Nieruchomości alternatywą dla lokat? Co może się zmienić?

Według analizy Bartosza Turka, głównego analityka HRE Investment Trust, lokaty bankowe przynosiły realne straty od 2016 roku, ale sytuacja może się zmienić. Pomimo dopisywania odsetek przez banki, inflacja zmniejszyła siłę nabywczą oszczędności o prawie 25%. Jednak spadająca dynamika inflacji i przerwa w obniżkach stóp procentowych dają nadzieję na ochronę siły nabywczej oszczędności.

Według danych za październik 2023 roku, realna strata z kończących się wtedy lokat wyniosła 1,3%. Przeciętna roczna lokata założona w październiku 2022 roku oprocentowana na 6,43% dała niecałe 521 złotych odsetek po opodatkowaniu. Jednak inflacja spowodowała, że za te oszczędności można było kupić tyle co za niecałe 9870 złotych. To oznacza 1,3% realnej straty.

Nieruchomości przynoszą zysk?

Jednak sytuacja może się poprawić dla rocznych lokat zakładanych w styczniu 2023 roku. Oprocentowanie tych lokat wynosiło prawie 6,4%, a prognozy inflacji wskazują na poziom 5% na początku 2024 roku. To oznacza, że lokaty te mogą uchronić pieniądze przed destrukcyjnym działaniem inflacji, a nawet przynieść trochę ponad promil realnego zysku.

 

Jednym z problemów dla oszczędzających w Polsce jest tzw. podatek Belki, czyli podatek od zysków kapitałowych w wysokości 19%. Ten podatek uszczupla odsetki, które banki wypłacają z tytułu powierzania im pieniędzy. Istnieje także podatek bankowy wprowadzony w 2016 roku, który w dużym stopniu przerzucono na oszczędzających poprzez obniżenie oprocentowania depozytów.

 

"Plusem podatku od zysków kapitałowych jest to, że przeważnie jesteśmy świadomi tego, że bank od naliczonych nam odsetek odejmuje 19% i podatek ten odprowadza na konto fiskusa. Jest jednak jeszcze jedna danina, która uderza w kieszenie oszczędzających, a Ci przeważnie o tym nie wiedzą. Jest to podatek, który teoretycznie płacą banki od swoich aktywów, ale w praktyce jego ciężar w dużej mierze został przerzucony na oszczędzających. Jest to podatek bankowy wprowadzony na początku 2016 roku. Niestety banki widząc te zmianę uznały, że obniżenie oprocentowania depozytów będzie optymalnym sposobem na zdobycie środków na zapłatę tej daniny. W efekcie po kieszeni dostali deponenci" - pisze Bartosz Turek. 

Co się zmieni w 2024 roku?

W ostatnich latach oszczędzający stracili realnie na lokatach, a inflacja zjadła około 25% siły nabywczej oszczędności. Jednak prognozy wskazują na nadzieję na poprawę sytuacji. Aby to się stało, dynamika inflacji musi spadać, a Rada Polityki Pieniężnej powinna oszczędnie gospodarować obniżkami stóp procentowych. Tylko wtedy banki będą powoli obniżać oprocentowanie lokat, dając oszczędzającym szansę na ochronę przed inflacją za pomocą depozytów bankowych.

 

Według Bartosza Turka, "prognozy sugerują, że przed nami nadzieja na poprawę losu oszczędzających". Analityk zauważa, że "jeśli przewidywania rynkowe i analityków NBP są słuszne, to część rocznych lokat kończących się w 2024 roku ma szansę iść mniej więcej łeb w łeb z inflacją". Oznacza to, że "odsetki wypłacane przez banki, już po opodatkowaniu, powinny być w stanie utrzymać siłę nabywczą pieniędzy na przeciętnych rocznych lokatach".

 

Jak podkreśla Turek, "mówimy tu o szansie na zachowanie siły nabywczej, a nie o spektakularnych zyskach". Nawet to byłoby jednak "rewolucyjną zmianą po 7 latach realnych strat na lokatach".

 

Aby tak się stało, konieczne są dwie rzeczy. Po pierwsze, "zgodnie z prognozami NBP, dynamika inflacji powinna systematycznie spadać". Po drugie, "Rada Polityki Pieniężnej musi oszczędnie gospodarować obniżkami stóp procentowych". Tylko wtedy "tempo obniżania oprocentowania lokat przez banki będzie na tyle powolne, że oszczędzający będą mieli szansę ratować się przed inflacją za pomocą depozytów".