Osiedle pod nadzorem

Jeszcze do niedawna szczytem mody było mieszkanie z domofonem. Dziś domofon nie wystarcza. Rodacy uprawiają nowy sport o nazwie osiedle strzeżone. Żeby w niego zagrać, trzeba mieć szlaban, metalowy płot i wąsatego ochroniarza w budce

Czemu ludzie chcą żyć na strzeżonych osiedlach? Powody są co najmniej dwa.

Pierwszy to... snobizm.

- Polskie społeczeństwo jest bardzo zróżnicowane pod względem dochodów. To chęć odizolowania się bogatszych od biedniejszych - twierdzi dr hab. Adam Jelonek z Zakładu Socjologii Miasta i Wsi na Uniwersytecie Warszawskim. Zamieszkanie w odgrodzonym i niedostępnym osiedlu stało się więc oznaką prestiżu. - Do niedawna był nią samochód, teraz to właśnie miejsce zamieszkania najlepiej o nas świadczy - dodaje Jelonek.

Drugi powód to bezpieczeństwo.

- Przez dziesięć lat mieszkałam na Bemowie Lotnisku - odpowiada w liście do "Gazety" Krystyna Lorent z Warszawy. - Pod moim oknem prawie całą dobę odbywały się imprezy podlewane alkoholem ze sklepu, który również mieścił się w moim budynku. Wzięłam ogromny kredyt i wyprowadziłam się na strzeżone osiedle na Kabatach. Tu moje dziecko nauczyło się jeździć na rowerze bez strachu, że po wyjściu z domu ten rower mu ukradną, tu mogę posiedzieć na ławce (całej), jest czysto, miło i cicho.

Z podobnego założenia jak pani Krystyna wychodzi większość mieszkańców strzeżonych osiedli. Jak wynika z książki "Społeczna mapa Warszawy" (pod redakcją Janusza Grzelaka oraz Tomasza Zaryckiego z 2004 r.), prawie 90 proc. spośród nich przeprowadza się do bloków otoczonych kratą właśnie w trosce o bezpieczeństwo swoje i rodziny.

Bezpieczne osiedle, czyli jakie

Przeciętne strzeżone osiedle w kraju to kilka budynków otoczonych siatką bądź kratą (wariant tańszy) lub kamiennym murkiem. Wjazdu na jego teren strzeże szlaban, którego obsługą zajmuje się zazwyczaj kilku ochroniarzy.

Taki typ osiedli przywędrował do nas z zagranicy. Życie za kratami cenią zwłaszcza Amerykanie. W brazylijskim Sao Paulo w takich osiedlach mieszka kilka milionów osób! W USA od lat 80. aż jedna trzecia wszystkich nowych zespołów mieszkaniowych to osiedla strzeżone. Mieszkają w nich głównie ludzie zamożni, klasa średnia i powyżej.

Europa Zachodnia jest pod tym względem bardziej wstrzemięźliwa. Na przykład w Berlinie strzeżonych osiedli jest niewiele, można je wręcz policzyć na palcach jednej ręki.

A w Polsce? W samej stolicy grubo ponad 200! I ich liczba nieustannie rośnie.

Według danych serwisu Tabelaofert.pl obecnie większość nowych mieszkań dostępnych do kupienia w polskich miastach jest położonych na osiedlach ogrodzonych i strzeżonych przez 24 godziny na dobę. W Warszawie na 106 dostępnych w serwisie inwestycji aż 81 jest ogrodzonych i aż 69 jest objętych całodobową ochroną. W podwarszawskim Piasecznie wszystkie nowo budowane osiedla, a jest ich 16, są ogrodzone! Jednak tylko pięć z nich będzie miało całodobową ochronę.

Trochę inaczej wygląda sytuacja w innych miastach. We Wrocławiu 18 na 31 inwestycji dostępnych w serwisie Tabelaofert.pl jest ogrodzonych, w Gdyni 9 na 16, zaś w Poznaniu połowa z 12 osiedli. W Gdańsku wśród realizowanych inwestycji 11 na 24. Z dużych polskich miast najmniej procentowo zamkniętych osiedli powstaje w Krakowie - tylko 3 z 14 realizowanych obecnie inwestycji.

Za kratą, murem i szlabanem mieszka przede wszystkim rodząca się klasa średnia w wieku 30-40 lat. Jakie są plusy i minusy mieszkania na strzeżonym?

