Kolektory słoneczne z dopłatą państwa

Polacy - jak dotąd - nie rzucili się do banków po dotowany przez państwo kredyt na zakup i montaż kolektorów słonecznych. Najtrudniej jest przekonać do tego typu inwestycji mieszkańców północnych województw

Właśnie mija rok od uruchomienia przez Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (NFŚiGW) programu dopłat do kolektorów słonecznych. Właściciele domów jednorodzinnych, spółdzielnie i wspólnoty mieszkaniowe mogą liczyć, że aż 45 proc. kredytu na ten cel spłaci za nich fundusz. W zależności od wielkości inwestycji dotacja po odliczeniu kosztów kredytu i podatku dochodowego może wynieść "tylko" 30 proc. Wydaje się więc, że gra jest warta świeczki.

A jednak do tej pory program nie rozwijał się tak szybko, jak oczekiwali tego jego organizatorzy. NFŚiGW zarezerwował na dopłaty do kolektorów aż 300 mln zł. Tymczasem złożone przez 8166 inwestorów w bankach wnioski opiewają na kwotę ok. 52,1 mln zł, z czego fundusz już wypłacił niespełna 25,2 mln zł.

Czy to oznacza, że spodziewane oszczędności są zbyt małe w stosunku do kosztów inwestycji? Niekoniecznie. Powszechnie uważani u nas za oszczędnych krakusi inwestują w kolektory najwięcej. W całym województwie małopolskim NFŚiGW zarejestrował 924 tego typu inwestycje. Dla porównania w województwie pomorskim - 208. Wytłumaczeniem tego zjawiska nie jest też raczej sytuacja materialna mieszkańców poszczególnych regionów. Na drugim miejscu pod względem liczby instalowanych kolektorów (813) jest bowiem województwo podkarpackie, które nie należy do najbogatszych regionów. W województwie mazowieckim zainstalowano w ramach programu o przeszło połowę mniej kolektorów.

Dodajmy, że - według Instytutu Energetyki Odnawialnej - warunki nasłonecznienia są podobne w całym kraju. Poza tym kolektory czerpią energię ze słońca także wtedy, gdy niebo jest zachmurzone. Oczywiście nie zapewnią one gorącej wody przez cały rok, a tym samym nie uniezależnią od dostawców paliwa.

Ponad 6,2 tys. zł kusi

Wygląda jednak na to, że program przyspiesza. Tylko w czerwcu wnioski o dopłatę złożyło 1274 inwestorów, czyli więcej niż w całym pierwszym kwartale tego roku. NFŚiGW podaje, że właściciele domów jednorodzinnych instalują na nich przeciętnie po trzy kolektory o łącznej powierzchni ok. 6,1 m kw. Średnio koszt takiego zestawu wynosi 13,7 tys. zł, zaś dotacja na ten cel - ponad 6,2 tys. zł.

Dodajmy, że dopłata obejmuje nie tylko sam kolektor słoneczny, ale także m.in. zasobnik wody, aparaturę kontrolno-pomiarową, automatykę i przewody instalacyjne. Koszty w przeliczeniu na metr kwadratowy kolektora nie mogą jednak przekroczyć 2,5 tys. zł. Co to oznacza w praktyce? Załóżmy, że kolektor ma mieć 6 m kw. (wystarczy dla czteroosobowej rodziny mieszkającej w domu jednorodzinnym). Całkowity koszt inwestycji (wraz z montażem) powinien się więc zmieścić w kwocie 15 tys. zł. Dopłata wyniesie wówczas przeszło 6,7 tys. zł. A jeśli wydatki będą większe, np. 18 tys. zł? Inwestor nie straci dopłaty. Inwestycja będzie go jednak kosztowała o 3 tys. zł więcej.

Dokąd po kredyt

Można o niego pytać w placówkach siedmiu banków:(Banku Ochrony Środowiska, (Banku Polskiej Spółdzielczości (oraz zrzeszonych z nim bankach spółdzielczych), (Gospodarczym Banku Wielkopolskim (oraz zrzeszonych z nim bankach spółdzielczych), (Mazowieckim Banku Regionalnym (oraz zrzeszonych z nim bankach spółdzielczych),(Krakowskim Banku Spółdzielczym, Warszawskim Banku Spółdzielczym (Lukas Banku.

W Banku Ochrony Środowiska chwalą się, że w ciągu pięciu miesięcy tego roku zgłosiło się do niego 920 klientów zainteresowanych finansowaniem kolektorów słonecznych na kwotę ponad 13,6 mln zł. Może to świadczyć o tym, że bank ten ma korzystną ofertę lub przyjazne procedury. Na wszelki wypadek warto jednak sprawdzić oferty wszystkich banków w pobliżu miejsca zamieszkania. Można bowiem trafić na promocję. Należy zwrócić uwagę przede wszystkim na wysokość marży, od której zależy cena kredytu. Marża, w przeciwieństwie do stopy WIBOR, do której jest dodawana, nie zmieni się w całym okresie jego spłaty. NFŚiGW podaje, że przeciętne oprocentowanie kredytu wynosi 9,35 proc. Oferty mogą się też znacznie różnić pod względem długości okresu kredytowania (od czterech miesięcy do 20 lat) oraz wysokości prowizji i opłaty za wcześniejszą spłatę kredytu. Fundusz nie narzucił bankom wymogu posiadania wkładu własnego. Oznacza to, że kredyt może sfinansować pełne koszty inwestycji. Oczywiście można wcześniej spłacić kredyt bez dodatkowych kosztów. Ten ostatni parametr kredytu jest ważny zwłaszcza dla tych, którzy mają gotówkę. Jednak jeśli nie sięgną po kredyt, nie dostaną dopłaty.

