Wieżowiec przy Bałtyku będzie wyglądał inaczej?

- Biurowiec Bałtyk będzie kosztował 150 mln zł. Jego wizualizacje, które trafiły do mediów i sieci, są nieaktualne. Gotowy projekt pokażemy dopiero w październiku lub listopadzie. Wtedy dopiero będzie możliwa realna dyskusja o tym budynku - mówi biznesmen Piotr Voelkel.

Rozmowa z inwestorem Piotrem Voelkelem i architektem Mariuszem Wrzeszczem

Michał Wybieralski: Chce pan postawić przy rondzie Kaponiera, w miejscu dawnego kina Bałtyk, budynek o tej samej nazwie. Projekt prezentuje się imponująco. Emocjonowaliśmy się już w Poznaniu drapaczem chmur Korona Tower projektowanym przez Daniela Libeskinda, czy planowanym na Starołęce wieżowcem Poznań Forum, który miał być najwyższym w Polsce. Oba projekty zawieszono przez kryzys. Pański Bałtyk powstanie?

Piotr Voelkel: -Jeżeli przyjąć, że gwałtownie nie pogorszy się sytuacja w Europie, to powstanie. Budowę chcemy rozpocząć wiosną przyszłego roku, potrwa dwa lata. Tego typu budynków w Poznaniu nie ma. To będzie topowy biurowiec klasy A. Jego atutem będzie nadzwyczajna jakość i rewelacyjna lokalizacja: blisko dworca, hoteli, targów, z łatwym dojazdem na lotnisko. Inwestycji pomoże większa rozpoznawalność Poznania po Euro 2012 oraz pojawienie się nowych inwestorów w regionie. Mamy sporo dobrze wykształconej młodzieży i niższe koszty pracy niż inne europejskie państwa. Poznań jest bardzo dobrym miejscem do dowodzenia działalnością gospodarczą w całej Europie. Na tym chcemy skorzystać. Budynek będzie ikoną Poznania, więc liczę na dobrą współpracę z urzędnikami przy promocji miasta przez ten budynek. Liczę, że Urząd Marszałkowski też włączy się w taką promocję. Bałtyk powinien nas jednoczyć, by powstał, zapełnił się nowymi firmami i miejscami pracy.

Ile będzie kosztował i skąd weźmie pan na niego pieniądze?

- 150 mln zł. Zbuduję go wraz z funduszem inwestycyjnym Garvest. Z własnych pieniędzy zainwestujemy 30-40 mln zł, resztę sfinansujemy z kredytu. U jego podstaw znajdą się wstępne umowy z dzierżawcami. To będzie mały budynek - 18 tys. m kw. powierzchni do wynajęcia. Nie boję się o jego wypełnienie.

Prace nad tym projektem trwają długo. Rozpoczęły się od konkursu architektonicznego, który wygrało studio Toya Design. Ale zrezygnował pan z jej projektu. Dlaczego?

- Decyzja jury była wypadkową różnych poglądów, kompromisem, który okazał się zgniłym. W konkursie wzięło udział ponad 20 czołowych pracowni z całego świata z całej Polski. Ich propozycje pokazały, że powinien stanąć tu wysoki budynek. To nie widzimisię inwestora, ale wynik przekonujących studiów architektonicznych i urbanistycznych. To pozwoliło mi podjąć z miastem rzetelną, fachową dyskusję o warunkach zabudowy dla działki przy Kaponierze. Wspólnie uznaliśmy, że biurowiec musi być wysoki, stanowić punkt orientacyjny, przestrzenną dominantę. A że zwycięski projekt miał tylko cztery piętra, postanowiłem go porzucić. By być pewnym, że postawimy wyjątkowy budynek, zaczęliśmy szukać topowej pracowni, której moglibyśmy zlecić taki projekt. Rozmawialiśmy z polskim studiem JEMS, z Holendrem Remem Koolhaasem. Stanęło na jego rodakach z renomowanej pracowni MVRDV. Wiedziałem, że są mistrzami budowania w trudnej przestrzeni, a taką mamy w tym miejscu. I się nie pomyliłem przy ich wyborze - pracujemy razem już ponad dwa lata, powstało aż siedem ostatecznych wersji budynków, a ciągle dopracowujemy ten projekt.

