!

Sprawę opisuje Karolina Sobocińska na łamach serwisu o2.pl. Sąsiedzi jednego z bloków zostawili przy windzie kartkę wystosowaną do mieszkanki lokalu spod numeru 10. Zarzucają jej niezasłanianie okien podczas spacerów po mieszkaniu w samym staniku. 

 

"Do pani spod 10! Nagość na parterze? Czy to nie przesada?! Widzą panią dzieci! A pani paraduje w samym staniku!! Nie stać Pani na FIRANKI?! Wstydu Pani nie ma, ten blok to nie dom publiczny" - czytamy przytoczoną przez o2.pl treść z kartki skierowanej do pani Kamili.  

Czy można chodzić nago po mieszkaniu?

Jak stwierdził mec. Jacek Potulski w rozmowie z serwisem trojmiasto.pl, chodzenie nago po mieszkaniu bądź kontakty intymne nie są zabronione same w sobie. Jednocześnie mogą one zostać uznane za publiczne. Dzieje się to wówczas, gdy są dostępne dla otwartego, nieograniczonego kręgu osób. To znaczy, że jeżeli nie zasłonimy okien, a wnętrze naszego mieszkania jest doskonale widoczne, to możemy liczyć się problemami prawnymi. 

 

Kontakt intymny, specjalne poruszanie się po mieszkaniu w bieliźnie bądź nago mogą zostać podciągnięte pod tzw. "wybryk nieobyczajny", zgodnie z art. 140 Kodeksu wykroczeń, bądź nawet uznane za przestępstwo. "Pozbawienia wolności do lat 3 podlega, kto w celu swojego zaspokojenia seksualnego lub zaspokojenia seksualnego innej osoby prezentuje małoletniemu poniżej lat 15 wykonanie czynności seksualnej" - czytamy w art. 200 Kodeksu Karnego. 

Kluczowym elementem omawianych sytuacji jest dostęp publiczny. W przypadku, gdy nasze mieszkanie nie jest zabezpieczone zasłonami bądź firankami i znajduje się w miejscu ogólnie dostępnym dla oczu sąsiadów (np. lokale na parterze) to lepiej uważać. Mimo przebywania w swoim mieszkaniu możemy spowodować "zgorszenie w miejscu publicznym".  

 

Ale jeżeli nasze mieszkanie znajduje się wyżej, niedostępne dla oczu pieszych czy sąsiadów a jego wnętrze mogą dostrzec jedynie niektórzy sąsiedzi, to powinniśmy odetchnąć z ulgą. W takim przypadku nie jest to miejsce publiczne. Nawet jeżeli swoim czynem wywołamy zgorszenie u sąsiada, odbędzie się to w miejscu prywatnym. To nie koniec. Jeżeli, ktoś mimo to nadal skarży się na nasze zachowanie (np. stałe poruszanie się nago po mieszkaniu) można go oskarżyć o nękanie. 

 

Nadmierne przyglądanie się, zwłaszcza z pomocą środków optycznych (luneta, obiektyw, lornetka itp.) może zostać uznane za czyn zabroniony. 

"Kto przez uporczywe nękanie innej osoby lub osoby jej najbliższej wzbudza u niej uzasadnione okolicznościami poczucie zagrożenia, poniżenia lub udręczenia lub istotnie narusza jej prywatność, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8" - czytamy w art. 190a Kodeksu Karnego. 

A co z balkonem?

A co w przypadku balkonu? Tutaj sytuacja jest jeszcze bardziej skomplikowana. To, co dzieje się na balkonie, jest dużo bardziej widoczne. Ponadto, w zależności od zapisów Księgi Wieczystej balkon może być częścią składową lokalu (czyli należeć do właściciela), ale może również być elementem wspólnym wspólnoty mieszkaniowej. Jeśli nasz balkon jest przestrzenią wspólną, trzeba się liczyć z tym, że paradowanie po nim nago może być potraktowane jako zachowanie gorszące w przestrzeni publicznej.

 

Co ciekawe, w większości regulaminów osiedli można znaleźć stosowny zapis dotyczący użytkowania balkonu. Najczęściej zabronioną czynnością na balkonie jest grillowanie, ale zdarza się, że wspólnota zabrania również opalania toples. 

 

Innymi słowy. "Wolnoć Tomku w swoim domku", ale lepiej okna wyposażyć w zasłonki, gdy mieszkamy w widocznym miejscu. 

 

Zdjęcie główne: Lasse Møller on Unsplash