Banki robią nas w jajo - listy czytelników o spreadzie

Z wielką skutecznością i zaangażowaniem przeprowadziliście wiele akcji, które podniosły jakość naszego życia. Jako wierny czytelnik cieszę się, że również teraz trzymacie rękę na pulsie i wspieracie nas w nierównej walce z bankami - napisała pani Bożena. Zachęcamy wszystkich do podzielenia się swoimi doświadczeniami z kredytami hipotecznymi we frankach. Piszcie o problemach jakie macie z tymi kredytami, w sobotę postaramy się przynajmniej część problemów rozjaśnić - zadając pytania bankom i ekspertom

Czekamy na Wasze listy. Napisz: listydogazety@gazeta.pl

Pazerni i leniwi

Podoba mi się pomysł drukowania listy banków wraz z kursami, wg których przeliczają raty kredytów we frankach. Słusznie na pierwszym miejscu tej listy znajduje się Dombank. Gdy zapytałam ich o wielkość spreadu, w odpowiedzi otrzymałam ogólniki, że każdy bank ustala przelicznik, i że to zależy od jego wewnętrznej polityki.

Jesteśmy młodym małżeństwem, skończyliśmy właśnie budowanie domu, mąż sam robił wszystkie prace wykończeniowe, wieczorami i nocami, po swojej pracy, ponieważ nie stać już nas było na zapłacenie robocizny. Teraz, kiedy porównuję kursy walut i czytam ile dodatkowo Dombank na nas zarabia, jestem załamana.

Spread to nie jedyny sposób tego banku na łatwe pieniądze od kredytobiorcy. Drugim jest przeciąganie formalności. Zabezpieczeniem naszego kredytu hipotecznego jest działka. Zgodnie z umową, po dostarczeniu odpisu z księgi wieczystej z hipoteką banku, rata miała być obniżona o 1 pkt procentowy od następnego miesiąca.

W listopadzie 2008 r. dostarczyłam odpis z KW (6 XI). Niestety nie zgadzał się numer działki stanowiącej zabezpieczenie, ponieważ część działki została zajęta przez Starostwo Powiatowe pod drogę powiatową, a sama działka podzielona na 3 części.

Pracownik banku (w Łodzi) poinformował mnie, że potrzebny będzie aneks do umowy i polecił napisać podanie o wyłączenie tej części działki oraz dostarczyć dokument potwierdzający jej przejęcie. Dokumenty te wysłałam 14 XI. Wtedy wyszło, że w dostarczonym odpisie z KW jest wzmianka, której być nie powinno. Okazało się, że jest to wina sądu - wzięłam kolejny odpis, (znowu koszty!) wysłany do banku 20 XI.

Co jakiś czas dzwoniłam na infolinię banku pytając o aneks. Odpowiadano mi, że aneksu jeszcze nie ma, a na moje pytania czy zapłacę niższą ratę od grudnia odpowiadano mi, że tak, odpis dotarł w listopadzie, jest zaakceptowany, więc rata będzie niższa od grudnia - zgodnie z umową.

5 XII, czyli po dwóch tygodniach, znowu dostałam telefon z banku, że brak jest jeszcze kserokopii aktualnych dowodów osobistych kredytobiorców. Dowody dotarły 9 XII, a aneks do umowy został wysłany 30 XII! (choć z datą 23 XII). Dotarł do mnie 5 I. Rata cały czas nie jest niższa! Złożyłam wniosek o nieobciążanie nas kosztami aneksu, w związku z tym, że zmiany w umowie nie były naszą winą, nie mieliśmy na nie wpływu. Ten wniosek bank odrzucił.

Podsumowując - nie dość, że nie płacimy niższej raty od grudnia, to przez opieszałość banku aneks podpiszemy dopiero w styczniu, czyli niższą ratę zapłacimy od lutego.

Próbowałam interweniować osobiście, pojechałam do Łodzi, ale w tym banku nie ma możliwości rozmowy z kimś innym niż pani z infolinii, która orientuje się tylko w tym, co wyświetla jej system. Dorota i Mariusz Frąk, Lublin

Banki bez ograniczeń

Śledzę ze szczególną uwagą notowania franka i kursy walut w banku, ponieważ kredyt mam w tej walucie. Czuję się oczywiście oszukana przez bank i rozgoryczona tym, że państwo, czy taka instytucja jak Komisja Nadzoru Finansowego pozwala, aby banki legalnie oszukiwały swoich klientów.

Oczywiście w momencie pobierania kredytu bank kalkulował moje raty według kursu NBP i nie wspomniał, że ma pełną dowolność (jak się ostatnio dowiedziałam z prasy) na ustalanie kursu franka.

Kiedy zapytałam w banku dlaczego kurs franka jest taki wysoki, otrzymałam kłamliwą odpowiedź, że jest to bankowy kurs średni.

