Deweloperzy na łasce banków. Szykują się bankructwa

Marek Wielgo

Jeszcze nigdy groźba upadłości firm deweloperskich nie była tak duża jak obecnie. I - niestety - utraty pieniędzy przez tych, którzy już im je powierzyli na budowę mieszkań

Boisz się kryzysu? Spytaj ekspertów czy Twoje pieniądze są bezpieczne listydogazety@gazeta.pl

Szalejący na światowych rynkach finansowych kryzys może zmieść z powierzchni ziemi nawet duże i doświadczone firmy deweloperskie, które rozpoczęły inwestycje, nie mając kredytu na jej sfinansowanie. O klientów, skłonnych wyłożyć pieniądze na budowę, najczęściej pożyczone w bankach, będzie bowiem coraz trudniej, bo te przykręcają śrubę z kredytami. Odmawiają ich też deweloperom.

- Sytuacja jest dramatyczna. Nie dość, że marże banków wzrosły z 1,5-2 proc. do 3,5 proc., to na osiem wniosków kredytowych akceptują tylko jeden, dwa - przyznaje Iwona Załuska z firmy Upper Finance, która pomaga deweloperom w uzyskaniu kredytu. - W tej sytuacji ci, którzy nie uzyskają finansowania, nie zaczynają inwestycji.

Sęk w tym, że wiele firmy już je rozpoczęło. A jeśli ludzie przestaną kupować mieszkania, a bank odmówi kredytu firmie, budowa stanie. Zaś deweloper, który nie ma pieniędzy na kontynuację, traci płynność, a w efekcie plajtuje.

- Także w kryzysowym 2002 r. banki przestały finansować deweloperów. Tyle że wówczas chętnie udzielały kredytów ich klientom. Bankructw było więc niewiele. Natomiast nigdy problemu z uzyskaniem kredytu nie mieli jednocześnie deweloperzy i klienci - komentuje prezes firmy doradczej Reas Kazimierz Kirejczyk. - Ich los leży teraz w rękach banków.

Zdaniem Jacka Bieleckiego z Polskiego Związku Firm Deweloperskich w miarę spokojnie mogą spać ci klienci firm deweloperskich, które są kredytowane przez banki, a także ci, którzy odbiorą klucze do mieszkań w ciągu najbliższych kilku miesięcy. Te mieszkania są już bowiem na ogół sprzedane niemal w 100 proc.

Jednak sprzedane, to nie znaczy zapłacone. Np. niektóre firmy sprzedawały mieszkania w systemie 10 na 90, czyli 10 proc. ceny mieszkania klient wpłacał przy podpisaniu umowy, a pozostałe 90 proc. ma dopłacić po podpisaniu aktu notarialnego. Może się okazać, że niektórzy klienci, szczególnie inwestorzy z Hiszpanii, Irlandii i Wielkiej Brytanii, nie dostaną teraz obiecanego wcześniej przez bank kredytu (ostatnio niektóre banki zaczęły się wycofywać z tego typu wstępnych uzgodnień dotyczących warunków kredytowania). Ci inwestorzy stracą więc swoje wkłady, jeśli nie dotrzymają warunków umowy. Ale z problemem zostanie też deweloper, zwłaszcza jeśli w przedsięwzięcie włożył własne pieniądze, a okaże się, że nieprędko będzie je mógł odzyskać.

Kirejczyk uważa, że najbardziej zagrożone są inwestycje rozpoczęte między lipcem 2007 r. a wiosną 2008 r. Są one bowiem na tyle zaawansowane, że deweloper nie może się wycofać bez gigantycznych strat. - Zatrzymując inwestycję, musiałby bowiem zwrócić pieniądze klientom, którzy już kupili mieszkania. A te już zostały wydane na pokrycie kosztów budowy - wyjaśnia Kirejczyk.

Ale jeśli udało mu się znaleźć chętnych na 60-70 proc. mieszkań w danym projekcie, to ryzyko, że nie zostanie dokończony, jest raczej niewielkie.

Kirejczyk nie wyklucza, że część deweloperów, którzy niedawno rozpoczęli budowy, nie mając kredytu i sprzedali niewiele mieszkań, będzie teraz zamrażać inwestycje. W ten sposób zminimalizują ewentualne straty do czasu, aż zapewnią sobie finansowanie.

Tymczasem Fadesa Polnord (dawniej Fadesa Prokom) jest pierwszą firmą deweloperską, która publicznie zapewniła, że jej inwestycje w Warszawie i we Wrocławiu nie są zagrożone. Prezes spółki Javier Rubio Dominguez poinformował w czasie wczorajszej konferencji, że kiepska sytuacja hiszpańskiego większościowego udziałowca - Martinsa-Fadesa (układa się z wierzycielami) - nie wpływa na bieżącą działalność. Np. w tym roku Fadesa Polnord ma wypracować 36 mln zł zysku netto. Prezes Polnordu Wojciech Ciurzyński podkreślał, że sprzedanych jest 90 proc. mieszkań będących obecnie w trakcie budowy. Poza tym na jej dokończenie spółka ma zapewniony kredyt w Pekao SA.

Ciurzyński stwierdził, że obecnego kryzysu, oprócz wielu małych spółek, które rozpoczęły inwestycje na fali boomu, mogą nie przeżyć nawet dwie duże. Które? - Nie mogę powiedzieć, bo to moi koledzy - odpowiedział. - Ale po czym poznać, że deweloper traci płynność finansową? - Zaczyna sprzedawać swoje projekty i ziemię po cenie niższej od ceny zakupu - tłumaczył.

I poinformował, że spółka zamierza dokupić ziemi pod kolejne inwestycje (na ten cel ma 300 mln zł). Np. już w piątek Polnord ma sfinalizować transakcję zakupu działki, ale pod biurowiec. Ponadto spółka prowadzi rozmowy z Hiszpanami na temat wspólnych inwestycji na Węgrzech, w Rumunii, Bułgarii, gdzie Martinsa-Fadesa ma tereny budowlane.

Kryzys finansowy: Raport specjalny "Gazety Wyborczej"

 
Weź udział w dyskusji (0)
POLECAMY
"Planowałeś zakup mieszkania? Oni właśnie zdmuchnęli ci je sprzed nosa. I 649 innym"
"Celowy zabieg przy kredycie bez wkładu własnego? W Krakowie załapie się np. jedynie kilka procent lokali"
"Mieszkania stanieją? Masowe kupowanie nieruchomości ma być zakazane. "Intensywnie nad tym pracujemy""
"Kredyt bez wkładu własnego. Znamy szczegóły. Trójka dzieci obniży ratę kredytu o 400 zł"
"To się dzieje! CPK kupiło pierwsze grunty pod budowę ogromnego lotniska"
"Rząd chce zainstalować licznik w każdym mieszkaniu. Będzie nowy obowiązek. I zrobi się zimno?"