Sprawa, która trafiła na wokandę Sądu Najwyższego, dotyczyła próby zasiedzenia nieruchomości przylegającej do baru prowadzonego w Wejherowie. Według relacji dziennika "Rzeczpospolita", historia rozpoczęła się w 1987 roku, gdy wnioskodawcy nabyli nieruchomość z barakiem i uruchomili na niej punkt gastronomiczny. Jednocześnie zaczęli starania o uzyskanie prawa własności do sąsiadującej, opuszczonej działki, która zapewniała wygodny dojazd do ich lokalu.
Właściciele baru podjęli pewne działania wobec spornego terenu. Na początku umieścili między drzewami rosnącymi na granicy działki i ulicy drewniane żerdki, które miały pełnić funkcję prowizorycznego ogrodzenia. Rozwiązanie to było jednak słabo widoczne i nie stanowiło wyraźnej bariery. Wnioskodawcy systematycznie oczyszczali teren ze śmieci, które wyrzucali tam mieszkańcy okolicy. Dzięki temu działka mogła służyć jako miejsce parkingowe, z którego korzystali również goście punktu gastronomicznego. Jak podaje "Rzeczpospolita", osoby ubiegające się o zasiedzenie nie informowały otoczenia, że są właścicielami terenu, ani nie zabraniały wyrzucania tam odpadów. Dopiero w 1995 roku postawiono ogrodzenie oddzielające działkę od ulicy.
W pierwszej instancji Sąd Rejonowy w Wejherowie przychylił się do wniosku małżonków. Jak informuje "Rzeczpospolita", sąd ten stwierdził, że wnioskodawcy nabyli przez zasiedzenie, na prawach wspólności małżeńskiej, własność nieruchomości sąsiadującej z ich nieruchomością, na której prowadzili działalność gastronomiczną. Decyzja ta została jednak zakwestionowana przez wyższą instancję.
Sąd Okręgowy w Gdańsku uchylił orzeczenie sądu rejonowego i oddalił wniosek o stwierdzenie zasiedzenia. Według informacji przekazanych przez "Rzeczpospolitą", sąd okręgowy argumentował, że sposób korzystania z przedmiotowej działki przed jej ogrodzeniem nie spełniał kryteriów samoistnego posiadania. Sąd uznał, że takie posiadanie mogło rozpocząć się najwcześniej w 1996 roku. Wtedy przestało być możliwe korzystanie z działki bez zgody wnioskodawców. Oznaczało to, że od momentu rozpoczęcia rzeczywistego samoistnego posiadania nie upłynął wymagany trzydziestoletni okres niezbędny do zasiedzenia w złej wierze. Na tej podstawie wniosek został odrzucony.
Jak relacjonuje "Rzeczpospolita", sąd zwrócił szczególną uwagę na okoliczności faktyczne dotyczące sposobu użytkowania spornej działki. Na terenie biwakowały różne osoby, a także parkowały samochody, co wskazywało na ogólnodostępny charakter przestrzeni. Podkreślono również, że wnioskodawcy nie podjęli działań, które jednoznacznie wskazywałyby na ich wyłączne prawo do terenu. Nie zdecydowali się na umieszczenie tabliczki informującej, że teren jest prywatny. Nie wprowadzili także żadnych ograniczeń dostępu dla osób postronnych. Te okoliczności były kluczowe dla ustalenia, że nie można mówić o samoistnym posiadaniu w rozumieniu przepisów o zasiedzeniu.
Problematyka zasiedzenia nieruchomości stanowi istotny element polskiego prawa cywilnego i budzi wiele kontrowersji w praktyce orzeczniczej. Zasiedzenie jest sposobem nabycia własności rzeczy przez osobę, która nią faktycznie włada przez określony czas. Wymaga to jednak spełnienia konkretnych przesłanek prawnych, przede wszystkim posiadania samoistnego, czyli władania rzeczą jak właściciel, w sposób widoczny i niezakłócony. W przypadku nieruchomości przeznaczonych na sprzedaż lub tych dostępnych w ofercie mieszkań do wynajęcia, kwestia jasnego określenia granic własności i uprawnień do posiadania ma fundamentalne znaczenie.
Okres wymagany do zasiedzenia wynosi dwadzieścia lat w dobrej wierze lub trzydzieści lat w złej wierze. Dobra wiara oznacza, że posiadacz jest przekonany, iż przysługuje mu prawo do rzeczy, podczas gdy zła wiara dotyczy sytuacji, gdy posiadacz wie, że nie ma tytułu prawnego do nieruchomości. Orzecznictwo sądowe konsekwentnie podkreśla, że samo korzystanie z cudzej nieruchomości, nawet przez długi czas, nie prowadzi automatycznie do nabycia jej własności.
Konieczne jest wykazanie zamiaru władania rzeczą jak właściciel, co może przejawiać się w różnych działaniach, takich jak ogrodzenie terenu, umieszczenie tabliczek informujących o prywatnym charakterze nieruchomości, zakazywanie wstępu osobom postronnym czy podejmowanie inwestycji. Brak takich działań, jak w omawianej sprawie, prowadzi do konkluzji, że posiadanie nie ma charakteru samoistnego, a tym samym nie może stanowić podstawy do zasiedzenia.