Czy naprawdę banki mogą dowolnie ustalać kurs waluty, nie mają żadnych ograniczeń? Iwona Ciechanowska

Jak to policzyć

Piszę w sprawie ,,Multibanku", który oszukuje swoich kredytobiorców. Mam w tym banku od przeszło2 lat kredyt hipoteczny we frankach szwajcarskich. oprocentowanie tego kredytu jest uzależnione od Liboru. Gdy w październiku Libor poszedł do góry, bank natychmiast podniósł oprocentowanie kredytu, gdy Libor się obniżył, Zarząd banku nie zamierza obniżać oprocentowania. Gdy zadzwoniłem do banku, zaoferowano mi przejście na nowe warunki umowy ze znacznie wyższą marżą bankową. Oczywiście odmówiono mi oficjalnego zarejestrowania reklamacji. Zawsze ratę kredytu spłacam w terminie, nawet nadpłacałem raty i nie spodziewałem się, że bank postąpi tak nieuczciwie. To jest bardzo zły sposób banku na obronę przed kryzysem. Znajomym, posiadającym podobne kredyty w innych bankach oprocentowanie obniżono. serwo

Jak zrobić, żeby kredyt się nie spłacał

Być może zainteresuje Państwa przypadek Deutsche Banku, który znalazł sposób na nie obniżanie raty kredytu w systemie rat równych mimo spadającego oprocentowania referencyjnego (w przypadku kredytów CHF jest to trzymiesięczny LIBOR).

Zgodnie ze standardową umową kredytową bank zwiększa ratę w przypadku gdy rośnie stopa referencyjna, w przypadku natomiast gdy stopa referencyjna maleje bank zmniejsza część odsetkową ale automatycznie podwyższa ratę kapitałową, w ten sposób, że rata nie ulega zmianie. Zmianie (skróceniu) ulega jedynie okres kredytowania. Ten mechanizm powoduje, że rata miesięczna w CHF może jedynie rosnąć, więc w aktualnej sytuacji wysoki kurs walutowy nie zostanie skompensowany przez niższe oprocentowanie - te dwa czynniki się skumulują.

Dla porównania w sierpniu rata łączna w CHF wynosiła około 1259 CHF co w przybliżeniu odpowiada 2525,00 PLN natomiast rata za styczeń wyniosła 1273 CHF, a w PLN około 3612,00.

Dodatkowo bank aktualizuje oprocentowanie po zakończeniu kwartału, czyli pierwszą ratą z obniżonym oprocentowaniem będzie rata za luty, która jak wspomniałem nie zostanie obniżona z uwagi na spadek oprocentowania, gdyż obniżka odsetek zostanie zastąpiona takim samym podwyższeniem raty kapitałowej. Oznacza to, że mimo spadku oprocentowania rata kredytu w PLN na przestrzeni pół roku wzrosła o ponad 1000 PLN i nie ma szans na jej spadek. Marcin S.

Protest do banku

Chciałbym upublicznić za Państwa pośrednictwem mój list wysłany do Jarosława Mastalerza Dyrektora Pionu Bankowości Detalicznej BRE Banku.

Zgłaszam na Pana adres mój protest przeciwko nieuczciwym praktykom doświadczanych przez klientów Pana banku, którzy wzięli kredyt hipoteczny w CHF przed wrześniem 2009 i nie obniżono im oprocentowania mimo znacznej redukcji tego oprocentowania przez Szwajcarski Bank Narodowy.

Zaliczam się do grona tych Klientów i czuję się bardzo pokrzywdzony a wręcz okradziony przez Państwa takim postępowaniem.

Domyślam się że mail ten do Pana bezpośrednio raczej nie dotrze, ale mimo wszystko pozwolę sobie na przedstawienie kilku faktów:

- jestem Państwa wiernym Klientem od 7 lat, ponieważ przez cały ten czas wierzyłem w dobrą współprace i miałem do Państwa ogromne zaufanie,

- korzystam z licznych Państwa ofert i produktów finansowych biorąc je za najbardziej konkurencyjne wobec innych ofert bankowych,

- brałem udział w Państwa kampanii reklamowej ł lat temu poświęcając czas udostępniłem swoją twarz w spocie reklamowym robiąc to z pełnym przekonaniem

- Państwa usługi doradzam wszystkim którzy pytają mnie o uczciwy bank internetowy,

- zachwalam naszą współpracę przy każdej możliwej okazji i w każdych okolicznościach,

- do dnia dzisiejszego byłem również bardzo zadowolony z kredytu hipotecznego udzielonego przez Państwa Bank będąc pewny swojego bezpieczeństwa i stabilności finansowej.

- od paru dni jestem namawiany na kartę kredytową Radość Życia i bliski byłem podjęcia pozytywnej decyzji, ale biorąc pod uwagę Państwa postępowanie z oprocentowaniem mojego kredytu hipotecznego, jestem daleki od skorzystania z tej oferty i z jakichkolwiek innych ofert.

W sytuacji gdy nie zmienicie Państwo podejścia do mnie i do wielu mi podobnych Klientów, wszystkie wymienione wyżej fakty będzie można pisać w czasie przeszłym. Przeglądając na forach opinie innych ludzi wobec takiego postępowania względem Nas można by sądzić, że protesty tego typu będą się nasilać, żeby uzmysłowić Państwu skalę problemu i przyczynią się wreszcie do wprowadzenia koniecznych zmian. Nie obniżenie oprocentowania kredytu hipotecznego uważam za nieuczciwość - szczególnie, gdy wspomnę sytuację sprzed roku, kiedy to w miesięcznych odstępach wysyłaliście kilka harmonogramów spłaty z coraz to wyższym oprocentowaniem. Po znacznym obniżeniu tego oprocentowania przez Bank Szwajcarski nowego harmonogramu niestety nie wysłaliście i żadnych kroków w tym kierunku nie podjęliście żerując na swoich Klientach.

