Masowe bankructwa deweloperów. Na Florydzie taniej niż w Warszawie

W sądach znajduje się ponad sto wniosków o otwarcie postępowań upadłościowych firm deweloperskich - dowiedział się dziennik "Polska". Jeszcze we wrześniu było ich tylko 30. Tymczasem ceny mieszkań w Polsce nadal należą do najdroższych na świecie.

To dopiero początek nadciągającego kryzysu w branży budowlanej - przestrzegają eksperci z Konfederacji Budownictwa i Nieruchomości.

Łańcuszek upadłościowy dopiero się rozkręca - czytamy w dzienniku "Polska". Klienci nie kupują mieszkań. Deweloperzy, nie mając gotówki, ubiegają się o kredyty z banków na dokończenie inwestycji. Te zaś odmawiają pożyczek. Deweloperzy nie płacą więc w terminie podwykonawcom, ci zaś, by otrzymać pieniądze za usługi i postraszyć deweloperów, kierują wnioski do sądów o ich upadłość.

W najgorszej sytuacji są firmy deweloperskie, które budują głównie z wpłat klientów. Może im zabraknąć środków własnych na dokończenie inwestycji.

Nic dziwnego więc, że Konfederacja Budownictwa i Nieruchomości w liście skierowanym do premiera Donalda Tuska prosi rząd o pomoc. Branża domaga się obniżenia stawki VAT od materiałów i usług budowlanych z 22 do 18 procent i wprowadzenia specjalnej niższej stawki podatku dochodowego. Te działania - zdaniem branży - mogą powstrzymać falę bankructw.

Tymczasem dziennik "Rzeczpospolita" zwraca uwagę, że za równowartość niedużego mieszkania w Warszawie, na Florydzie można kupić dom, a w Rio de Janeiro prestiżowy apartament. - Wiele osób rozważa inwestycje w nieruchomości w regionach, gdzie ceny spadają już od dłuższego czasu, czyli np. w USA i Wielkiej Brytanii. I choć ceny w drogich lokalizacjach przekraczają tam nawet 40 tys. zł za mkw., to na przedmieściach jest tanio - mówi Paweł Grząbka, prezes zarządu w CEE Property Group.

Gazeta podkreśla, że fakt, iż nas na coś stać, nie oznacza, że powinniśmy to kupować. Ważniejsze od ceny nieruchomości są koszty jej utrzymania.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.