Lotnisko w Radomiu zamknięte, ale rodziny muszą się wyprowadzić. "Będą karetka, ślusarz, policja"

Na piątek zaplanowano eksmisję właścicieli nieruchomości położonych w pobliżu lotniska w Radomiu. Port, który obecnie nie działa, przechodzi rozbudowę. Poszkodowane rodziny nie zgadzają się z wysokością zaproponowanych im odszkodowań.

Lotnisko w Radomiu spotyka się z krytyką części branży. Michael O’Leary, prezes linii Ryanair, jeden z największych przeciwników portu, nazywa go "bezsensowną inwestycją". "Nigdy nie będziemy latać z Radomia. Budowa lotniska pośrodku niczego to jeden z najgłupszych pomysłów w historii Polski, który przypomina działania komunistów w latach pięćdziesiątych XX wieku" - mówił we wrześniu. 

Port, który w 2016 roku został zamknięty, spędza jednak sen z powiek okolicznych mieszkańców. Lotnisko w 2018 przejęły bowiem "Porty Lotnicze", które zamierzają je rozbudować i ponownie otworzyć. 

Zostali wywłaszczeni, muszą się wyprowadzić

W związku z rozbudową portu wywłaszczono właścicieli 82 nieruchomości. 11 spośród nich jest zabudowanych. Na terenie, gdzie rozpoczęły się już prace budowlane, wciąż mieszka pięć rodzin. Dwie nie zgodziły się na zaproponowane przez władze odszkodowanie. Ich grunty wyceniono bowiem na 80 zł za metr, gdy, jak twierdzą, ceny w okolicy zaczynają się od 150 zł.

Ostateczny termin wyprowadzki wyznaczono na 29 października. Będzie przeprowadzona w formie egzekucji. - Egzekutor nakreśli nam, jak to będzie wyglądać. Będą karetka, ślusarz, policja i firma transportowa, żeby wszystkie nasze ruchomości przewozić i zabezpieczyć. Jeśli nie wskażemy miejsca, gdzie mamy to przewieźć, to wojewoda będzie musiał wynająć magazyn. Nikt nic nie powiedział na temat zabezpieczenia ludzi tam mieszkających, którzy chyba będą musieli iść pod most - mówi w rozmowie z Radiem Dla Ciebie jeden z mężczyzn, któremu nakazano opuszczenie domu. 

Egzekucję zaproponowano na piątek rano

Jak wyjaśnia w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" państwo znalazło sposób, by ograniczyć wysokość odszkodowania. Lotnisko potrzebuje bowiem tylko części ziemi – pośrodku należącej do mężczyzny nieruchomości. Problem w tym, że pozostały teren stanie się bezwartościowy – nie będzie jak do niego dojechać. 

Poszkodowani otrzymali propozycję "nie do odrzucenia". Do czasu ustalenia pełnej kwoty odszkodowania otrzymywać będą 2600 zł netto (na całą rodzinę, nie osobę). Pełnomocnik rodzin, które nie chcą opuścić swojej własności, twierdzi, że te kwoty nie pokryją wydatków związanych z wyprowadzką.