W mojej ocenie w obecnej sytuacji kryzysu finansowego, utrzymanie takiego poziomu oprocentowania, przy postępującej deprecjacji złotówki może w niedługim czasie spowodować, że te zobowiązania mogą zyskać w najbliższym czasie miano "złych kredytów". Niesie to za sobą osłabienie pozycji Banku i spadek zainteresowania . W obecnej chwili badając zdanie innych da się odnieść wrażenie, że dołożą oni starań, by obecna sytuacja do jakiej doprowadziliście, będzie miła swój medialny oddźwięk, pomijając zaistniały już fakt ogólnodostępnych negatywnych opinii portali internetowych. Arkadiusz Rothbard, zawiedziony klient

Dobrze Wam tak

Nie podzielam zdania rozgoryczonych kredytobiorców we frankach. Przymierzając się do kredytu, który potrzebowałem, przeglądałem oferty banków także we frankach. Nie jest prawdą, że nie można było otrzymać wiadomości o spreadzie, jednak kredytobiorcom wszystkie niedogodności przesłaniała wizja tanich rat. Wiem, bo znajomi wskazywali na niższe raty jako decydujący warunek wzięcia kredytu, ignorując uwagi o niedogodnościach. Gdy raty były niższe, było OK., teraz gdy sytuacja się zmieniła, najlepiej zwalić winę na pazerne banki, zapominając o własnej indolencji i beztrosce. Gdy decydowałem się na większe raty, lecz w złotówkach, znajomi moje przestrogi kwitowali stukaniem się w czoło. Ciekawi mnie czy uda się im wymusić na bankach zmniejszenie spreadu, uważam, że za wcześniejsze mniejsze raty teraz przychodzi płacić im cenę wyrównania. Mariusz G.

Nie jesteśmy bez praw!

Mam zdecydowaną nieprzyjemność i nieszczęście należeć do klientów najbardziej pazernego banku na Państwa liście, co wywołuje we mnie pełną determinację jak najszybszego spłacenia pozostałego salda kredytu, definitywnego zaprzestania korzystania z jakichkolwiek usług tego banku w przyszłości i ostrzegania każdej potencjalnej ofiary Dombanku przed, nie daj Boże, wpadnięciem w sidła tego lichwiarza.

Fatalną sprawą jest to, że zarówno KNF jak i UOKiK umywają ręce od jakże potrzebnego nałożenia kagańca na tę pozbawioną hamulców chciwość. Czyżby niczego nie nauczył ich obecnie przeżywany światowy kryzys finansowy, którego pierwotną i najbardziej bezpośrednią przyczyną była właśnie nienasycona chciwość banków i różnych instytucji finansowych ?

Skoro nie ma żadnych reguł gry, jeśli chodzi o możliwość stosowania przez banki dowolnej rozpiętości widełek pomiędzy kursami kupna i sprzedaży walut, jak również częstotliwości wprowadzania zmian (zawsze korzystnych dla banku) w tym zakresie, to z pewnością istnieje możliwość dobrania im się do skóry, ponieważ w swej pazerności zapędziły się tak dalece, że, moim zdaniem, ignorują, a raczej przeoczają, obowiązujące normy prawne.

Trzy konkrety:

1. Wbrew temu co się dość powszechnie pisze, również w artykułach GW, część przyszłych klientów banków starających się o uzyskanie kredytu hipotecznego, do których i ja się zaliczam, domagała się ustalenia w umowie max spreadu. Oczywiście mój bank nie zgodził się na wprowadzenie takiego zapisu do umowy utrzymując, że standardowa umowa nie przewiduje takiej klauzuli i zapewniając, że jego zarobkiem jest prowizja od kredytu i marża, zaś spread, jak to wówczas określono, nie przekracza 6 gr (w odniesieniu do CHF) i jego funkcją jest li tylko zabezpieczenie ryzyka kursowego w okresie pomiędzy dniem ustalenia kursu i dniem spłaty. W tamtych dobrych czasach, kiedy świat wyglądał zupełnie inaczej, uśpiło to moją czujność i dałem sobie spokój, z góry spisując na ew. straty owych 6 gr.

Wierzę, że osoba, która była moim doradcą z ramienia banku potwierdziłaby dzisiaj w całej rozciągłości te fakty, ponieważ nie jest już związana ze swym ówczesnym pracodawcą.

2. Nawet jeśli bank w momencie podpisywania umowy kredytowej nie zgadza się na zapis dot. spreadu, to praktycznie stosując określone widełki w chwili spłaty przez dłużnika pierwszej raty kredytu, ustala tę rozpiętość na cały okres trwania umowy, innymi słowy, jest to moment wejścia takiej umowy, a raczej nie zapisanego w niej ograniczenia max spreadu, w życie. W przeciwnym razie dopuszcza się do pełnego woluntaryzmu wyrażającego się zmianą warunków umowy już po jej zawarciu. Jaka w tym ochrona konsumenta? Jestem pewien, że dobry prawnik potrafiłby przekuć ten argument na twardy dowód dla sądu.

3. Najważniejsza sprawa. Tuż przed terminem zapadłości kolejnej raty kredytu (terminy spłat, jak wiadomo - naturalnie dla wygody dojenia klientów przez bank, ustalane są na koniec miesiąca), z reguły 29-tego dnia miesiąca liczącego 31 dni lub 28-ego w miesiącu 30-dniowym, bank ustala kurs waluty, po którym ma być spłacony kredyt.

