Chiny "na drodze do piekła". Pęknie bańka na rynku nieruchomości?

- Chiński rynek nieruchomości to wielka bańka, która może wybuchnąć nawet jeszcze w tym roku - mówi James Chanos, menedżer funduszu hedgingowego Kynikos Associates. - Ten kraj jest na drodze do piekła - stwierdził, dodając, że w porównaniu z Dubajem, którego dotknął ten sam kryzys, sytuacja Chin jest tysiąc razy gorsza.

Zdaniem Chanosa trzecia największa gospodarka świata nie ma innego wyjścia i musi utrzymać wysokie tempo inwestycji w nieruchomości, ponieważ nawet 60 proc. chińskiego PKB opiera się na budownictwie. Jak twierdzi, w związku z narzuceniem sobie tak dużego tempa bańka spekulacyjna na rynku nieruchomości może zacząć pękać już pod koniec tego albo na początku 2011 roku - tłumaczy w rozmowie z agencją Bloomberg. - Dla Chin nieruchomości są jak heroina, której nie mogą sobie odmówić. To tak naprawdę jedyna rzecz, która utrzymuje wysoki wzrost gospodarczy tego kraju - mówi Chanos.

W lutym ceny nieruchomości w Chinach rosły w najwyższym tempie od dwóch lat. I choć rząd wprowadził podatek od nieruchomości sprzedawanych w czasie do pięciu lat od daty ich nabycia, aby ukrócić praktyki spekulacyjne, nakazując jednocześnie bankom gromadzenie większych rezerw na pożyczki i kredyty, rynek wciąż obawia się, że Chiny może czekać gospodarczy upadek, taki jak kilka miesięcy temu miał miejsce w Dubaju.

James Chanos był jednym z pierwszych inwestorów, który przewidział spektakularny upadek Enronu w 2001 roku. Dzisiaj mówi, że sprzedaje akcje chińskich deweloperów, a także firm, które dostarczają im materiały budowlane.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.