Pakiet zachęt przygotowany przez lokalnych decydentów jest konkretny i wymierny finansowo. Obejmuje on comiesięczne świadczenie w wysokości 500 euro, wypłacane nowym osadnikom. To jednak nie wszystko. Aby wyeliminować jedną z największych barier przy przeprowadzce, czyli koszty zakwaterowania, gmina dorzuca do oferty darmowy dom. W skali roku oznacza to zastrzyk gotówki rzędu 6 tys. euro oraz oszczędność na czynszu, co w warunkach greckiej gospodarki stanowi istotną pozycję w domowym budżecie.
Władze regionu precyzują jednak, że nie jest to oferta dla każdego, kto marzy o bezczynnym życiu na plaży. Celem programu jest ściągnięcie na wyspę konkretnych grup zawodowych. Poszukiwani są przede wszystkim rzemieślnicy oraz profesjonaliści, których umiejętności mogą przyczynić się do rozwoju lokalnej mikro-gospodarki. Strategia ta ma zapobiec przekształceniu wyspy w skansen i nadać jej nowy impuls rozwojowy.
Inicjatywa z Andikitiry wpisuje się w szerszy trend obserwowany w państwach południowej Europy. Włochy, Hiszpania czy Grecja od lat zmagają się z problemem pustoszejących prowincji. Młodzi ludzie migrują do dużych ośrodków miejskich w poszukiwaniu pracy i edukacji, zostawiając za sobą starzejące się społeczności i niszczejącą infrastrukturę. Dla lokalnych samorządów sprowadzenie nowych podatników staje się często jedyną szansą na przetrwanie administracyjne i ekonomiczne.
W przeciwieństwie do popularnych we Włoszech akcji typu "dom za 1 euro", gdzie nabywca musi zobowiązać się do kosztownego remontu nieruchomości, grecka propozycja zdejmuje z barków przyjezdnych początkowe ryzyko inwestycyjne. Włoski model wymaga posiadania kapitału na start, podczas gdy model z Andikitiry oferuje kapitał "do ręki". To istotna różnica, która może przyciągnąć osoby posiadające fach w ręku, ale niekoniecznie dysponujące dużymi oszczędnościami.
Eksperci rynku nieruchomości i demografii wskazują, że tego typu programy są testem dla elastyczności współczesnego rynku pracy. W dobie pracy zdalnej i cyfrowego nomadyzmu, bariera geograficzna traci na znaczeniu. Jednak w przypadku Andikitiry kluczowy jest nacisk na rzemiosło i fizyczną obecność fachowców, co sugeruje chęć budowania trwałej, samowystarczalnej tkanki społecznej, a nie tylko sezonowej atrakcji turystycznej.
Warto jednak pamiętać o specyfice życia w tak małej społeczności. Andikitira to miejsce o niewielkiej powierzchni i ograniczonej infrastrukturze. Decyzja o przeprowadzce musi być więc poparta nie tylko kalkulacją finansową, ale również gotowością na zmianę stylu życia na bardziej izolowany. Mimo to, dla wielu rodzin czy specjalistów szukających ucieczki od wielkomiejskiego zgiełku i kosztów życia, grecka oferta może okazać się finansowym strzałem w dziesiątkę.
Władze liczą, że połączenie bezpośredniego transferu gotówkowego z zapewnieniem dachu nad głową okaże się skuteczniejszym magnesem niż same walory krajobrazowe. Jeśli eksperyment się powiedzie, może stać się wzorem dla innych regionów Unii Europejskiej, które zamiast inwestować w kosztowne kampanie promocyjne, zaczną bezpośrednio inwestować w ludzi gotowych na zmianę adresu.
Wyspa Andikitira, znana również jako Antikythera, zajmuje szczególne miejsce w historii nauki i techniki, choć dziś kojarzona jest głównie z problemami demograficznymi. To właśnie u jej wybrzeży w 1900 roku poławiacze gąbek odkryli starożytny wrak, w którym znajdował się słynny Mechanizm z Antikythiry. To skomplikowane urządzenie z brązu, datowane na II wiek p.n.e., nazywane jest często pierwszym analogowym komputerem w dziejach ludzkości. Służyło ono starożytnym Grekom do przewidywania pozycji ciał niebieskich oraz zaćmień Słońca i Księżyca z niezwykłą precyzją. Odkrycie to zrewolucjonizowało wiedzę współczesnych o poziomie zaawansowania technicznego antycznego świata, udowadniając, że ówczesna inżynieria stała na poziomie, który Europa ponownie osiągnęła dopiero w epoce zegarów mechanicznych w XIV wieku.