Co ciekawe, kurs ustalany jest zawsze znacznie powyżej kursu dnia, w którym zostaje ustalony i zawsze na 2 kolejne dni. Co więcej, jeśli w dniu spłaty raty nastąpi spadek kursu rynkowego, bank bezczelnie inkasuje dla siebie całą dodatkową korzyść, jaką z tego tytułu osiąga. Oznacza to, że bank ignoruje rynkowe zmiany kursów. Akceptując taką zasadę, choćby nawet co do wyjątku, dopuszcza się stosowanie dowolnych kursów, tj. np. stałego wzrostu kursu waluty ustalanego przez bank w warunkach spadkowej jego tendencji na rynku. Wyobrażam sobie, że ten argument jest podstawą do dochodzenia od banków nienależnych korzyści i ukrócenia stosowanego procederu.

Tłumaczenie UOKiK, że nie może ograniczać wolnej konkurencji na rynku poprzez regulowanie rozpiętości widełek kursowych (czytaj: ceny kredytu) jest nie zaakceptowania, ponieważ każdy kredytobiorca jest z reguły w trwałej, długookresowej relacji ze swoim bankiem i nie ma, szczególnie w obecnych warunkach, szans na skonsolidowanie swojego zadłużenia w innym, mniej pazernym banku ze względu na znaczne koszty takiej operacji, brak dostępności kredytów, ryzyko przeszacowania zabezpieczeń itd.

Stan jest taki, że instytucje powołane do dbałości o zdrowy rynek i ochrony słabszych uczestników gry rynkowej, de facto zdają się bronić interesów banków w ich ekstremalnie nieczystej grze.

Mam nadzieję, że rozpoczętą kampanią doprowadzicie Państwo do zmiany zasad funkcjonowania rynku kredytów hipotecznych w tym kraju, co będzie miało w długim okresie czasu zbawienny wpływ na poprawę zaufania klientów do instytucji finansowych, a w konsekwencji na poprawę koniunktury i łatwiejsze wyjście z kryzysu. Jacek Karasiewicz

Jeśli porówna się dwa banki

Ze sporym niepokojem przyglądam się ostatnim dużym wahaniom kursowym franka szwajcarskiego, który w przeciągu ostatnich 6 miesięcy zdrożał o ponad 25%, ale jeszcze większy niepokój ogarnia mnie, gdy analizuje koszty zaciągniętych przeze mnie kredytów, które są bezpośrednim skutkiem prowadzącej przez mBank polityki kosztowo-przychodowej.

Analizując w ostatnim okresie oprocentowanie kredytu frankowego, stwierdzam, że było ono ustalane znacznie wyżej niż w pozostałych analizowanych przeze mnie bankach, np. dla takiego samego kredytu branego w 2005 roku u Państwa oraz w Fortis banku, dla którego w owym czasie oprocentowanie było porównywalne dla takich samych parametrach kredytu, ale bazowało na innym schemacie wyliczeniowym (tzn. w Fortis banku LIBOR + marża, u Państwa oprocentowanie definiowane przez bank na podstawie aktualnej sytuacji rynkowej (stawki LIBOR).

W chwili obecnej oprocentowanie wyżej wymienionego kredytu wynosi w mBanku 4,25 % a w Fortis banku tylko 2,38 %. A więc obecna, tzn. po trzech latach trwania kredytu różnica w oprocentowaniu wynosi 1,87 %!

Analizując w tym samych czasie różnice między kursem kupna a sprzedaży franka szwajcarskiego, który na moment zaciągania kredytu (1.09.2005) wynosił 7,47 gr (przy średnim kursie CHF/PLN 2,6) a w ostatnim tygodniu został zwiększony do 17,24 gr (przy średnim kursie CHF/PLN 2,8).

Tak, więc różnica ta, tzw. "spread" został zwiększony (po uwzględnieniu różnic zmian kursu CHF/PLN) o 128% !

Pragnę nadmienić, iż drugi z analizowanych banków (Fortis) umożliwia spłatę kredytu hipotecznego bezpośrednio w walucie, wiec jedyny "spread", który ponoszę to ten kantorowy.

Argument "spreadu" jest w powyższej analizie wymieniony jako osobiste przemyślenie, które prowadzić będzie do lokowania swoich oszczędności w banku propagującym bardziej etyczne zachowania w stosunku do swoich stałych klientów. Bogdan Puch

To nie jest ich (banku) kredyt

Wziąłem kredyt we frankach w Banku BPH. Ten bank został przejęty przez Pekao S.A. Który nigdy nie udzielał kredytów we frankach.

Niestety czuje się jak niechciany klient. Kredyt w wysokości ok. 190 tys. franków, lokaty i oczywiście rachunek bankowy. Ponieważ mam w umowie Libor 6M (zmiany w październiku i kwietniu) obniżki stóp procentowych w Szwajcarii w ogóle nie odczułem. Aktualnie Libor 3M to ok. 0,7%.

