Załamanie na rosyjskim rynku nieruchomości. Sprzedaż w dół nawet o 99 proc.

Sprzedaż nieruchomości w niektórych obszarach Rosji osiągnął w kwietniu spadek nawet o 99 proc. W najmniejszym stopniu nagły kryzys uderza w duże ośrodki takie jak Moskwa i Sankt Petersburg. Gdzie zatem niemal nie można sprzedać domu czy mieszkania? 

Statystyki sprzedaży dotyczące niektórych obszarów w Rosji dowodzą, że rynek gwałtownie się załamuje. W Wołgogradzie sprzedaż spadła o 99 proc., w Kazaniu o 98 proc., w Kurganie o 97. Olbrzymi spadek widoczny jest także w Nowosybirsku (92 proc.), Jekaterynburgu (90 proc.), czy Tiumeni (84 proc.). 

 

Kwietniowe statystyki mogą być dopiero zapowiedzią tego, co na rynku wydarzy się w nadchodzących miesiącach. -  Dalszy spadek popytu może mieć duży wpływ na rynek nieruchomości. Rynek wchodzi w stagnację, która zapowiada się na długotrwałą. Zagrożeni są deweloperzy regionalni. Fala ich bankructw może rozpocząć się jesienią lub pod koniec roku - wyjaśnia cytowany przez belsat.eu Dmitrij Jekimow z jednej z firm budowlanych. 

Spadek dochodów i sankcje

Co jest powodem tak nagłego załamanie się rynku? Z jednej strony równie gwałtowny spadek przychodów części mieszkańców Rosji. Z drugiej rosnące na potęgę stopy procentowe, wprowadzone w celu manipulacji kursem rubla. Po trzecie zaś strach przed ukończeniem inwestycji w terminie. 

 

Eksperci przewidują, że rynek nieruchomości w Rosji będzie w coraz większym stopniu odczuwał sankcje - przerwane łańcuchy dostaw, problemy z dostępnością do zachodnich produktów i technologii, rosnące ceny. 

 

Kraj olbrzymich dysproporcji

Spadku sprzedaży nieruchomości nie odczuły w dużym stopniu Moskwa i Sankt Petersburg. A to właśnie stolica kraju posiada olbrzymi udział w całościowym rynku nieruchomości - przekracza on 50 proc. Także i drugie z rosyjskich miast ma spore znaczenie dla całego kraju - sięga ok. 20 proc. 

 

Ma to związek z cenami, które w rosyjskiej stolicy mogą być nawet kilkunastokrotnie wyższe od cen nieruchomości w innych obszarach Rosji. Pod tym względem kraj boryka się z olbrzymimi dysproporcjami - część nieruchomości nie ma nawet dostępu do kanalizacji, inne są pełne przepychu i luksusu. 

 

Wojna zmienia nie tylko rosyjski rynek nieruchomości, ale sytuację w krajach ościennych. W Bułgarii, gdzie nieruchomości miało nawet 400 tys. Rosjan, doszło do ich przejmowania na masową skalę. Wycofanie się rosyjskich właścicieli może mieć jednak negatywny wpływ na rynek, bo to właśnie zagraniczne inwestycje były jednym z największych impulsów rozwojowych dla kraju, które przed dekadą pozwoliły mu otrząsnąć się z kryzysu gospodarczego.