Zaczęło się. Banki żądają renegocjacji kredytów

Banki zaczynają renegocjować z klientami warunki spłaty kredytów hipotecznych. Polbank proponuje wybranym kredytobiorcom podwyżkę marży kredytu, a Bank Millennium - wykupienie dodatkowego ubezpieczenia. Wszystko przez drogiego franka, który wywindował wartość wielu kredytów o 30-40 proc. w górę.

Przed miesiącem ekspert rynku nieruchomości Andrzej Saniewski ostrzegał na łamach "Gazety", że banki będą chciałby zmusić klientów do zapłacenia wyższej marży kredytowej. Chodzi o osoby, których kredyt - z powodu spadku cen nieruchomości oraz wzrostu kursu franka szwajcarskiego - stał się wyższy od wartości kupionego za pożyczone pieniądze mieszkania. Jego zdaniem zagrożonych renegocjacją warunków może być nawet 100-200 tys. umów kredytowych.

Ten czarny scenariusz zaczyna się sprawdzać.

Propozycja nie do odrzucenia

Do wybranych klientów Polbanku od kilku dni dzwonią doradcy z działu kredytowego i zapraszają ich na spotkanie w sprawie nowych warunków spłaty kredytu.

- Zadzwonili w zeszłym tygodniu. Pan powiedział, że bardzo mu przykro, ale wartość zabezpieczenia kredytu zmalała i chcą omówić sytuację. Podobno jestem jednym z kilkudziesięciu klientów, do których zadzwonili. Nie poszłam na spotkanie, bo się boję - opowiada pani Julia z Warszawy.

"Gazeta" dotarła do kilku osób, które spotkały się z doradcami Polbanku.

- Otrzymałem propozycję nie do odrzucenia - albo zgodzę się na jeden z trzech warunków proponowanych przez bank, albo... Doradca zaczął straszyć, że notatkę ze spotkania prześle do bliżej nieokreślonej "góry". Nie dopowiedział, co się wtedy stanie. Zasugerował, że bank może wypowiedzieć mi kredyt. I będę musiał oddać z dnia na dzień 350 tys. zł - opowiada z kolei pan Krzysztof, inny klient Polbanku.

Z naszych ustaleń wynika, że Polbank proponuje klientom trzy rozwiązania: nadpłatę różnicy pomiędzy zaciąganym kredytem a obecną wartością zadłużenia, dołożenie kolejnej nieruchomości do listy zabezpieczeń kredytu albo podwyżkę marży kredytowej o 0,5 proc. Nie ma znaczenia to, że do tej pory kredyt był rzetelnie spłacany przez klienta. - Od razu podsunęli mi do podpisania aneks, w którym sam proszę o podwyższenie marży, bo "pragnę zrekompensować powstałe i aktualnie istniejące ryzyko banku" - opowiada Krzysztof.

Bank potwierdza, że zaprasza wybranych kredytobiorców na rozmowy, ale nie zdradza, ile osób jest na "czarnej liście". - Wzrost kursu franka spowodował wzrost naszego ryzyka, stąd taka decyzja - tłumaczy Paweł Maliszewski z Polbanku. I dodaje, że wzrost marży proponowany przez bank klientom to rozwiązanie przejściowe. - Przewidujemy obniżenie marży do pierwotnej wartości, jeżeli kurs franka przez kolejne sześć miesięcy ustabilizuje się w pobliżu kursu z dnia zaciągnięcia kredytu. Chcemy być fair - zapewnia Maliszewski.

To niejedyny bank, który zaczął wyciągać rękę po dodatkowe pieniądze z kieszeni hipotecznych kredytobiorców. Podobne działania prowadzi już Bank Millennium. Jego pracownicy proponują wybranym klientom wykupienie dodatkowego ubezpieczenia. - Dwa tygodnie temu dostałem list z banku. Napisali, że ponieważ moje zadłużenie po trzech latach przekracza 80 proc. wartości nieruchomości, proszą mnie o wykupienie dodatkowego ubezpieczenia - opowiada pan Mirosław z Grudziądza. Koszt: 3 tys. zł. - Nie miałem wyjścia, zapłaciłem. Dalej było napisane, że jeśli ubezpieczenia nie wykupię w ciągu trzech tygodni, to wypowiedzą mi umowę kredytową - opowiada czytelnik.