Mój Libor w tej chwili to prawie 3,2%. Jeżeli dodamy do tego wysoki kurs franka, to niestety raty mam bardzo wysokie. Napisałem podanie, aby zamienili mi libor 6M na 3M, aby urealnić oprocentowanie. Nie zgodzili się ponieważ stwierdzili że oni tego kredytu nie udzielali, we frankach też nie udzielają, więc nic nie będą zmieniać. Co mogę w tej sytuacji zrobić aby przez kolejne 3 miesiące nie płacić tak drakońskiego oprocentowania? Paweł Zieliński

Pomocy!!!

Chciałbym opisać moją sytuację związaną z zaciągniętym kredytem hipotecznym w Banku Millenium. Kredyt ten został zaciągnięty przede wszystkim na spłatę dwóch kredytów hipotecznych na tę samą nieruchomość - jednego (cel remontowy) w walucie polskiej (PLN) drugiego (zakup) we franku szwajcarskim (CHF) w banku Pekao S.A. Kredyt we franku szwajcarskim był brany na pokrycie spłaty, która w sierpniu wynosiła niecałe 250 000 zł. Dodatkowo II transza w wysokości 40 000 zł (dotychczas nie uruchomiona) miała pójść na spłatę kart i limitów kredytowych w wys. 20 000 oraz w pozostałej kwocie na cel dowolny.

I transza uruchomiona 22.10.2008 w wysokości 102 261,59 CHF, co stanowiło w/g kursu z dnia uruchomienia 2,4496 kwotę 250 499,99 PLN zaksięgowała się na wskazanym przez bank Pekao koncie i:

a) w części 49 006,09 spłaciła w całości kredyt w złotych

b) w części 201 493,95 została zablokowana na koncie kredytu w CHF ze względu na niewystarczające środki do pokrycia całkowitej spłaty.

Kurs franka w czasie przygotowywania umowy wynosił ok. 2,10-2,20, w dniu podpisywania ok. 2,35 i niestety w przeciągu weekendu następującego po uruchomieniu kredytu kurs CHF w Pekao wzrósł do ok. 2,52 zł. Od tego dnia ulegał wahaniom w różnych kierunkach, nigdy nie spadając do kwoty 2,35 i niestety systematycznie rosnąc aż do dzisiejszego wyjątkowo wysokiego kursu 2,93 (kurs sprzedaży w Pekao S.A. z 15.01.2009)

Do spłaty na koncie Pekao SA pozostaje 87 966,87 CHF, co na dzień 15.01.2009 r. daje kwotę 257 742,92 PLN. + 2% od wcześniejszej spłaty.

Na koncie w Pekao S.A. jest, wciąż zablokowane, 201 493,95 czyli różnica jest dramatycznie duża. Każdego dnia może być zresztą większa lub mniejsza, trudno o skuteczne przewidywania. Dotychczas za namową obu banków i doradców kredytowych, czekałem na lepszy kurs, ufając że obniżki stóp procentowych wpłyną na umocnienie złotego, tak się jednak nie dzieje. Bank Millenium uruchomił kredyt po kursie kupna. Na konto w Pekao S.A. wpływają więc złotówki - które ten z kolei bank wymienia po kursie sprzedaży. Ta dwukrotna wymiana powoduje absurdalną w gruncie rzeczy, choć zgodną z prawem sytuację, że kredyt w CHF nie wystarcza na pokrycie innego kredytu w CHF.

Poza nieprzewidywalnym w wyniku kryzysu światowego kursem franka i ryzykiem jakie ze sobą niesie kredyt walutowy, czego byłem i jestem świadom, są jeszcze chyba inne przyczyny tak poważnej sytuacji:

- Finalizowanie umowy zajęło dwa miesiące mimo tego, że dokumenty dostarczałem od ręki, w końcu, na początku października okazało się, że do spłaty kredytu w Pekao brakuje 4000 zł. Dziś mogę żałować, że nie wyjąłem tych pieniędzy i nie dopłaciłem - ale wtedy usłyszałem w banku, że kurs na pewno spadnie, a oni zresztą proponują dobranie mi kredytu. Pomyślałem - dobrze, spróbujemy. Dobieranie kredytu zajęło ok. tygodnia - w trakcie którego gruchnęły kolejne dramatyczne wieści z giełdy, kurs jeszcze wzrósł, a bank nie zgodził się na dobranie kredytu. Wysłano mi w tzw. międzyczasie pismo do podpisania, że zgadzam się na przelanie transzy. Bank Millenium wycofywał wszystkie dane promesy i nawet podpisane umowy kredytowe. W dniu kiedy podpisano dyspozycję wypłaty mojego kredytu zadzwoniła do mnie pani z infolinii Millenium, żeby mnie poinformować, że wycofują się z wydanej decyzji kredytowej (sic!) Myślę, że działali w dużej panice. Mimo to wypłaty dokonano. Wysłano transzę w weekend, a po nim kurs wzrósł do 2,52. Wtedy brakowało już ok.20.000

Nie chcę się przedstawiać jako "ofiara strasznego banku", zdawałem sobie sprawę z ponoszonego ryzyka, jednak sytuacja jest skomplikowana i jako człowiek pozbawiony wykształcenia związanego z bankowością i prawem bankowym nie czuję się na siłach, żeby znaleźć sensowne rozwiązanie. Mimo kontaktów z bankiem, nie mogę na razie liczyć na ich pomoc. Doradca kredytowy rozkłada bezradnie ręce i mówi, że "nie wie jak mi pomóc i co zrobić" "to pierwszy taki przypadek", "niech się Pan kogoś poradzi".

