Mikrokawalerki w Warszawie coraz mniejsze i droższe

Warszawski rynek nieruchomości zalewa fala mikrokawalerek o powierzchni nawet 10 metrów kwadratowych. Deweloperzy omijają przepisy, sprzedając je jako lokale inwestycyjne czy użytkowe. Ceny sięgają 35 tys. zł za metr kwadratowy. Eksperci alarmują, że to patologia i efekt kryzysu mieszkaniowego. Problem opisał Tvn24.pl. 

Choć przepisy jasno określają, że mieszkanie nie może mieć mniej niż 25 m kw., inwestorzy znajdują sposoby, by te regulacje ominąć. Jak zauważa autorka tekstu, na rynku wtórnym szaleją, sprzedając lokale o powierzchni zaledwie 10-11 m kw. jako "inwestycyjne" czy "o funkcji mieszkalnej". Ceny za metr kwadratowy takich pseudomieszkań wahają się od 20 do nawet 35 tys. zł.

 

W artykule TVN24 zamieszczono relację z wizyty w budynku, gdzie mieści się aż 29 takich mikrokawalerek. Autorka opisuje 13-metrowy lokal wyceniony na 279 tys. zł, gdzie po dwóch krokach od wejścia jest już koniec pomieszczenia. Nieco większe, 20-metrowe "mieszkanie" za prawie 300 tys. zł ma z kolei tak wysoki sufit, by zmieścić antresolę z łóżkiem nad salonem z aneksem kuchennym.

Coraz mniejsze i droższe

Minusem takich pseudomieszkań, oprócz oczywistego metrażu i ceny, jest też często lokalizacja. Budynek z 29 mikrokawalerkami położony jest na obrzeżach Warszawy, daleko od sklepów i komunikacji miejskiej. Okolica jest głośna, a sąsiedzi borykają się z brakiem miejsc parkingowych.

 

Kolejne 10-metrowe "mieszkanie" położone na Woli opisywane jest w ogłoszeniu jako "malutkie, ale prześliczne i cudne". Właściciel zachwala je jako idealne dla studenta lub pod wynajem. Łazienka mieści jedynie sedes i kabinę prysznicową, w pokoju oprócz rozkładanej kanapy zmieścił się tylko mały aneks kuchenny bez piekarnika i kuchenki. Cena? 350 tys. zł płatne tylko gotówką.

Najważniejsze problemy mieszkaniowe w Polsce

Rynek nieruchomości w Polsce zmaga się z wieloma wyzwaniami. Głównym problemem jest niedobór mieszkań, szczególnie w dużych miastach, co przekłada się na rosnące ceny zarówno najmu, jak i zakupu lokali. Popyt znacząco przewyższa podaż, a zdolność kredytowa wielu gospodarstw domowych jest niewystarczająca, by zaspokoić potrzeby mieszkaniowe.

 

Kolejną bolączką jest niska dostępność mieszkań komunalnych i społecznych dla osób o niższych dochodach. Wieloletnie kolejki i skomplikowane kryteria przydziału sprawiają, że wiele rodzin latami czeka na swoje "M". Brak stabilnej polityki mieszkaniowej i długofalowych programów wsparcia pogłębiają kryzys w tej sferze.

 

Istotną kwestią jest też stan techniczny wielu starszych budynków i osiedli, które wymagają pilnej modernizacji, termomodernizacji i dostosowania do współczesnych standardów. Dotyczy to zarówno estetyki i funkcjonalności, jak i efektywności energetycznej. Koszty takich procesów są jednak ogromne, a system dofinansowań niewystarczający.

 

Na drugim biegunie mamy z kolei zamożniejsze gospodarstwa domowe, które traktują nieruchomości jako inwestycję. Zakup drugiego czy trzeciego mieszkania pod wynajem to dla wielu sposób na lokowanie kapitału i czerpanie zysków, co dodatkowo podgrzewa ceny na rynku. Brak skutecznych regulacji i wyższego opodatkowania takich praktyk sprawia, że mieszkania stają się dobrem spekulacyjnym.

 

Nie bez znaczenia pozostaje też kwestia infrastruktury towarzyszącej budownictwu mieszkaniowemu - dostępu do terenów zielonych, żłobków, przedszkoli, szkół, ośrodków zdrowia, kultury i sportu. Gęsta zabudowa wielu osiedli oraz zaniedbania w sferze planowania przestrzennego skutkują obniżeniem jakości życia i zadowolenia mieszkańców. Trudno więc się dziwić, że mikrokawalerki znajdują nabywców.