- Dodaj ogłoszenie
Moje konto
-
Moje konto

Pożar ujawnił prawne problemy mieszkańców. Lokatorzy nie mogą wrócić do swoich domów

Pożary budynków mieszkalnych w Dębogórzu koło Gdyni oraz w Ząbkach pod Warszawą obnażyły poważne problemy prawne, z jakimi muszą się zmierzyć właściciele zniszczonych lokali. W obu przypadkach poszkodowani nie tylko stracili dach nad głową, ale także stanęli przed biurokratycznymi przeszkodami, które uniemożliwiają im odbudowę lub zwalniają z opłat za nieistniejące już mieszkania.

Mieszkańcy budynku wielorodzinnego w Dębogórzu koło Gdyni po pożarze, który wybuchł w styczniu tego roku, odkryli szokującą prawdę - ich mieszkania formalnie nie istnieją. Jak informuje portal Zawsze Pomorze, nadzór budowlany stwierdził, że zgodnie z projektem w budynku powinny być dwa mieszkania, a nie dziesięć, które faktycznie funkcjonowały.

 

Lokatorzy, którzy nabyli mieszkania z kredytami hipotecznymi, aktami notarialnymi i księgami wieczystymi, zostali postawieni w dramatycznej sytuacji. "Kupując mieszkanie, czuliśmy się naprawdę bezpiecznie, bo był to rynek wtórny. Mieliśmy też niezależnego notariusza. Nic nie wskazywało na to, że gdziekolwiek, na jakimkolwiek etapie może być to oszustwo" – przekonuje w programie TVN "Uwaga!" pani Daria, jedna z mieszkanek.

 

Okazało się, że inwestor stworzył fikcję legalnych lokali w budynku jednorodzinnym. Na strychu wydzielono dodatkowe mieszkania, a w miejscu przeznaczonym na halę garażową i pomieszczenia piwniczne również powstały lokale mieszkalne. Wszystko to działo się wbrew pierwotnemu projektowi i miejscowemu planowi zagospodarowania przestrzennego, który nie przewiduje zabudowy wielorodzinnej na tym terenie.

 

Nadzór budowlany tłumaczy się, że budynek został odebrany na podstawie oświadczeń kierownika budowy. "Nie mieliśmy jakiejkolwiek informacji, że doszło do przebudowy, że wybudowane jest to niezgodnie z projektem" - wyjaśnia przedstawiciel nadzoru w reportażu TVN.

 

Czytaj też: Znajdź mieszkanie na wynajem! Najlepsze oferty w Domiporta.pl

Spalone mieszkania, a opłaty zostają

Równie dramatyczna sytuacja dotyczy mieszkańców bloku przy ul. Powstańców 62 w Ząbkach pod Warszawą. Jak donosi Onet, mimo że pożar strawił budynek, mieszkańcy nadal muszą płacić czynsz za lokale, które fizycznie przestały istnieć.

 

"Dostaliśmy nowe naliczenia opłat w wysokości 615 zł. To jest jakieś nieporozumienie i kpina! Na poddaszu, które spłonęło całkowicie, to chyba zmienił nam się metraż" - mówi Gazecie Prawnej jedna z mieszkanek, która wraz z rodzicami mieszkała na poddaszu spalonego bloku. Obecnie wynajmuje ona mieszkanie za kilka tysięcy złotych miesięcznie, a jednocześnie musi płacić za zniszczone lokum.

 

Administrator budynku, firma AMS Zarządzanie Nieruchomościami, wyjaśnia, że choć w nowych naliczeniach pominięto opłaty za media, to mieszkańcy wciąż muszą pokrywać koszty związane z utrzymaniem części wspólnych i funduszem remontowym. Wspólnota ponosi bowiem stałe koszty, między innymi za ochronę, utrzymanie zieleni czy place zabaw.

 

Czytaj też: Znajdź mieszkanie na wynajem! Najlepsze oferty w Domiporta.pl

Luki prawne i brak rozwiązań

Adwokat Dariusz Staniszewski, cytowany przez Onet, wskazuje na problem luk prawnych: "Ustawa o własności lokali nie zawiera przepisów, które przewidywałyby taką sytuację do jakiej doszło w Ząbkach". Właściciele lokali są członkami wspólnoty i mają obowiązek partycypowania w kosztach zarządu nieruchomością wspólną, nawet jeśli ich mieszkania zostały zniszczone.

 

W przypadku Dębogórza szansą dla mieszkańców mogą być zmiany w planie zagospodarowania przestrzennego. Gmina Kosakowo prowadzi rozmowy, które mają umożliwić odbudowę mieszkań. Natomiast w Ząbkach zarządca nieruchomości zapowiedział znaczące obniżki opłat, nawet o 60 procent.

 

Niepewna przyszłość poszkodowanych

 

Sytuacja mieszkańców obu budynków pozostaje trudna. W Ząbkach Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego zdecydował o wyłączeniu z użytkowania całego budynku. Ekspertyzy mają rozstrzygnąć, czy spalone kondygnacje zostaną odbudowane, czy budynek trzeba będzie wyburzyć

.

Inżynier Leszek Tischner z Polskiego Związku Inżynierów i Techników Budownictwa, cytowany przez Onet, szacuje: "Nawet jeśli wszystko pójdzie sprawnie i będzie chęć współdziałania mieszkańców z zarządem wspólnoty, to i tak odbudowa może potrwać co najmniej kilkanaście miesięcy".

 

Dla wielu osób oznacza to konieczność rozpoczęcia życia od zera. "Zostaliśmy z tym, co mieliśmy na sobie i ubraniami na zmianę. Czas, kiedy mogliśmy w asyście policji wejść do mieszkania, był bardzo krótki. Zdołaliśmy wrzucić kilka najpotrzebniejszych rzeczy do torby" - mówi Marzena z Ząbek, której lokal znajduje się na parterze.

 

Problemy z podatkami i pomocą

Dodatkowym obciążeniem dla poszkodowanych jest podatek od nieruchomości. Adwokat Aneta Fornalik, cytowana przez Onet, wyjaśnia, że gmina nie może zrezygnować z jego naliczania, dopóki budynek formalnie istnieje. "Dopiero obiekt całkowicie i trwale pozbawiony dachu, nieosłonięty, nieograniczony od góry przestaje być budynkiem" - tłumaczy prawniczka.

 

Urząd Miasta Ząbki zapowiedział jednak, że właściciele lokali mogą ubiegać się o indywidualne ulgi podatkowe. "Właściciele lokali będą mogli składać korekty dotyczące podatku od nieruchomości, gdy obiekt straci przymioty budynku stosownie do art. 1a ust.1 pkt.1 ustawy o podatkach i opłatach lokalnych" - informuje Jakub Biesiada, kierownik Biura Promocji, Kultury, Sportu i Mediów Urzędu Miasta Ząbki.

 

Przypadki z Dębogórza i Ząbek pokazują, jak poważne konsekwencje prawne mogą dotknąć mieszkańców po pożarze budynku, oraz jak nieprzygotowany jest system prawny na takie sytuacje kryzysowe.