500-metrowy dom za 400 tysięcy - od komornika

Wielką willę w Radwanicach komornik sprzedał za niespełna 400 tys. zł. Wczoraj próbował eksmitować z niej byłego właściciela. Nie udało się

- Okradziono mnie w biały dzień - uważa Krzysztof Miziński, właściciel budynku. Przyznaje, że komornik miał prawo zająć nieruchomość, ale uważa, że jej wartość została drastycznie zaniżona.

Miziński jest radcą prawnym. Mieszka tuż pod Wrocławiem we wzorowanym na staropolskich dworkach domu, który - jak twierdzi - ma 482 m kw. powierzchni.

- W latach 90. prowadziłem we Wrocławiu cukiernię, świetnie prosperowała. Miałem pieniądze i wszystko inwestowałem w dom. To miała być siedziba rodowa, miejsce dla żony i synów. Spełnienie naszych marzeń - opowiada.

Z Włoch sprowadzał glazurę i meble, dach pokrył miedzianą blachą. Ogród, zaprojektowany przez architekta, obsadził z żoną ponad setką drzew i krzewów. W 1997 roku Radwanice zalała powódź. Dom państwa Mizińskich też. Na remont parteru i ogrodu wzięli 160 tys. zł kredytu pod hipotekę domu.

- Gdy spłaciłem połowę, moja firma zaczęła podupadać. Musiałem ją zamknąć - mówi pan Krzysztof.

Gdy przestał spłacać kredyt, bank wystąpił do komornika. Ten do oceny majątku powołał rzeczoznawcę z Głubczyc w województwie opolskim. Rzeczoznawca w 2005 roku oszacował nieruchomość na 585 tys. zł.

Miziński przekonuje, że dom jest wart trzy razy więcej, a rzeczoznawca m.in. zaniżył metraż budynku i wartość gruntu. Właściciel willi zaskarżył wycenę do Sądu Rejonowego w Oławie, ale przegrał.

Dom trafił na licytację. Za pierwszym razem nikt nie przyszedł, za drugim - po obniżeniu ceny wywoławczej - budynek został sprzedany za 389 642 zł. To równowartość 65-metrowego mieszkania we Wrocławiu.

- Tracę cały majątek. Pieniędzy z licytacji wystarczy na spłacenie długów. Ja zostanę z rodziną na ulicy - mówi Miziński. - Nie mam pretensji do banku, zrobił, co musiał. Nie spłacałem kredytu, więc zajęto mi dom. Ale żeby sprzedać go za tak skandalicznie niską cenę?

Komornik Andrzej Paluszek nie chce komentować sprawy: - Jest prawomocne postanowienie sądu przesądzające prawo własności, a zarzuty pana Mizińskiego rozpatrywały już sądy w dwóch instancjach. Nic więcej nie mam w tej sprawie do powiedzenia.

Jak to możliwe, że atrakcyjny dom poszedł za tak niską kwotę?

Stanisław Prus, wiceprzewodniczący Izby Komorniczej we Wrocławiu: - Komornik sporządza tzw. operat szacunkowy, ale robi to na podstawie wyceny sporządzonej przez biegłego z listy sądowej.

Małgorzata Brulińska, wizytatorka do spraw cywilnych Sądu Okręgowego we Wrocławiu: - Jeżeli sądy uznały, że ten pan nie ma racji, to widocznie tak jest. Znam podobne przypadki. Ostatnio na Biskupinie połowa poniemieckiej willi poszła za 50 tys. zł, bo nikt nie chciał dać więcej.

Wczoraj komornik z nowym właścicielem i policją przyszli, by eksmitować mieszkańców. Miziński się nie zgodził. Komornik ustąpił, eksmisję przełożył na 11 lipca. Jeżeli do tego czasu rodzina Mizińskich nie wyprowadzi się, usunie ją policja.

Za ile dom w Radwanicach*

300 tys. zł - 100-metrowe mieszkanie na parterze domu, częściowo do remontu

550 tys. zł - 130-metrowy poniemiecki dom

620 tys. zł - pierwsze piętro w bliźniaku o powierzchni 139 m kw.

650 tys. zł - 150-metrowa nowa szeregówka od dewelopera

680 tys. zł - dom, 350 m kw.

1,4 mln zł - dom, 260 m kw.

* ceny wywoławcze z internetu i ogłoszeń w "Gazecie Dom"

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.