Kobiety płacą więcej za kredyt w banku

Kobiety w bankach nie mają łatwego życia. W większości banków oprocentowanie kredytów hipotecznych dla płci pięknej bywa wyższe nawet o pół punktu procentowego! Dyskryminacja? Niekoniecznie.

W tabelach bankowych próżno szukać zróżnicowania oprocentowania lokat, kredytów, opłat czy prowizji w zależności od tego, czy klient jest kobietą, czy mężczyzną. Nic dziwnego - byłoby to złamaniem konstytucji.

Bankowcy też podkreślają, że wszystkich klientów traktują tak samo: - Oprocentowanie, okres spłaty, prowizje oraz sposób liczenia zdolności kredytowej są takie same bez względu na płeć - mówi Agnieszka Nachyła z Banku Millennium. W niektórych bankach, zwłaszcza tych z amerykańskim rodowodem, są nawet specjalne komórki odpowiedzialne za śledzenie wszelkich regulacji bankowych i wychwytywanie tych "podejrzanych" o dyskryminację.

A jednak z danych zebranych przez sieć doradców finansowych A-Z Finanse wynika, że kobiety, starając się o kredyt hipoteczny, otrzymują statystycznie mniej atrakcyjne warunki, niż mężczyźni. - Prześledziliśmy warunki tysięcy udzielonych za naszym pośrednictwem kredytów hipotecznych w 14 bankach. Okazało się, że nasze klientki uzyskiwały od banków oprocentowanie od 0,2 proc. do 0,5 proc. wyższe, niż mężczyźni - mówi Artur Adamowicz z A-Z Finanse.

Co ciekawe, różnica ta jest większa w przypadku kredytów we frankach szwajcarskich - średnie oprocentowanie oferowane mężczyznom to 4,16 proc., zaś w przypadku kobiet - 4,57 proc. Płeć piękna jest za to mniej poszkodowana w przypadku kredytów w złotych. Średnie oprocentowanie dla mężczyzny to 5,05 proc., a dla kobiety - już 5,24 proc.

Żaden bank oficjalnie nie chciał nam podać swoich danych dotyczących oprocentowania kredytów zaciąganych przez mężczyzn i kobiety. - My też nie mamy takich danych, ale jest dość prawdopodobne, że spostrzeżenie o wyższym oprocentowaniu kredytów dla kobiet jest prawdziwe - mówi Aleksandra Łukasiewicz z sieci doradców finansowych Open Finance.

Pozornie niewielka różnica w oprocentowaniu w rzeczywistości znacznie podnosi koszty kredytu. Jeśli pożyczamy 300 tys. zł we frankach na 30 lat (przez ten czas nie zmienia się ani kurs franka, ani oprocentowanie), to łączna wartość odsetek dla kredytu z oprocentowaniem 4,16 proc. przekroczy 230 tys. zł, zaś przy oprocentowaniu 4,57 proc. to już o 27 tys. zł więcej.

Panie nie tylko pożyczają pieniądze drożej, ale i - statystycznie - biorą mniejsze kredyty. W A-Z Finanse średnia dla mężczyzn wynosi 210 tys. zł, a dla kobiet - tylko 168 tys. zł. W jakim stopniu ta różnica wypływa z gorszych warunków oferowanych przez banki kobietom, a w jakim z ich mniejszego apetytu na pieniądze?

W sieci doradców Expander domyślają się, że wpływ gorszych warunków oferowanych przez banki jest niemały. - U nas średnia wysokość kredytu hipotecznego zaciąganego samodzielnie przez kobiety wynosi 268 tys. zł. To mniej, niż wartość przeciętnej pożyczki, gdy kredytobiorcą jest mężczyzna - 301 tys. zł - lub para - 320 tys. zł - mówi Paweł Majtkowski z Expandera.

To nie przypadek. - Sprawdziliśmy, czy kobiety są bardziej ostrożne w zaciąganiu kredytów. Okazuje się jednak, że przeciętna klientka Expandera nie jest wcale ostrożniejsza niż przeciętny klient. Zaciągają kredyty ze zbliżoną relacją pożyczanej kwoty do wartości nieruchomości - analizuje Majtkowski. Wniosek? Jeśli kobiety biorą mniejsze kredyty, niż mężczyźni, to częściej nie z wyboru, lecz z konieczności (ze względu na gorsze warunki proponowane przez banki i tym samym mniejszą zdolność kredytową).

Finansiści twierdzą, że przyczyny, które powodują, że panie pożyczają pieniądze na gorszych warunkach, niż panowie, są oczywiste. - Kobiety generalnie mniej zarabiają. A im mniejszy kredyt, tym najczęściej wyższe oprocentowanie - mówi Maciej Kossowski, prezes firmy brokerskiej Wealth Solutions. - A może przy tym mniej się targują lub mają mniejsze oszczędności, więc generalnie biorą kredyty z niższym wkładem własnym? To również oznacza zwykle wyższe oprocentowanie - zastanawia się Kossowski.

- Wśród kobiet jest mniej menedżerów, przedstawicieli wolnych zawodów, którzy mogą liczyć w bankach na indywidualne, lepsze od standardowych, warunki kredytowania - dodaje Aleksandra Łukasiewicz z Open Finance.

Czy jest możliwe, że - niezależnie od różnicy w dochodach - systemy badające zdolność kredytową klienta inaczej "wyceniają" ryzyko kredytowania kobiety, niż mężczyzny? Na przykład ze względu na to, że kobiety są bardziej narażone na utratę pracy lub zmniejszenie zarobków z powodu macierzyństwa? - Nie, to byłoby nielogiczne. Istnieje mnóstwo parametrów lepiej opisujących ryzyko kredytu, niż to, czy kredytobiorca jest kobietą, czy mężczyzną - mówi nam anonimowo specjalista od oceny ryzyka kredytowego w jednym z dużych banków.

Inny z naszych rozmówców zna odwrotny przypadek, choć dotyczący kredytów dla firm. - W jednym z banków jeszcze niedawno korzystniejszą ocenę wiarygodności kredytowej otrzymywały plany biznesowe kobiet, ponieważ wyraźnie mniej zakładanych przez nie firm upada lub źle sobie radzi, niż w przypadku mężczyzn.

Dlaczego więc kobiety dostają po kieszeni przy kredytach hipotecznych? - Być może w systemach bankowych oceniających ryzyko kredytowe brakuje "społecznego" czynnika. Owszem, kobiety zarabiają mniej. Ale w Polsce to one dbają o domowe budżety i podejmują większość decyzji finansowych. W dodatku w zarządzaniu finansami kobiety zachowują dużo większą rozwagę i unikają ryzyka - mówi Artur Adamowicz.

A podobne czynniki biorą przecież pod uwagę firmy ubezpieczeniowe. Młodzi kierowcy, zwłaszcza mężczyźni, płacą najwyższe składki OC i AC właśnie ze względu na to, że są mniej rozważni i częściej podejmują ryzyko.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.