Plusy

1. Największą zaletą strzeżonych osiedli jest poczucie bezpieczeństwa mieszkańców. Co prawda policja nie prowadzi statystyk porównujących liczbę napadów i rabunków na osiedlach grodzonych oraz otwartych, jednak odpowiedź na pytanie, gdzie jest więcej przestępstw, nasuwa się sama. - Złodzieje, mając do wyboru okradzenie mieszkania położonego na osiedlu strzeżonym i na osiedlu otwartym, zwykle wybierają to drugie - mówią nam policjanci. Podobnie jest z samochodami.

Osiedla mają nie tylko ogrodzenie, ale także 24-godzinną ochronę i coraz częściej system monitoringu. Ochroniarze kontrolują, kto wjeżdża lub wchodzi na teren osiedla, i w razie czego nie wpuszczają niepożądanej osoby. Ochrona musi także kontrolować, co się dzieje na samym terenie, i w razie jakichś nieprawidłowości interweniować. Jeżeli powstają kłopoty, wtedy ochroniarz może wezwać dodatkową grupę interwencyjną lub policję. - Czas przyjazdu grupy w przypadku naszej firmy to zazwyczaj od 5 do 15 minut - reklamuje Ryszard Kaliński, prezes firmy Ochrona Juwentus strzegącej kilkuset osiedli mieszkaniowych w całej Polsce. Jak zapewnia Kaliński, ochroniarze mają za zadanie nie tylko chronić, ale także pomagać mieszkańcom. Gdy więc pęknie rura, to ochroniarz powinien powiadomić administrację.

2. Na grodzonych osiedlach żyje się bardziej komfortowo. Chodniki są przeważnie równe, dobrze oświetlone, a zieleń zadbana. Tu rzadziej też spotyka się pomazane ściany czy zniszczone windy. Co za tym idzie, mieszkańcy takich osiedli mniej płacą na fundusz remontowy swoich bloków.

3. Nikt nie zawraca mieszkańcom głowy niespodziewanymi wizytami. Akwizytorzy nie są zbyt chętnie wpuszczani przez ochronę. Podobnie jest z innymi nieproszonymi gośćmi.

4. Na zamkniętych osiedlach są specjalne grodzone tereny zabaw dla dzieci. Dla rodziców oznacza to zminimalizowanie potencjalnych zagrożeń ze strony samochodów, agresywnych nastolatków itp.

Wady

1. Na strzeżone osiedla patrzą krzywo socjolodzy. Według Adama Jelonka rozprzestrzenienie się w Stanach Zjednoczonych zamkniętych osiedli doprowadziło do izolacji przestrzennej, a w rezultacie także mentalnej ich mieszkańców. - Często myślą, że to, co się dzieje poza ich enklawą, ich nie dotyczy. To z kolei pogłębia podziały - mówi Jelonek.

2. Takie osiedla nie podobają się architektom. Ich zdaniem nie można grodzić dużych, często kilkunastohektarowych obszarów, bo to rozbija przestrzeń publiczną. Płoty i siatka nie tworzą tkanki urbanistycznej.

Jeśli miasto składa się z samych osiedli strzeżonych - ludzie nie mogą nawet pospacerować. Chyba że spacerem można nazwać slalom między zaparkowanymi na chodnikach samochodami i płotami.

3. Twarde "nie" osiedlom mówią również pogotowie i straż pożarna.

Powód? Karetki błądzą, by dojechać pod dom na strzeżonym osiedlu. Zwłaszcza jeśli ma ono kilka bram dojazdowych, z których część jest zamykana na noc.

Z kolei płoty wydłużają też czas dojazdu strażaków do pożaru. Oczywiście, jak opowiadają strażacy, wszystkie przeszkody można złamać, wyrwać czy wyciąć. Ale to zabiera cenny czas.

Strażacy odrazą darzą zwłaszcza:

słupki, donice z kwiatami oraz przydomowe ogródki;

stojące w wewnętrznych alejkach samochody.

Jedne i drugie uniemożliwiają bliskie podjechanie do bloku. Efekt? Drabina wozu strażackiego zamiast do np. dziewiątego piętra sięga tylko do piątego.

4. - Płot wokół osiedla chroni głównie przed tym, by cudzy pies nie robił na trawnik, za którego utrzymanie płaci wspólnota - twierdzi brutalnie jeden z sąsiadów grodzonego osiedla. Jego zdaniem psy ze strzeżonych bloków są za to wyprowadzane na jego niestrzeżone podwórko. To efekt tego, że na osiedlach zamkniętych zazwyczaj obowiązuje zakaz spacerowania ze zwierzakami.

