Rynek mieszkaniowy w 2011. Bez radykalnych zmian?

Michał Wojtczuk

Tak można streścić prognozy deweloperów na 2011 r. Nikt nie spodziewa się podwyżek cen mieszkań, wszyscy liczą, że kryzys już za nami i popyt pomału będzie rósł, przede wszystkim jednak na mieszkania małe i tanie.

- Klient pyta dzisiaj przede wszystkim o lokale, do których może wprowadzić się od zaraz, chce móc zobaczyć inwestycję przed zakupem. Do takich możliwości Polaków przyzwyczaił kryzys - mówi Tomasz Panabażys, dyrektor zarządzający i członek zarządu J.W. Construction Holding SA. - Mając na uwadze zmianę preferencji zakupowych Polaków, w przyszłym roku nadal chcemy budować naszą ofertę w oparciu o lokale gotowe do zamieszkania. Konsekwencją tego będzie uruchamianie sprzedaży na nowo powstających osiedlach dopiero na pewnym stopniu zaawansowania budowy. Chcemy w ten sposób zminimalizować dla klienta czas oczekiwania na mieszkanie . Przygotowujemy się do rozpoczęcia kolejnych inwestycji nie tylko na Białołęce. Pracujemy również nad możliwością wzbogacenia oferty o osiedle zlokalizowane bliżej centrum Warszawy. W przyszłym roku chcemy także zaproponować klientom nowość - kończymy budowę 12 pokazowych domów jednorodzinnych .

Robert Ziółek, dyrektor generalny firmy Dolcan Sp. z o.o., zwraca uwagę na to, że w Polsce miesięczna płaca pozwala nabyć od 0,6 do 0,8 m kw. mieszkania. Według danych firmy Emmerson w Warszawie jest jeszcze gorzej: średnia miesięczna pensja netto wystarcza zaledwie na 0,34 m kw. mieszkania. - A więc zarabiamy za mało, co w połączeniu z tym, że budujemy za drogo, rodzi sytuację wręcz paradoksalną. W przyszłym roku nadal bardzo popularne będą mieszkania o małym metrażu, od 35 do 55 m kw. - prorokuje dyrektor Dolcana.

Wtóruje mu Kazimierz Kirejczyk, prezes zarządu firmy doradczej REAS. Na grudniowej konferencji "Polski rynek mieszkaniowy" mówił: - Mieszkania są wciąż relatywnie drogie, mimo że nieco wzrosły nam dochody, a ceny spadły. Koalicji banków i deweloperów udało się obronić przed spadkami cen. Stało się tak nie tylko dlatego, że popyt nie zmalał do zera i utrzymywał się na pewnym stałym poziomie. Deweloperzy zareagowali bowiem na zmiany - nowe mieszkania wprowadzane na rynek są bardziej dostosowane do preferencji i możliwości finansowych nabywców. Jednak poziom dochodów przeciętnego Polaka jest zbyt niski, aby deweloperzy zamiast 70-90 tys. mieszkań rocznie budowali ich 150-170 tys., co w ciągu jakiejś dekady pozwoliłoby zaspokoić deficyt mieszkaniowy w Polsce.

Według Robert Ziółka głównym czynnikiem generującym wzrost popytu w ostatnich latach był tani kredyt, a nie wzrost dochodów. Przewiduje, że wzrost cen będzie na poziomie 2-5 proc. - Powrót do stałych tendencji wzrostowych popytu i rozmiarów budownictwa mieszkaniowego nie nastąpi bez powrotu stabilnego wzrostu gospodarczego i poprawy dostępności kredytów - uważa. Także Panabażys przewiduje, że w najbliższych miesiącach ceny wzrosną o kilka procent, na co wpływ będzie mieć m.in. nowa stawka VAT. Jego zdaniem bardziej zdrożeć mogą mieszkania gotowe o najbardziej poszukiwanych metrażach, bo ich liczba w ofercie kurczy się.

- Spodziewam się tylko drobnych korekt cen wynikających ze zmian wskaźników cen materiałów budowlanych - mówi Andrzej Nizio, prezes Marvipolu. - Rynek gruntów się ustabilizował, koszty budowy także, cenę mógłby podnieść tylko radykalny wzrost popytu. Nic takiego nie nastąpi. Popyt będzie rósł, ale w popularnym segmencie. Nie odbuduje się już popyt na mieszkania po 20 tys. Odpadli klienci spekulacyjni. Dziś popyt budują ludzie szukający pierwszych mieszkań - tanich, o małych metrażach - oraz ci szukający docelowego lokum, w lepszej lokalizacji i o metrażach większych. Ci drudzy są w mniejszości.

Na konferencji "Polski rynek mieszkaniowy" przedstawiciele środowiska deweloperskiego przekonywali, że obecny popyt jest na tyle wysoki, że mogą oni bez obaw uruchamiać nowe inwestycje, zwłaszcza te w segmencie popularnym. - Cieszymy się stałą liczbą transakcji, na podobnym poziomie jak przed boomem mieszkaniowym. Popyt jest stabilny, bez gorączkowych skoków i spadków, co jest oznaką stabilizacji rynku - mówiła Małgorzata Kosińska, członek zarządu w Pirelli Pekao Real Estate. Deweloperzy przyznają jednak, że aby przyciągnąć klientów, musieli przeprojektować swoje inwestycje, aby miały one więcej najbardziej poszukiwanych małych lokali.

- W szczytowym okresie boomu nabywcy mieli o 30 proc. większą zdolność kredytową. Później nagle do łask wróciła "wielka płyta", bo nabywcy poszukiwali trzech pokoi na 45 m kw., a deweloperzy proponowali im kawalerki na 60 m kw. Polacy chcą kupować mieszkania, ale potrzebują do tego kredytów - dodawał Grzegorz Kędzierski, członek zarządu i dyrektor ds. sprzedaży agencji Metrohouse & Partnerzy. Jego słowa potwierdziły dane zaprezentowane przez instytut badawczy GfK Polonia. Z powodu zbyt wysokich cen i niższej dostępności kredytów kompletnie zamarł rynek domów i działek, rzadziej kupowane były również drogie mieszkania z rynku pierwotnego. - Wzrosła za to popularność tańszych mieszkań i domów z rynku wtórnego - z 14 proc. w 2009 r. do 23 proc. w 2010 r. Skorzystały na tym agencje nieruchomości - pośrednicy brali udział w co trzeciej transakcji na rynku wtórnym - mówił Marcelin Matusiak z GfK.

 
Weź udział w dyskusji (0)
POLECAMY
"Planowałeś zakup mieszkania? Oni właśnie zdmuchnęli ci je sprzed nosa. I 649 innym"
"Celowy zabieg przy kredycie bez wkładu własnego? W Krakowie załapie się np. jedynie kilka procent lokali"
"Mieszkania stanieją? Masowe kupowanie nieruchomości ma być zakazane. "Intensywnie nad tym pracujemy""
"Kredyt bez wkładu własnego. Znamy szczegóły. Trójka dzieci obniży ratę kredytu o 400 zł"
"To się dzieje! CPK kupiło pierwsze grunty pod budowę ogromnego lotniska"
"Rząd chce zainstalować licznik w każdym mieszkaniu. Będzie nowy obowiązek. I zrobi się zimno?"