Popyt na kredyty wzrósł o 300 proc. A mieszkań do kupna coraz mniej

Takiej sytuacji na polskim rynku nieruchomości jeszcze nie było. W rok sytuacja na rynku mieszkań zmieniła się diametralnie. Sprzedaż mieszkań jest niemal trzy razy wyższa, popyt na kredyt cztery razy wyższy. Co odmieniło oblicze rynku mieszkaniowego? Jak się okazuje, złożyły się na to trzy elementy. Częściowo od siebie niezależne. 

Tak duża poprawa koniunktury może zaskakiwać indywidualnych uczestników rynku, ale nie analityków, którzy od dawna ostrzegają przed takim scenariuszem. Według danych zebranych przez zespół HRE Investment Trust popyt na kredyty mieszkaniowe wzrósł o 300 proc., licząc rok do roku. Wyjaśniamy, jak to możliwe. 

Efekt trzech elementów

Eksperci nie mają wątpliwości, czym są spowodowane obecne rekordy zainteresowania. To przede wszystkim efekt niskiej bazy sprzed roku, znacznego ułatwienia dostępu do kredytów oraz rządowego programu mieszkaniowego rozpoczętego w lipcu br. 

 

- Tempo ożywienia na rynku mieszkaniowym jest wręcz bezprecedensowe. Aż trudno uwierzyć, że rok temu popyt na kredyty był aż 4 razy niższy niż dziś, a mieszkań sprzedawało się prawie 3 razy mniej. Najnowsze dane BIK i Otodom Analytics pokazują rekordowe wręcz dynamiki zmian - tłumaczy Bartosz Turek, główny analityk HRE Investment Trust. 

Na czym polega efekt niskiej bazy? Dokładnie rok temu notowano bardzo słabe wyniki zarówno na polu sprzedaży mieszkań, jak i w obszarze popytu na kredyty. Obecne sytuacja jest zdecydowanie odmienna. Zalecenia KNF ułatwiły dostęp do kredytów, a ich oprocentowanie zaczęło spadać. Do tego sytuacja na rynku pracy pozostała bardzo dobra, dzięki czemu mamy niskie bezrobocie, a wzrost płac jest wciąż dwucyfrowy. Katalizatorem dla pozytywnych zmian był też rządowy program tanich kredytów, który nie tylko spowodował, że na rynek weszły osoby kupujące swoje pierwsze "cztery kąty", ale też pobudził popyt na całym rynku.

Efekt boomu

W sierpniu 2023 roku deweloperzy na 7 największych rynkach sprzedali prawie 5,8 tys. mieszkań, czyli trzy razy więcej niż rok wcześniej podał Bartosz Turek. Ma to jednak swoje niekorzystne konsekwencje. Mieszkań zaczyna brakować, a to powoduje, że mamy do czynienia z rynkiem, na którym to sprzedający dyktują warunki. 

Przy obecnym tempie sprzedaży na rynku pierwotnym powinno być co najmniej dwa razy więcej ofert. Tych jednak nie ma. Efekty wzmożonego popytu są też bardzo jaskrawo widoczne na rynku wtórnym. Niedobór mieszkań na sprzedaż jest tak palący, że w ostatnich tygodniach również na rynku wtórnym zaczęliśmy obserwować bardzo wyraźne spadki liczby dostępnych ofert.

 

Tych unikalnych (po odsianiu ogłoszeń zdublowanych) jeszcze na początku czerwca br. było w miastach wojewódzkich prawie 77 tysięcy - wynika z danych Unirepo. Informacje z początku września 2023 roku sugerują, że w ciągu 3 miesięcy liczba ta stopniała do 61,4 tysięcy, czyli aż o 1/5.

 

Źródło: Praga-Południe / wikipedia / Piofol