Chińczycy zbudują polskie mieszkania?

My do Londynu, Rumuni do Madrytu, a tymczasem Chińczycy szykują się do Europy Środkowej. Tak wygląda globalizacja

- W Rumunii mam dobrą pracę - mówi 32-letnia Fu Lihua. Podobnie jak cała załoga fabryki odzieży sportowej w rumuńskim Bacau przyjechała z Chin. Szyje podróbki podkoszulków Real Madrid i Arsenalu dla unijnych supermarketów. Sprowadził ją rumuński przedsiębiorca Sorin Nicolescu, bo, jak powiedział hiszpańskiemu dziennikowi "El Pais", jego rumuńscy robotnicy są w Madrycie. Rumunia ma dopiero wejść do UE, ale co dziesiąty mieszkaniec Bacau, biednego miasta przy granicy z Mołdawią, już tam jest. Trzy lata temu rumuński biznesmen był bliski zamknięcia fabryki z braku chętnych do pracy. Wtedy naprędce zorganizował agencję do werbowania Chińczyków. Sprowadzenie Chińczyka - od ogłoszenia w chińskim internecie do rozpakowania walizki w Bacau - zajmuje dwa miesiące.

Fu zarabia 200 euro miesięcznie, cztery razy tyle co w Chinach. Fabryka ma swoją noclegownię i stołówkę, Bacau swoich Chińczyków praktycznie nie widuje. Fu nie wychodzi na miasto, bo nie zna rumuńskiego i boi się miejscowej ludności. "Chińczycy są zdyscyplinowani i pracowici" - chwali ją pracodawca.

"South China Morning Post" dziennik z Hongkongu, który zainteresował się nowym kierunkiem chińskiej emigracji, przewiduje, że Chińczycy wkrótce dojadą też do Polski, na Łotwę, może do Czech. - Chińczycy uważają to za możliwe i korzystne, by tu pracować i osiedlać się - mówi węgierski badacz Pal Nyiri.

Chińskich robotników zobaczymy być może wkrótce na polskich budowach. Mówił o tym niedawno na konferencji minister budownictwa Andrzej Aumiller. - Mamy oferty od Chińczyków. Są skłonni pracować na polskich budowach za minimum 600 dol. miesięcznie - przyznał.

- W Polsce brakuje około 150 tys. wykwalifikowanych pracowników, a jeśli mamy wykorzystać fundusze unijne, można mówić o 300-350 tys. wakatów - powiedział "Gazecie" minister. Wielu polskich budowlańców wyjechało do Wielkiej Brytanii i Irlandii, nowych szybko nie przybędzie, bo brakuje chętnych do nauki w szkołach zawodowych.

- Pracujemy nad rozporządzeniami, które doprowadzą do obniżenia i uelastycznienia opłat za pozwolenie na pracę dla cudzoziemców - mówi Ministerstwo Pracy. Na razie Chińczyków w Polsce prawie nie ma. Legalnie przebywa ich w naszym kraju nieco ponad tysiąc - informuje urząd ds. repatriacji i uchodźców.

Jak realna jest idea sprowadzenia Chińczyków na polskie budowy? Radosław Pyffel, pracownik naukowy Wyższej Szkoły Biznesu w Nowym Sączu, ma wątpliwości - Trzeba ich zakwaterować, zapewnić odpowiednią dietę, mogą się pojawić problemy z nadzorem i komunikacją. - To, że Chińczycy dobrze pracują w Chinach, nie znaczy, że będą tak samo pracować w Polsce - dodaje.

Dla chińskich robotników 600 dol., o których mówi minister Aumiller, to byłaby wielka fortuna. Budowlańcy z Syczuanu, z którymi rozmawiałam rok temu w Pekinie, zarabiali 60 dol. miesięcznie. Z rodziną widują się tylko kilka razy w roku. Bank Światowy ocenia, że na chińskiej wsi jest 300 mln zbędnych par rąk do pracy.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.