Konflikt o psy to tylko jedna z wojen, które prowadzą między sobą sąsiedzi z bloków grodzonych i niegrodzonych.

Inne są o:

miejsca postojowe. Spora część strzeżonych mieszkańców nie wykupuje dla siebie miejsc garażowych na terenie osiedla, bo są one po prostu horrendalnie drogie - potrafią kosztować nawet ponad 40 tys. zł. Zamiast tego wolą zostawić samochód pod czyimś blokiem. Podobnie postępują goście przyjeżdżający w odwiedziny na strzeżone osiedla. Tych ostatnich ochroniarze zwykle nie wpuszczają z wozami do środka;

nieustanne przechodzenie pod oknami. - Skoro ja nie mogę wejść na strzeżone osiedle, to dlaczego ktoś może mi łazić pod blokiem - buntują się mieszkańcy zwykłych domów;

ogrodzone place zabaw. - Jak mam wytłumaczyć swemu dziecku, że nie może się pójść bawić na tamtym placu? - pyta ojciec malucha z niestrzeżonego bloku;

ochrona, aby nikt z "normalnych" bloków nie kręcił się w pobliżu strzeżonego osiedla, potrafi... wysmarować płoty smarem. Wystarczy się tylko oprzeć o taki płot, aby ubranie nadawało się tylko do prania.

5. Bezpieczeństwo ma swoją cenę.

Zamknięte osiedle to prestiż i bezpieczeństwo, tak więc korzystają na tym także deweloperzy, dyktując coraz wyższe ceny za 1 m kw. nowych mieszkań.

Żeby osiedle stało się chronione, trzeba poczynić pewne wydatki. I tak:

ogrodzenie z metalowych prętów czteropiętrowego bloku wraz z terenem (4 tys. m kw.) kosztuje od 40 do 70 tys. zł;

montaż domofonu w czteropiętrowym bloku to wydatek ok. 200 zł na mieszkanie (+ kilka złotych miesięcznie na konserwację);

słono trzeba zapłacić za telewizję przemysłową (widok z kamer przekazywany jest do pomieszczeń ochrony). Koszt montażu 16 kamer (wraz z robocizną) to blisko 70 tys. zł. Jeśli na osiedlu jest 250 mieszkań, na jedno M przypada 280 zł.

Dodatkowe koszty pociąga za sobą zamontowanie szlabanu przy wjeździe czy czujek na ogrodzeniu.

Wreszcie płacić trzeba co miesiąc za ochronę. Godzina pracy ochroniarza kosztuje od 8 do 12 zł. Ochroniarzy (przy jednym wejściu) musi pracować trzech, tak żeby mogli stróżować całą dobę. W sumie agencja za swoje usługi w Warszawie w bloku czteropiętrowym z jednym wejściem bierze 5-8 tys. zł miesięcznie.

Efekt? W zależności od liczby "stróżów", rodzaju i wielkości osiedla mieszkańcy za ochronę muszą dopłacić do czynszu zwykle od kilkunastu do 80-90 zł miesięcznie.

6. Strzeżone osiedla to dla mieszkańców utrudnienia czysto fizyczne. Aby wejść do domu, trzeba wyciskać kody na domofonach, nosić dodatkowe klucze lub karty zbliżeniowe. Cały czas jest się też śledzonym przez kamery.

W jeszcze gorszej sytuacji są goście. Nie mogą zazwyczaj wjechać na osiedle - ochrona nie wpuszcza. Na niektórych osiedlach, aby gość mógł wejść do środka, ochrona sprawdza, czy faktycznie został zaproszony, i dostaje identyfikator z dumnym napisem "visitor".

A co dalej

W Polsce zamknięte osiedla będą budowane i ludzie będą w nich chcieli zamieszkać dopóty, dopóki nie zmaleją różnice w polskim społeczeństwie. - To może potrwać 20-30 lat - twierdzi Jelonek.

Tymczasem według policji osoby chcące mieszkać na strzeżonym zapominają, że ciągle najlepszym i najprostszym sposobem na bezpieczeństwo jest... dobry sąsiad. Ten bliski przypilnuje mieszkania pod twoją nieobecność, powyjmuje ze skrzynki listy, zbierze z wycieraczki ulotki. Ten dalszy czujnością przepłoszy z parkingu złodzieja samochodów (czasem wystarczy pytanie zadane obcemu: "Czy pan kogoś szuka") lub wezwie policję.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.