Zielona rewolucja w portfelach – Polacy gotowi dopłacić za ekologię

Rynek nieruchomości stoi w obliczu znaczącej transformacji świadomościowej, która wkrótce może przełożyć się na realne przepływy kapitału. Kwestie środowiskowe, dotychczas traktowane często jako marketingowy dodatek, stają się kluczowym czynnikiem decyzyjnym dla coraz szerszej grupy konsumentów. Najnowsze analizy wskazują, że niemal połowa dorosłych Polaków jest skłonna zapłacić wyższą cenę za dom lub mieszkanie, jeśli przy jego budowie wykorzystano materiały ekologiczne.

Zjawisko to nabiera tempa w tempie, które zaskakuje nawet branżowych analityków. Jeszcze w 2023 roku postawy proekologiczne w kontekście wydatków mieszkaniowych były znacznie bardziej powściągliwe. Obecnie jednak surowce wtórne i technologie przyjazne środowisku przestają być postrzegane jako zbędny koszt, a zaczynają być traktowane jako inwestycja w przyszłość. Dom ma być nie tylko tani, ale i ekologiczny.

Radykalna zmiana nastrojów konsumenckich

Porównanie danych rok do roku ujawnia dynamikę zmian zachodzących w polskich gospodarstwach domowych. Obecnie postawę aprobującą wyższe koszty na rzecz ekologii prezentuje aż 47,8 proc. dorosłych osób. To wyraźny skok w porównaniu z badaniem przeprowadzonym w 2023 roku, kiedy to gotowość do głębszego sięgnięcia do kieszeni deklarowało jedynie 34,9 proc. ankietowanych. Mamy więc do czynienia ze wzrostem grupy świadomych konsumentów o blisko 13 punktów procentowych w skali zaledwie dwunastu miesięcy.

 

Równie istotne, co wzrost grupy entuzjastów, jest kurczenie się obozu sceptyków. W ubiegłym roku aż 34,2 proc. badanych kategorycznie odmawiało dopłacania za sam fakt obecności tworzyw ekologicznych w strukturze budynku. W najnowszej edycji badania odsetek ten stopniał do poziomu 23,1 proc. Oznacza to, że argumenty finansowe przeciwko ekologii tracą na sile, ustępując miejsca kalkulacji długoterminowej lub rosnącej świadomości środowiskowej.

 

Grupa niezdecydowanych pozostaje na zbliżonym poziomie. Obecnie 23 proc. respondentów nie ma wyrobionej opinii w tej kwestii, podczas gdy rok wcześniej brak zdecydowania wyrażało 21,6 proc. ankietowanych. Dla deweloperów i instytucji finansujących inwestycje mieszkaniowe to jasny sygnał, że na rynku wciąż istnieje spora grupa klientów, których można przekonać odpowiednią edukacją i argumentacją ekonomiczną.

Koniec niszy, początek standardu

Eksperci analizujący te wyniki nie mają wątpliwości, że obserwujemy punkt zwrotny w branży budowlanej. Dotychczas budownictwo wykorzystujące surowce wtórne i certyfikowane materiały ekologiczne było domeną wąskiej grupy inwestorów premium lub pasjonatów. Dziś staje się tematem głównego nurtu.

 

Analitycy zwracają uwagę, że wyniki nowego badania dają jasny sygnał dla całego sektora. Według ich oceny, budownictwo ekologiczne ma realną szansę w końcu przestać być rynkową niszą. Wzrost akceptacji dla wyższych cen początkowych sugeruje, że Polacy zaczynają rozumieć mechanizm TCO (Total Cost of Ownership) – wyższy koszt zakupu może oznaczać niższą utratę wartości w czasie oraz lepszy komfort życia.

 

Zmiana ta ma również wymiar czysto finansowy w kontekście wartości aktywów. Nieruchomości niespełniające norm ekologicznych mogą w przyszłości tracić na wartości szybciej niż ich zielone odpowiedniki, zwłaszcza w obliczu zaostrzających się regulacji unijnych. Gotowość Polaków do dopłacania za "zielone metry" może więc wynikać nie tylko z troski o planetę, ale z chłodnej kalkulacji opłacalności inwestycji w dłuższym horyzoncie czasowym.

 

Eksperci widzą w tych danych wyraźny progres. Rynek deweloperski, reagując na te nastroje, będzie musiał zrewidować swoje strategie, kładąc większy nacisk na transparentność łańcucha dostaw i pochodzenie materiałów budowlanych.

 

Historia budownictwa ekologicznego sięga korzeniami kryzysu paliwowego lat 70. XX wieku, który wymusił pierwsze poważne refleksje nad efektywnością energetyczną budynków. Początkowo skupiano się wyłącznie na izolacji termicznej i szczelności, co z czasem ewoluowało w koncepcję domów pasywnych, spopularyzowaną w latach 90. w Niemczech (Passivhaus). Dopiero w XXI wieku definicja "zielonego budownictwa" rozszerzyła się o tzw. ślad węglowy wbudowany, czyli energię zużytą na wyprodukowanie materiałów, ich transport oraz późniejszą utylizację. Współczesne trendy, obejmujące wykorzystanie surowców wtórnych (recykling betonu, stali, czy izolacji z celulozy), są naturalnym następstwem dążenia do gospodarki obiegu zamkniętego. To, co dekady temu było eksperymentem inżynieryjnym, dziś staje się wymogiem rynkowym i regulacyjnym.