Bank tłumaczy, że konieczność wykupienia dodatkowego ubezpieczenia wynika z umów kredytowych. - Kredyty walutowe, które w chwili udzielania przekraczały 80 proc. wartości nieruchomości, były objęte trzyletnim ubezpieczeniem niskiego wkładu. Może być ono przedłużone na dalszy okres, jeśli trzy lata po zaciągnięciu kredytu zadłużenie nie spadnie poniżej 80 proc. - tłumaczy Agnieszka Nachyła, dyrektor departamentu marketingu i bankowości hipotecznej. Wyjaśnia, że przedłużenie ubezpieczenia wiąże się z koniecznością opłacenia go na kolejne trzy lata. I dodaje, że klienci mają też inne wyjścia: mogą przedstawić aktualną wycenę nieruchomości, ustanowić dodatkowe zabezpieczenie albo spłacić część kredytu.

"Poszukam sobie nowego banku" nie działa

Czy postępowanie banków jest zgodne z prawem? Część klientów jest oburzona.

- Jak mogą mi mówić, że moja nieruchomość jest warta mniej niż kredyt, skoro nawet nie przysłali rzeczoznawcy, żeby to sprawdził? Moja kawalerka jest położona w dobrym punkcie Warszawy, jej cena spadła najwyżej o 10-15 proc. - skarży się Julia, klientka Polbanku. Ale przyznaje, że kredyt brała latem zeszłego roku przy kursie franka 2,1 zł. Teraz frank jest po prawie 3 zł, więc wartość jej kredytu poszła w górę o 30 proc.

Według Andrzeja Saniewskiego banki mają w ręku mocny argument. - W każdej umowie jest zapis, że jeśli wartość zabezpieczenia kredytu gwałtownie spadnie, bank może zażądać częściowej spłaty kredytu, poprosić o dodatkowe zabezpieczenie, a w skrajnym wypadku nawet wypowiedzieć umowę - tłumaczy. Ale bank może też powiedzieć: Drogi kliencie, przymkniemy oko na ten zapis, ale w zamian zgódź się na wyższą marżę. - Większość z klientów nie ma wyjścia i przyjmuje ultimatum banków. Przy obecnych wymaganiach banków nawet nie ma co myśleć o pogróżkach typu: "To ja poszukam sobie nowego banku" - dodaje Saniewski.

Niska marża - wysokie ryzyko

Jeszcze niedawno bankowcy zgodnym chórem zapewniali, że nie będą wyciągali ręki po pieniądze klientów, jeśli ci spłacają kredyty w terminie, niezależnie od wartości zadłużenia. Ale dziś stoją pod ścianą, bo z jednej strony muszą płacić bardzo wysokie stawki za depozyty, a z drugiej - mają w portfelu mnóstwo kredytów hipotecznych udzielonych lekkomyślnie z bardzo niską marżą. W zeszłym roku i dwa lata temu można było w bankach wytargować nawet kredyty z marżą poniżej 1 proc.

Dziś do takich kredytów bankowcy dopłacają. A wysoki kurs franka to wygodny argument, by wydusić z klienta dodatkowe opłaty. Marek Juraś, analityk DM BZ WBK, spodziewa się, że inne banki też będą próbowały renegocjować marże i dokładać klientom dodatkowe ubezpieczenia.

- Ceny kredytów hipotecznych były wyznaczane przy zupełnie innej sytuacji rynkowej: płace rosły, ludzie nie martwili się o pracę. Teraz sytuacja radykalnie się odwróciła i ryzyko banków wzrosło - wskazuje.

Część banków na wzroście ryzyka kredytowego chce nawet zarobić. Niedawno Noble Bank prowadził akcję pod hasłem "Max Rata". Klientom, których kredyty z powodu drożejącego franka spuchły tak, że zadłużenie przekroczyło wartość nieruchomości, bank zaproponował czasowe obniżenie rat. - Mieliśmy przez dwa lata spłacać miesięcznie 1,2 tys. zł zamiast obecnych 2,7 tys. zł pod warunkiem, że zgodzimy się na wydłużenie kredytowania o 20 lat, dopisanie do kapitału reszty długu i zapłacimy 6 proc. prowizji - opowiada pani Agnieszka. Koszt obsługi kredytu 250 tys. zł wzrósłby o 77 tys. zł.

Czytelniczka się nie zgodziła, ale wtedy doradca Noble Banku zmienił ton. - Powiedział, że jeśli nie przyjmiemy tej propozycji, będziemy musieli przedstawić bankowi dodatkowe zabezpieczenie. Stwierdził, że nie ma wyjścia, to było ultimatum - mówi pani Agnieszka. Joanna Fatek z Noble Banku zapewnia, że nie stawia klientów pod ścianą. - Część z nich może mieć teraz problemy ze spłatą rat. Chcemy im pomóc. O żadnych naciskach nie ma mowy.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.