Władze Sopotu poinformowały o podpisanie umowy na nową inwestycję, którą ma być woonerf. Największe tego typu założenie w Polsce ma powstać do końca przyszłego roku. - To będzie najdłuższy woonerf w Polsce. Zwykle mają one od 100 do 300 metrów. Nasz osiągnie długość aż 1200 metrów - mówi Marcin Skwierawski, wiceprezydent Sopotu.
Czym jednak jest ta tajemnicza przestrzeń? Władze miasta nazwę o holenderskim rodowodzie tłumaczą jako "ulica do zamieszkania". Ten rodzaj przestrzeni publicznej służy bowiem wielu celom: jest miejscem spotkań lokalnej społeczności, deptakiem, bulwarem, parkingiem, ale i zwykłą ulicą. Woonerf jest więc miejscem, na którym tuż obok jezdni znajduje się zieleń, ławki, małe place. Charakter budowli oddaje tłumaczenie nazwy na język angielski - "living yard" oznacza dosłownie "podwórko do życia".
- Balans między ruchem rowerowym, samochodowym i pieszym to rozwiązania stosowane w wielu europejskich miastach i jak pokazuje doświadczenie, bardzo poprawiają jakość życia nie tylko okolicznych mieszkańców, ale wszystkich użytkowników tych przestrzeni - wyjaśnia funkcjonowanie woonerfu przedstawiciel sopockiego ratusza.
Władze nie miały pewności, czy mieszkańcy zgodzą się na nową inwestycję. - Początkowo nie byli przekonani do projektu przekształcenia ulic w woonerf. Obawiali się zmniejszenia liczby miejsc postojowych oraz wymiany nawierzchni na taką, która może powodować hałas – mówi Jacek Karnowski, prezydent Sopotu. - Dlatego poświęciliśmy dużo czasu na spotkania, symulacje, prezentacje wizualizacji - wyjaśnia. I dodaje, że finalny projekt uwzględnia uwagi lokalnej społeczności.
Pierwsze woonerfy powstawały w latach 70. w Holandii i miała być sposobem na problemy mieszkańców dzielnic, w których ruch samochodowy był zbyt intensywny. W Polsce inspirowane bezpośrednio zachodnimi wzorcami budowane są od kilkunastu lat. Przykładem udanego pogodzenia kilku funkcji przestrzeni miejskiej jest woonerf w Łodzi, gdzie tuż obok przejeżdżających samochodów można zagrać w szachy.