Deweloperzy zaczęli wyhamowywać inwestycje

Marek Wielgo

Niewykluczone, że za dwa lata znów zacznie brakować nowych mieszkań, a w konsekwencji ich ceny pójdą w górę. Pytanie tylko, z jakiego pułapu, bo na razie większe jest prawdopodobieństwo spadków.

Pierwszym niepokojącym sygnałem były majowe dane GUS. Wynika z nich, że w ciągu pięciu miesięcy deweloperzy uzyskali pozwolenia na budowę 38,6 tys. mieszkań, co jest wynikiem o przeszło 7 proc. gorszym od ubiegłorocznego. Załamanie nastąpiło w kwietniu, a w maju było wręcz dramatyczne. Wydane w tym miesiącu pozwolenia obejmowały tylko 7,3 tys. mieszkań, czyli o blisko jedną trzecią mniej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku!

O tym, że deweloperzy zamrażają swoje inwestycje, a być może nawet rezygnują z nich, mogą też świadczyć najnowsze dane firmy doradczej Reas dotyczące rynku warszawskiego. A przypada nań przeszło 40 proc. wszystkich mieszkań budowanych przez deweloperów w całej Polsce. Katarzyna Kuniewicz z Reasa policzyła, że w ciągu ostatnich trzech miesięcy deweloperzy wprowadzili tu do sprzedaży tylko nieco ponad 3,6 tys. mieszkań. W pierwszym kwartale było ich ok. 4,9 tys., a w końcówce 2007 r. - przeszło 8,6 tys. Analityczka Reasa nie ma wątpliwości, że przyczyną malejącej aktywności deweloperów jest spadek sprzedaży mieszkań. Drugi kwartał w Warszawie był wręcz katastrofalny - tylko 1,7 tys. nabywców (w pierwszym - blisko 4,9 tys.).

Sytuacja deweloperów jest zła, za to ich klientów - wręcz wymarzona. Pod koniec czerwca mogli przebierać wśród 15,1 tys. ofert (trzy miesiące wcześniej było ich o blisko 2 tys. mniej). Kuniewicz ocenia, że w najbliższych miesiącach oferta wzrośnie nawet do ok. 24 tys. mieszkań. Sytuacja ma się radykalnie zmienić w 2010 r. W Reasie oceniają, że wskutek wyhamowania inwestycji, właśnie wtedy zrówna się podaż mieszkań z popytem.

Podobnie jest w Krakowie. I tutaj liczba mieszkań wprowadzonych przez deweloperów do sprzedaży była dużo większa niż liczba mieszkań sprzedanych. W efekcie powstało wrażenie "zapaści" całego rynku mieszkaniowego w Polsce. Tymczasem są miasta, np. Łódź i Wrocław, gdzie sprzedaż mieszkań w drugim kwartale wyraźnie się ożywiła. - W Łodzi sprzedano najwięcej mieszkań od półtora roku - podkreśla Kuniewicz. Według niej w obu tych miastach stan równowagi między podażą i popytem ma być osiągnięty na przełomie 2009 i 2010 r.

Niewykluczone, że wówczas ceny mieszkań zaczną powoli rosnąć. Jednak wcześniej bardziej prawdopodobna jest korekta. - Mieszkania jeszcze potanieją, bo deweloperzy będą obniżać ceny istniejących projektów. Poza tym powoli na rynek trafiać będzie coraz więcej inwestycji z tzw. segmentu popularnego - przekonuje prezes redNet Consulting Robert Chojnacki.

Do takiej konkluzji doszedł po przeanalizowaniu cen, po jakich klienci firm deweloperskich kupili mieszkania. I tak np. w Warszawie średnia cen transakcyjnych z ostatnich trzech miesięcy jest o blisko 7 proc. niższa od ofertowych. To oznacza, że z rynku znikają przede wszystkim tanie mieszkania. - Klienci wiedza już, że rynek się odwrócił i nie spieszą się z zakupem mieszkań, a kupując, sugerują się przede wszystkim ceną. I to nie dlatego, że ich nie stać na droższe, ale dlatego, że nie chcą przepłacić - twierdzi Chojnacki. Według niego coraz mniej skutecznym wabikiem są ukryte obniżki w postaci promocji, np. garaż gratis. - Deweloperom, którzy wprost chwalą się cenami, sprzedaż idzie dużo lepiej - twierdzi ten analityk.

 
Weź udział w dyskusji (0)
POLECAMY
"Planowałeś zakup mieszkania? Oni właśnie zdmuchnęli ci je sprzed nosa. I 649 innym"
"Celowy zabieg przy kredycie bez wkładu własnego? W Krakowie załapie się np. jedynie kilka procent lokali"
"Mieszkania stanieją? Masowe kupowanie nieruchomości ma być zakazane. "Intensywnie nad tym pracujemy""
"Kredyt bez wkładu własnego. Znamy szczegóły. Trójka dzieci obniży ratę kredytu o 400 zł"
"To się dzieje! CPK kupiło pierwsze grunty pod budowę ogromnego lotniska"
"Rząd chce zainstalować licznik w każdym mieszkaniu. Będzie nowy obowiązek. I zrobi się zimno?"