Ta na pierwszy rzut oka wygląda bardzo dobrze. Koniunkturę rozkręca się nie tylko dzięki ożywieniu w budownictwie mieszkaniowym, ale także budowie i modernizacji infrastruktury drogowej. Stowarzyszenie Producentów Cementu ocenia, że w tym roku polski rynek wchłonie ok. 17 mln ton cementu, czyli o kilkanaście procent więcej niż przed rokiem. Ale za trzy-cztery lata potrzeba będzie nawet 23 mln ton. Czy wtedy cementu będzie pod dostatkiem?
Szef stowarzyszenia i równocześnie należącej do koncernu HeidelbergCement cementowni Górażdże Andrzej Balcerek twierdzi, że to w dużej mierze będzie zależało od decyzji podejmowanych w rządzie. Po pierwsze, dotyczących infrastruktury kolejowej. - Kiedy ruszy pełną parą budowa i modernizacja dróg, przewożenie cementu samochodami będzie bardzo kłopotliwe - mówi Balcerek. Problemem są też koszty transportu. - Przewóz koleją jest dziś droższy. Jeśli więc transport kolejowy nie potanieje, cement zdrożeje.
Również od rządu zależy podział zezwoleń na emisję CO2 między poszczególne branże przemysłu. Na lata 2008-12 Komisja Europejska przyznała Polsce limit 208,5 mln ton CO2, czyli prawie o jedną trzecią mniejszy niż do tej pory. Cemenciarze nie dopuszczają myśli, że rząd o tyle samo zredukuje limity poszczególnym branżom, nie patrząc na to, co do tej pory zrobiły w kwestii ochrony środowiska. Balcerek zauważa, że Polska ma obecnie najnowocześniejsze cementownie w całej Europie. W ciągu ostatnich kilkunastu lat zredukowały one emisję CO2 o 30 proc.
Gdyby jednak sprawy potoczyły się nie pomyśli cementowni, przyznany im limit wystarczyłby na wyprodukowanie tylko 12,9 mln ton cementu rocznie. Aby zaspokoić popyt, cementownie byłyby zmuszone kupić dodatkowy limit emisji CO2 na wolnym rynku od firm, które mają nadwyżkę. Balcerek twierdzi, że cena CO2 może wynieść 35-40 euro za tonę. To oznaczałoby wzrost kosztów produkcji cementu o blisko 50-60 proc.
Czy w tej sytuacji ratunkiem mógłby być import taniego cementu np. z Indii czy Chin? - To ładnie brzmi medialnie, ale w praktyce jest nierealne - odpowiada Balcerek. - Żeby przeładować ze statków brakujące 6 mln ton cementu, trzeba byłoby wybudować nowy port - dodaje.
Według tego specjalisty nie mamy co liczyć na naszych wschodnich sąsiadów, bo tam cement jest towarem deficytowym. Rezerwy są w Niemczech i najpewniej w przyszłym roku Polska będzie musiała z nich skorzystać. - Spodziewamy się, że może zabraknąć 1 mln ton cementu - przyznaje szef Stowarzyszenia Producentów Cementu. Równocześnie zapewnia, że cementownie cały czas zwiększają produkcję i już w następnych latach będą w stanie zaspokoić popyt na cement.