Czy powtórzy się krach mieszkaniowy sprzed 7 lat?

Czy w 2008 r. może się powtórzyć historia z początku tej dekady, gdy podwyżki stóp procentowych doprowadziły do krachu na rynku mieszkaniowym?

Chcesz kupić mieszkanie lub dom? Przeszukaj nasze oferty Chcesz sprzedać mieszkanie? Dodaj ogłoszenie w naszym serwisie

Po ostatnich podwyżkach stóp procentowych wielu pośredników i deweloperów z zapartym tchem czeka na dalszy rozwój wypadków. Najpewniej mają jeszcze w pamięci okres "schładzania gospodarki" z początku tego wieku, kiedy wskutek szalejącego bezrobocia dramatycznie spadł popyt na mieszkania. Np. w stolicy, gdzie w tym czasie budowano je z ogromnym rozmachem, na klientów czekały setki pustostanów. Ci, których było stać na mieszkania, woleli kupować nowe, co spowodowało, że ceny używanych spadły nawet o jedną trzecią!

W Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości przyznają, że nikt nie może mieć 100-proc. pewności, jak teraz zachowa się rynek. Jednak - jak przekonują analitycy tej organizacji skupiającej pośredników - jego załamanie jest dziś mało prawdopodobne, bo gospodarka rozwija się, a w efekcie maleje bezrobocie i rosną płace. "No i w odróżnieniu od tamtej korekty nie brakuje osób zainteresowanych kupnem nieruchomości" - czytamy w raporcie federacji.

Marcin Drogomirecki z serwisu Oferty.net potwierdza, że jesienią rynek wyraźnie się ożywił. - Po blisko półrocznej stagnacji znów zaczęła rosnąć liczba klientów poszukujących mieszkań - informuje analityk. Według niego może to świadczyć o tym, że oswoili się oni z wysokimi cenami.

A te, przynajmniej jeśli chodzi o średnie ofertowe, nie maleją. Z najnowszego raportu firmy doradczej Reas i serwisu GazetaDom.pl. wynika, że np. w Krakowie ta średnia wzrosła w listopadzie o blisko 6 proc., gdyż na rynku pojawiło się sporo mieszkań w cenie powyżej 10 tys. zł za m kw. Można tu znaleźć i tańsze lokum, ale ich wybór skurczył się. Miesiąc wcześniej co dziesiąte mieszkanie w tym mieście kosztowało mniej niż 6 tys. zł za m kw., a takich, które były droższe, ale ich cena nie przekraczała 8 tys. zł za metr, było aż 43 proc. Obecnie udział tych pierwszych na rynku stopniał do 8 proc., a drugich (w cenie 6-8 tys. zł za m kw.) - do 38 proc.

Niewykluczone, że w przyszłym roku tych najtańszych mieszkań, które pociągnęłyby średnią cenę w dół, będzie w ofertach biur pośrednictwa więcej. Sprzedający prawdopodobnie będą zmuszeni obniżyć ceny, gdyż deweloperzy rozpoczęli wiele nowych inwestycji. "Im więcej bloków budowanych w nowych technologiach i z większymi, lepiej zaprojektowanymi mieszkaniami, tym mniejszym zainteresowaniem będą cieszyć się mieszkania substandardowe" - ocenia PFRN. Za takowe uważane są m.in. w blokowiskach z wielkiej płyty na peryferiach miast. Wśród pośredników powszechna jest opinia, że atrakcyjne mieszkania nie stracą na wartości.

Oczywiście pod warunkiem, że nie pogorszy się dostępność kredytów. Firma Open Finance poinformowała, powołując się na dane z ośmiu banków będących największymi graczami na rynku kredytów hipotecznych, że w trzecim kwartale zaciągnęliśmy o prawie 9 proc. więcej kredytów niż w tym samym okresie przed rokiem. Jednak był to wynik o 10 proc. gorszy niż w drugim kwartale. - Najbardziej prawdopodobny scenariusz w obecnej sytuacji to umiarkowany wzrost popytu na kredyty, który może słabnąć, w miarę jak rosnąć będą stopy procentowe. W efekcie można spodziewać się stabilizacji cen nieruchomości lub ich wzrostu w granicach inflacji - komentuje analityk Open Finance Emil Szweda.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.