Architekt Mariusz Wrzeszcz: - Pomagałem Piotrowi Voelkelowi przy zdobywaniu warunków zabudowy dla Bałtyku. Na początku mieliśmy dwa ograniczenia związane z jego wysokością - 100 metrów wynikających ze strefy nalotów na Ławicę i 40 metrów odpowiadające linii okolicznej zabudowy. Negocjowaliśmy z konserwator zabytków Marią Strzałko, stanęło na 67 metrach. Awangardowa bryła budynku wynika ze studiów Holendrów nad architekturą Poznania, osiami widokowymi, ale też z wymogów pani Strzałko. Chciała, by budynek piął się do góry, więc widziany od strony targów przypomina piramidę. Bałtyk powstanie na kształcie trapezu, który jest potem szlifowany przez architektów, jak diament. Podczas rozmów z panią konserwator padło stwierdzenie, że sąsiedztwo dobrej moderny w postaci hotelu Merkury, nieszczęśliwego Sheratona, zabytkowej drukarni Concordia i targów wymusza w tym miejscu architekturę oryginalną i odważną, a nie taką, która coś kopiuje.

Wizualizacje zaprezentowane przez MVRDV rzeczywiście pokazują, że to będzie odważny budynek.

Piotr Voelkel: - Te wizualizacje są sprzed ponad roku i w ogóle nie odzwierciedlają etapu, na którym znajduje się projekt. MVRDV chciało pokazać, że projektuje dla Polski i miasta organizatora Euro, dlatego umieściło je w sieci. Ale to nie gotowy projekt - pokażemy go dopiero w październiku lub listopadzie. Wtedy dopiero będzie możliwa realna dyskusja o tym budynku. Wiem, że już wywołał burzę w internecie. Osoby, które nie mają nic wspólnego z architekturą odbierają go tylko na poziomie estetyki, gustu, a jak wiadomo, z gustami się nie dyskutuje. W stosunku do pokazanych wizualizacji zmieni się rytm okien, kolor elewacji, która będzie ciemniejsza. Nie zapadła jeszcze decyzja, czy szkielet budynku powstanie z kamienia, czy barwionego betonu. Te zmiany z pewnością zmienią interpretację budynku.

Spodoba się poznaniakom?

- Nie chcę schlebiać wszystkim gustom. Zależy mi na postawieniu symbolu miasta. Muzeum Guggenheima w Bilbao zachwyca ekspertów na całym świecie, ale rozmawiałem z tamtejszymi mieszkańcami i nie wszystkim się podoba. Niektórzy uważają je za szkaradne.

Tym budynkiem chce pan wykreować alternatywne centrum Poznania. Co się znajdzie w Bałtyku?

- Przede wszystkim biura. Na ostatnim piętrze powstanie restauracja z widokiem na panoramę Poznania. Ale dwie dolne kondygnacje mają zająć miastotwórcze funkcje - handel, gastronomia. Zastanawiam się nad przywróceniem w nowoczesnej formie kina Bałtyk i takiej knajpki, która kiedyś tu działała ze świetnym śledzikiem i wódeczką. To alternatywne centrum zbuduje też plac pomiędzy Bałtykiem a centrum przemysłów kreatywnych w Concordia Design. W czasie festiwalu Transatlantyk chcę na próbę przywrócić tu kino - ustawić ekran, usypać plażę i pokazywać filmy widzom leżącym na leżakach. Co potem? Zależy mi na przestrzeni publicznej ambitniejszej niż parasol z piwnego ogródka. Latem to może być plaża, zimą lodowisko. Ale możliwe są też inne rozwiązania. Chcę miejsca, w którym poznaniacy i ludzie z pasją będą się czuli dobrze i gdzie warto spędzać wolny czas. Liczę też na podpowiedzi czytelników "Gazety", bo wkrótce zabieramy się za projektowanie placu.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.