Jakie procedury

Inwestor składa w banku równocześnie dwa wnioski - kredytowy oraz o dopłatę. Fundusz wypłaci ją po zakończeniu i rozliczeniu inwestycji. Oczywiście inwestor musi ją udokumentować. Bank zażąda faktur oraz protokołu odbiorczego podpisanego przez uprawnionego montażystę. W praktyce rozpatrzenie wniosku kredytowego nie powinno trwać dłużej niż tydzień od złożenia kompletu dokumentów. Bank nie da jednak inwestorowi pieniędzy do ręki. Będą one przelane na konto firmy, od której kupi on urządzenia, oraz ewentualnie tej, która je zamontuje. Załóżmy, że w firmie X zamówimy zestaw kolektora słonecznego wraz z montażem. Po wykonaniu roboty firma wystawi fakturę. Idziemy z nią wówczas do banku, który na jej podstawie przeleje zapłatę na konto firmy. Taką operację możemy też wykonać w dwóch ruchach - firma wystawia nam najpierw fakturę za urządzenie (bank przelewa zapłatę), a potem za jego montaż (bank reguluje resztę należności). Po dostarczeniu wspomnianego wyżej protokołu odbiorczego trzeba się liczyć z tym, że bank przyśle kogoś na inspekcję (nie weźmie za to dodatkowych pieniędzy). Mając pewność, że kredyt został właściwie spożytkowany, bank wystąpi do NFOŚiGW o dotację. Najprawdopodobniej trafi ona na rachunek kredytobiorcy (zmniejszając tym samym kredyt) dopiero po dwóch, trzech miesiącach od zakończenia inwestycji.

Nie taki diabeł straszny?

Początkowo wielu inwestorów odstraszały wymogi proceduralne. Poza tym skarżyli się na niekompetencję pracowników w niektórych placówkach banków. Sytuacja poprawiła się, bo te przeszkoliły już swoich pracowników. Poza tym dzięki zdobywanemu doświadczeniu coraz sprawniej obsługują klientów. Jest to też skutkiem uproszczenia procedur.

Anna Żyła z BOŚ Banku zwraca uwagę, że łatwiejszy dostęp do pieniędzy z funduszu mają wspólnoty mieszkaniowe. Mogą one bowiem sięgnąć do dopłatę do kolektorów słonecznych do podgrzewania ciepłej wody, nawet jeżeli dana wspólnota korzysta już z miejskiej sieci cieplnej dla potrzeb ogrzewania. - Wbrew obiegowym opiniom procedury kredytowe dla wspólnot nie są aż tak skomplikowane i zarządca budynku radzi sobie z nimi. Zwłaszcza że po złożeniu wniosku pomagamy załatwiać formalności - zapewnia Anna Żyła.

Z danych NFŚiGW wynika, że przeciętny kredyt zaciągany przez wspólnoty wynosił 115,9 tys. zł, zaś dopłata - 52,2 tys.

Fundusz spełnił też postulat inwestorów, żeby dotacja objęła kolektory słoneczne wspomagające instalacje centralnego ogrzewania (do końca ubiegłego roku tylko na podgrzanie wody).

Czy taka inwestycja się opłaca?

W NFOŚiGW zapewniają, że dzięki kolektorom słonecznym spadną rachunki za energię. Te oszczędności pozwolą zaś spłacić kredyt w ciągu kilku lat. Opłacalność zależy jednak od wielu czynników. Oczywiście najważniejszym jest ilość zużywanej przez nas energii i jej cena oraz koszt inwestycji (dojdą też koszty eksploatacji). Dla domu jednorodzinnego całe urządzenie wraz z montażem kosztuje przeciętnie ok. 10-15 tys. zł. Jednak w przypadku już istniejących domów mogą dojść koszty (1-2 tys. zł) przeróbek instalacji oraz konstrukcji, która jest niezbędna w przypadku domów z płaskim dachem. Ewentualny coroczny przegląd może kosztować ok. 100 zł, a wymiana glikolu propylenowego w instalacji (co pięć lat) wiąże się z wydatkiem 400-500 zł. O zainstalowaniu kolektora słonecznego powinni pomyśleć zwłaszcza ci właściciele domów, którzy korzystają z drogich źródeł energii, np. podgrzewają wodę prądem. W NFOŚiGW twierdzą, że w tym przypadku pięcioosobowa rodzina może zaoszczędzić przeszło 1,5 tys. zł rocznie. Dzięki dopłacie inwestycja w kolektor powinna się zwrócić po pięciu, sześciu latach. Przy ogrzewaniu olejem opałowym lub gazem okres zwrotu wydłuży się do blisko dziesięciu lat. Okazuje się jednak, że w kolektory najchętniej inwestują właściciele domów, w których jest piec węglowy. W NFOŚiGW przypuszczają, że może to wynikać z prostoty użytkowania kolektorów, obawy o wzrost cen energii konwencjonalnej oraz... mody.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.