Kapliczka nie pomoże. Ministerstwo twarde w swoim stanowisku

Od 28 kwietnia istnieje obowiązek sporządzenia świadectwa charakterystyki energetycznej budynku każdorazowo w przypadku sprzedaży bądź najmu. Ale jak się okazuje, takiego obowiązku nie ma w przypadku nieruchomości używanych w charakterze miejsca kultu religijnego i do działalności religijnej. Szybko przez media przetoczyła się informacja, że wystarczy ustawić kapliczkę, by opłaty unikać. Czy tak jest w istocie? Ministerstwo odpowiada dosadnie. 

Przepisy weszły w życie 28 kwietnia br. i wprowadzają obowiązek posiadania świadectwa charakterystyki energetycznej dla osób, które chcą sprzedać bądź wynająć nieruchomość. Ale od tego są też wyjątki. Sprytni właściciele planowali powoływać się na to odstępstwo. 

Wystarczy być pobożnym?

Koszt wydania odpowiedniego świadectwa energetycznego budynku (tak, w przypadku najmu mieszkań również należy takie przygotować) może kosztować od ok. 300 złotych do nawet kilku tysięcy złotych. Wszystko zależy od typu nieruchomości, przygotowanie takiego dokumentu dla mieszkania jest tańsze niż dla domu jednorodzinnego.

 

W przypadku transakcji sprzedaży np. domu za 400 tys. zł, jeden tysiąc więcej za przygotowanie specjalnej ekspertyzy to niemal niezauważalny wydatek. Ale już przy umowie najmu opiewającej na 2500 zł miesięcznie przez rok, to już zauważalna opłata. 

Nic dziwnego, że pojawiają się osoby, które starają się ten przepis obejść. Jednym ze sposobów miałoby być postawienie kapliczki na terenie nieruchomości, której dotyczy omawiamy wymóg przygotowania świadectwa energetycznego. Jak podaje Ministerstwo Rozwoju i Technologii obowiązek uzyskania świadectw nie dotyczy budynków:

 

  • podlegających ochronie na podstawie przepisów o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami;
  • używanych jako miejsce kultu i do działalności religijnej;
  • przemysłowych oraz gospodarczych niewyposażonych w instalacje zużywające energię, z wyłączeniem instalacji oświetlenia wbudowanego;
  • mieszkalnych, przeznaczonych do użytkowania nie dłużej niż cztery miesiące w roku;
  • wolnostojących o powierzchni użytkowej poniżej 50 mkw;
  • gospodarstw rolnych o wskaźniku EP określającym roczne obliczeniowe zapotrzebowanie na nieodnawialną energię pierwotną nie wyższym niż 50 kWh/(m2 ·rok).

 

Więc teoretycznie postawienie kapliczki, mogłoby być skuteczne. Przynajmniej teoretycznie. 

Ministerstwo mówi wprost

Brak jasnego komentarza spowodował, że sprawą zainteresowali się nawet parlamentarzyści. Poskutkowało to interpelacją wysłaną przez posłankę Hannę Gill-Piątek. Na pytanie odpowiedział przedstawiciel MRIT, czyli minister Waldemar Buda. Według niego dodanie np. kapliczki nie sprawi, że budynek zyska specjalny status budynku jako miejsca kultu i do działalności religijnej. W swojej ocenie posiłkował się klasyfikacją określoną w załączniku do Prawa budowlanego. 

 

- W klasyfikacji tej wskazano budynki kultu religijnego, a mianowicie: kościoły, kaplice, klasztory, cerkwie, zbory, synagogi, meczety oraz domy pogrzebowe, krematoria - wyjaśnił minister Waldemar Buda. 

 

Ponadto polityk przywołał również orzeczenie Naczelnego Sądu Administracyjnego, z którego wynika, że miejscem kultu religijnego jest obszar, gdzie wierzący zbierają się na "stałe i systematycznie" w celu nabożeństw oraz innych zorganizowanych formach uprawiania kultu religijnego. Kapliczki tego wymogu nie spełniają.  

 

Zdjęcie główne: Ben White on Unsplash