Jak na razie zaproponowano mi złożenie w Millenium podania o przedłużenie terminu złożenia dokumentów o spłacie kredytu w Pekao S.A. oraz o przesunięcie kwoty wolnej 20.000 (II transza kredytu) z celu dowolnego na cel mieszkaniowy. Mam tez poprosić Pekao S.A. o spłatę częściową kredytu kwotą która jest zablokowana na koncie . Jednak jak wszyscy wiemy kurs jest niespokojny cały czas. Dziś (15.01.2009) "brakuje" ok. 61 000 złotych.

W tej chwili spłacam obydwa kredyty hipoteczne i jeszcze daję radę. (!) Ale zupełnie nie wiem co robić. Byłbym wdzięczny za jakiekolwiek wskazówki. Do wczoraj czekałem, ale zdecydowałem się napisać do Państwa i wysłałem podobny list do Departamentu Ochrony Klientów - Komisji Nadzoru Finansowego. Michał Sieczkowski

To przecież wirtualne franki!

W dyskusji o spreadzie niemal wszystkie media zapominają że większość "frankowych" kredytów dotyczy franków wirtualnych do których spread nie powinien być stosowany. Odpowiedzialne za to jest m.in. Ministerstwo Finansów które najwyraźniej nie narzuciło bankom konieczności stosowania odpowiednio precyzyjnych zapisów w umowach z klientami, tzn. a) kredyt może być udzielony i wypłacony w walucie tzn. franku, b) kredyt może być nominowany w walucie tzn. w franku i wypłacony w złotych

W przypadku a) spread może być stosowany jeśli klient sam nie spłaca we frankach tylko powierza bankowi przeliczanie wpłaconych złotówek.

W przypadku b) mamy tylko franka wirtualnego (wypłata i wpłata w zł, o żadnym przepływie franków nie ma mowy) więc kredyt i raty powinny być przeliczane po aktualnym średnim kursie NBP.

Umowy z bankami powinny precyzować, z którego z dwóch powyższych wariantów będziemy korzystać... i jestem pewien że większość klientów kalkuluje swoje możliwości licząc na średni kurs NBP. Jacek Majkowski

Zyski banków

Nawiązując do środowej rozmowy z Norbertem Jeziolowiczem, to trudno nie zauważyć, iż reprezentuje interesy polskich banków. Sformułowanie cyt. "zawsze ostrzegaliśmy, że zaciąganie kredytów w walucie wiąże się z większym ryzykiem" jest tak naprawdę lekceważeniem nas klientów. Wiadomym jest, iż zaciąganie kredytu w walucie jest obarczone ryzykiem kursowym, związanym z różnymi mechanizmami rynkowymi, sytuacją geopolityczną, itp, i z tym się można pogodzić, jako coś niezależnego ani od banku, ani od jego klienta. Ale nie zgodzę się, że do takiego ryzyka powinienem był zaliczyć spread, w dużej mierze zależny od banku.

Biorąc kredyt w Dombanku, we frankach szwajcarskich wiosną 2007 roku i końcową transzę w sierpniu 2008, różnica w spreadzie wynosiła 14-15 groszy. Od kilku natomiast miesięcy różnica ta wynosi 100% więcej tj. 36-38 groszy. Trudno nie nazwać tego inaczej, jak tylko lichwiarstwem pierwszej klasy. Banki brutalnie wykorzystują trudną sytuację klientów, wręcz ich skazanie na banki, w których zaciągnęli kredyty (w związku z niskimi marżami bankowymi jakie obowiązywały do niedawna), i tak naprawdę nieopłacalność przenoszenia się aktualnie do konkurencji, ze względu na drastyczne zwiększenie tychże marż. Banki mają tego świadomość i w biały dzień bezwzględnie dorabiają na swoich klientów, co jest podwójnie uciążliwe ze względu na wysoki kurs franka szwajcarskiego.

Zapytam się w związku z tym ww. doradcy N. Jeziołowicza, jaki my mamy wybór i czy to Pan nazywa wolnym rynkiem, ewidentne zdzierstwo i wykorzystywanie sytuacji bez wyjścia zdecydowanej większości osób, które w celu zapewnienia dachu nad głową swoim rodzinom dla ich prawidłowego funkcjonowania, podjęło jedną z najważniejszych decyzji życia, wiążąc się na 25-30 lat z takim, a nie innym obciążeniem finansowym. Tenże Pan po prostu robi sobie z nas wszystkich przysłowiowe "jaja". Bardzo dziękujemy za te pseudo-rady i pseudo-tłumaczenia przez takowych ekspertów-doradców.

Bardzo bym prosił redakcję, o bardzo szerokie potraktowanie tegoż tematu, w dłuższej perspektywie czasowej, podjęcie wręcz szerszej dyskusji społecznej, z silnym zaangażowaniem polityków i innych osób decyzyjnych. Robert Schneider, Opole

P.S. Teraz też wiemy, skąd m.in. te wielosettysięczne i milionowe zyski banków.

Kredyt w warunkach kryzysu

Podziękowania za zajęcie się losem tych, co dali się wpuścić w maliny. To rozbój w biały dzień! Spłacam kredyt na dom w GE Money. Nie było łatwo. Najpierw kurs franka był strasznie niski, więc angażowałam własne oszczędności zwlekając z braniem kolejne transzy kredytu. Ostatecznie w lipcu, zgodnie z umową kredytową musiałam podjąć ostatnią transzę po kursie 2 zł. Po miesiącu kurs tak gwałtownie podskoczył, że wysokość raty była dla mnie szokująca. I w dodatku bank podniósł spread - w lipcu wynosił 11 gr a teraz 17 gr na każdym franku. Bank podniósł sobie dochód kosztem kredytobiorców.

Żałuję też wymuszonej umowy ubezpieczenia na życie ze wskazaniem funduszu AEGON. Co miesiąc od momentu podpisania umowy kredytowej wpłacam tam 200 zł składki. Zapewniano mnie, że po 12 latach będę mogła wycofać zgromadzone pieniądze, Aegon miał pomnażać te moje fundusze, lokując je tak, żebym po 12 latach mogła wcześniej spłacić kredyt. Niestety fundusze nie tylko nie są pomnażane, ale co miesiąc tracą na wartości. Nie mogę zrezygnować z wpłat do Aegon, bo wtedy zgodnie z umową bank podniesie mi oprocentowanie kredytu, więc jestem w sytuacji bez wyjścia. Jadwiga Konarska

Rozbój - 50 zł za informację

Co miesiąc bankowi płacimy odsetki od kredytu i jest wszystko OK., a gdy przychodzi nowy rok i piszemy prośbę do banku o informacje, ile tych odsetek zapłaciliśmy (potrzebna ta informacja do rozliczenia podatkowego - ulga odsetkowa), to bank PKO BP ponownie od nas kasuje od 50 zł w górę, za taką informację. Dla mnie to jest złodziejstwo.

A co do spreadu pani w banku nie potrafiła mi dokładnie powiedzieć, ile on wynosi w PKO BP, zaś podwyżki kredytu tłumaczyła tym, że koszt franka w rozliczeniu międzybankowym wzrósł z 0,08 do 0,1 proc. Ale o tym oczywiście także nie było mowy w umowie kredytowej. Jakub S.

Problem z LIBORem

Bank, w którym mam kredyt hipoteczny - Metrobank - nie dość, że ma jeden z największych spreadów, to również ma dziwną, jak mi się zdaje, politykę odnośnie aktualizacji LIBORu. Od stycznia obniżono mi LIBOR tylko o niewielki proc., natomiast pełną obniżkę mam odczuć dopiero w kwietniu... Boję się podliczyć, ile bank zarabia na obniżce stóp procentowych CHF i zastanawiam się czy byłby równie opieszały w uwzględnieniu ewentualnej podwyżki stóp? Jan Sukiennik

Spread także dla kredytów złotowych

Piszecie Państwo, że ludzie, którzy zaciągnęli kredyty we frankach mają problemy ze spreadem walutowym. To jeszcze nic! Najciekawsze jest to, że spread walutowy dotyka również te osoby, które otrzymały kredyt w złotówkach. Tak, to nie pomyłka! Jeśli ktoś, tak jak ja, ma kredyt w złotówkach indeksowany obcą walutą, to też musi płacić spread walutowy.

Gdy brałem kredyt marża była na poziomie 0,45 proc. Teraz marża banku jest na poziomie 3,5 proc. Bez uzasadnienia. Bez komentarza.

Tak się składa, że moje dochody są we frankach szwajcarskich. Wydawałoby się, że to dla banku świetna okazja, żeby otrzymywać spłaty rat we frankach, których na rynku bankowym brakuje, a dla mnie, żeby nie płacić spreadu walutowego. Nic bardziej błędnego. Bank nie zgadza się na spłaty rat kredytu we frankach, więc muszę spread walutowy płacić dwa razy. A skoro franków na rynku bankowym brakuje, to bank podwyższa spread.

Mam kredyt w mBanku i okazuje się, że muszę płacić raty o ok. 50 proc. wyższe niż to wynikało z analizy mojej zdolności kredytowej w momencie otrzymania kredytu. Wzrost wysokości raty nie wynika z ryzyk, które powinienem wziąć pod uwagę: walutowego i rynkowych stóp procentowych.

Kurs walutowy i rynkowe stopy procentowe (LIBOR) są obecnie na poziomie zbliżonym do wartości, które obowiązywały gdy brałem kredyt. Wzrost mojej raty o ok. 50 proc. wynika z pazerności banku.

Ponieważ wszyscy kredytobiorcy mają podobny problem, to jak tylko ludziom wyczerpią się oszczędności, będziemy mieli kryzys kredytów hipotecznych. Nieruchomości będące zabezpieczeniem kredytów jeszcze bardziej stanieją, koszty obsługi kredytów wzrosną, kredytobiorcy znajdą się między młotem a kowadłem. Stracą na tym wszyscy: i banki, i kredytobiorcy i całe społeczeństwo. Potem wszyscy będziemy się składać z naszych podatków na pomoc dla banków. Kredytobiorcom nikt nie pomoże, bo przecież ktoś musi ponosić skutki kryzysu finansowego. A. N.

Stopy spadają, oprocentowanie - nie!

Opiszcie proszę i naszą szczególną sytuację - dość liczną grupę osób, które zaciągnęły kredyty hipoteczne w mBanku i Multibanku (i być może również w innych bankach) na tzw. "starych zasadach", gdzie oprocentowanie było ustalane decyzją Zarządu Banku.

Jestem w grupie osób, które zaciągnęły przed laty kredyt hipoteczny w mBanku. Ja i wielu innych kredytobiorców mieliśmy świadomość, że jest to część BRE - dużej, stabilnej instytucji finansowej działającej zgodnie z obowiązującymi w Polsce przepisami prawnymi i na tym opierało się nasze zaufanie do kredytodawcy. Ja akurat, zupełnie świadomie zgodziłam się na zapis w umowie dot. oprocentowania zmienianego "decyzją zarządu banku" zgodnie ze zmianą stóp procentowych dla CHF i sytuacji rynkowej, zakładając, że jest rzeczą niemożliwą, aby legalnie działający bank w Polsce nie zmienił oprocentowania w przypadku zmiany stóp procentowych w Szwajcarii.

Wiele osób nie znających zasad ustalania oprocentowania kredytów przez banki tego zapisu być może w ogóle nie zauważyło. Zapis w umowie dotyczący oprocentowania działał bardzo sprawnie, dopóki Bank Szwajcarski podnosił stopy procentowe, przestał obowiązywać wówczas, kiedy stopy gwałtownie spadły - o ironio dlatego, żeby ratować kredytobiorców i hamującą gospodarkę światową.

Reasumując - oprocentowanie naszych kredytów nie uległo zmianie, pomimo spadku stawki referencyjnej dla franka z 2,93 proc. w październiku do 0,67 proc. w styczniu! Kiedy stawki rosły o 0,25 pp bank natychmiast podnosił nam oprocentowanie o 0,30 pp. Przy spadku powyżej 2 pp bank nie widzi żadnych powodów do obniżek.

W tym samym czasie mBank regularnie obniża oprocentowanie kredytów hipotecznych udzielonych na tzw. "nowych zasadach" (po 1.09.2006), czyli tych, gdzie oprocentowanie to LIBOR+ marża banku, potwierdzając tym samym, że stawki na rynku jednak uległy zmianie, tyle, że nie dla wszystkich, bo marża naszych kredytów z tygodnia na tydzień systematycznie rośnie.

Indagowani pracownicy banku nie są w stanie udzielić nam żadnych informacji dotyczących dalszych losów naszych kredytów, sytuacja jest opisana wyczerpująco na forum:

Jedyny pojawiający się na forum argument ze strony pracowników mBanku ("sytuacja na światowych rynkach finansowych uniemożliwia w tym momencie zmianę oprocentowania") jest dość mętny. Nasze "stare" umowy stanowią podobno niewielką część kredytów hipotecznych udzielonych przez mBank, co oznacza, że oto mała grupka polskich klientów została wytypowana do ratowania znajdującego się w trudnej sytuacji finansowej niemieckiego Commerzbanku, właściciela BRE.

Nie damy z pewnością rady, a opisany przypadek to moim zdaniem poważne naruszenie klauzul abuzywnych, gdzie bank w sposób sprzeczny z dobrymi obyczajami rażąco narusza nasze interesy i poprawia sobie wynik finansowy kosztem losowo wybranej grupy klientów. Czujemy się jak osoby, które zaciągnęły kredyt w lombardzie, a nie w legalnie istniejącym banku.

Bank dość haniebnie wykorzystuje obecnie nasze wieloletnie zaufanie. Nasze kredyty są dużo bezpieczniejsze od udzielanych ostatnio - mamy dawno już zbudowane i zasiedlone nieruchomości, wpisy w księgach wieczystych, kredyt stanowi często niewielką część rzeczywistej wartości nieruchomości i ...w nagrodę za to marżę na poziomie ok. 3,5! W moim przypadku np. kredyt to około 30 proc. wartości nowobudowanego domu w popularnej wielkomiejskiej lokalizacji. Oboje z mężem jesteśmy pracownikami dużych korporacji, nasze zarobki zdecydowanie przewyższają średnią krajową, rata kredytu niezależnie od kursu franka stanowi bezpieczną część naszych miesięcznych dochodów, kredyt jest obsługiwany prawidłowo. W podobnej sytuacji podejrzewam jest większość pozostałych posiadaczy "starych umów", ponieważ klientami mBanku przed laty zostawali głównie wykształceni, aktywni, dobrze zarabiający mieszkańcy dużych miast. Nasze nieruchomości wcale nie tracą za wiele na wartości (spadki cen nowowybudowanych nieruchomości w Warszawie czy w Krakowie są naprawdę niewielkie). Bożena D.

Zarabiają krocie

Proszę prześwietlić POLBANK EFG. Tam kurs sprzedaży CHF jest zazwyczaj ok. 30 gr wyższy od kupna! Bank w nieuczciwy sposób zarabia krocie! Jakub

Lepszy w złotych!

Dlaczego, gdy piszecie na temat kredytów hipotecznych opisujecie tylko sytuacje osób, które zadłużyły się w walutach obcych? Kiedy dwa lata temu wziąłem kredyt w złotych, znajomi pukali się w czoło - przecież wszyscy brali we frankach. Fakt w tym czasie moje raty kredytu poszły w górę, ale jakoś nie spotkałem artykułów GW na temat ciężkiej niedoli kredytobiorców hipotecznych w złotych. Dla mnie zła passa się skończyła. Wczoraj otrzymałem z banku nowy plan spłat rat. 120 zł mniej, i nie jest to ostatnie słowo. I co szanowna redakcja na to? w

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.