PKO BP dobrze rozliczał odsetki

Najwyższa Izba Kontroli oczyściła PKO BP z zarzutu bezprawnego naliczania odsetek od tzw. starych kredytów spółdzielczych - dowiedziała się ?Gazeta?

Wyjaśnijmy, że chodzi o kredyty, które spółdzielnie zaciągnęły na budowę mieszkań. Do tej pory spłaca je ok. 98 tys. rodzin. Do spłacenia, głównie w PKO BP, pozostało im łącznie prawie 1,8 mld zł, z czego 483 mln to kapitał, a reszta - skapitalizowane odsetki. Jednak zdaniem poseł Gabrieli Masłowskiej z PiS spółdzielcy już dawno spłacili koszt budowy swoich mieszkań, czyli kapitał pożyczony przez spółdzielnie. To zadłużenie wynika zaś z bezprawnych zdaniem Masłowskiej działań PKO BP, które m.in. zastosowało zmienne oprocentowanie oraz kapitalizowało odsetki.

Pani poseł wielokrotnie mówiła w Sejmie, że ofiarą tego typu praktyk banku padli nie tylko spółdzielcy, ale także budżet państwa, który pomaga im, wykupując od PKO BP niespłacone odsetki. Na koniec 2009 r. było ich przeszło 6,5 mld zł!

NIK wziął PKO BP pod lupę

Masłowska i były przewodniczący klubu parlamentarnego PiS, Przemysław Gosiewski zwrócili się w ubiegłym roku do NIK o zbadanie, czy PKO BP przestrzegał ustaw: o pomocy państwa w spłacie niektórych kredytów mieszkaniowych, o uporządkowaniu stosunków kredytowych i prawa bankowego. Efekt? W NIK dowiedzieliśmy się, że zarzuty posłów PiS okazały się bezzasadne. W raporcie czytamy, że z przeprowadzonych niedawno (2009 r.), jak i wcześniej (2000 r. i 2005 r.) kontroli wynika m.in.:

w PKO BP zostały określone prawidłowe zasady obsługi kredytów mieszkaniowych "starego portfela" i dokonywania rozliczeń pomocy państwa w ich spłacie,

środki budżetu państwa przeznaczone na wykup odsetek od kredytów mieszkaniowych były wykorzystywane przez PKO BP prawidłowo,

nie stwierdzono nieprawidłowości przy kapitalizacji odsetek i stosowaniu zmiennej stopy procentowej.

Kontrolerzy NIK przyznają jednak, że bank nie przedstawił im pełnych dowodów księgowych, co uniemożliwiło "weryfikację rachunkowej poprawności kwot rozliczeń dokonywanych w latach 1990-1995". Inaczej mówiąc, bank co do zasady prawidłowo rozliczał odsetki, ale nie można sprawdzić, czy nie popełnione zostały kiedyś błędy rachunkowe. Bank tłumaczy, że miał prawo zniszczyć dokumenty po pięciu latach od zakończenia roku obrotowego, w którym dana operacja została zarejestrowana w księgach rachunkowych banku. Jednak zdaniem NIK i Ministerstwa Finansów pięcioletni termin przechowywania dowodów księgowych powinien być odnoszony do daty ostatecznego rozliczenia (spłaty) kredytu, a nie do dat rozliczenia poszczególnych rat spłaty kredytu.

Jak oddłużyć mieszkanie

Przypomnijmy jednak, że to pod presją grupy posłów PiS, którym przewodziła Masłowska, posłowie PO wnieśli do Sejmu projekt nowelizacji ustawy o pomocy państwa w spłacie niektórych kredytów mieszkaniowych, w którym zaproponowali częściowe oddłużenie tych, którzy zdecydują się na jednorazową spłatę kredytu. Od 1 stycznia 2010 r. państwo zrezygnuje w tym przypadku z połowy wykupionych odsetek i dodatkowo odda bankom połowę odsetek przez nie skapitalizowanych.

Załóżmy, że zadłużenie lokatora składa się z kredytu (25 tys. zł), skapitalizowanych odsetek (5 tys. zł) i odsetek wykupionych przez budżet (60 tys. zł). W sumie - 90 tys. zł. W przypadku jednorazowej spłaty dług na wstępie stopnieje o 32,5 tys. zł, bo o 50 proc. skurczą się odsetki zarówno skapitalizowane przez bank, jak i wykupione przez budżet. Lokator skorzysta następnie z kolejnej ulgi, którą daje mu ustawa: odda bankowi cały kredyt (25 tys. zł) i pozostałe skapitalizowane odsetki (2,5 tys. zł), a także 30 proc. pozostałych budżetowych odsetek (9 tys. zł, czyli 30 proc. z 30 tys. zł). A wtedy państwo umorzy mu pozostałe 70 proc. odsetek. Oddłużenie mieszkania będzie więc kosztowało owego lokatora 36,5 tys. zł. Warto rozważyć spłatę na raty, bo zaoszczędzić można jeszcze więcej. W ustawie jest też inny przepis, który zakłada, że jeśli lokator wysupła na spłatę kredytu więcej, niż powinien, to w nagrodę państwo umorzy mu równowartość tej nadwyżki z długu odsetkowego wobec budżetu.

Dla uproszczenia przyjmijmy, że lokator spłaci zadłużenie w dwóch ratach (wynosi ono 25 tys. zł kredytu plus 60 tys. zł odsetek budżetowych). Najpierw wpłaci 24,5 tys. zł jako miesięczną ratę kredytu. Załóżmy, że ta wynosi 200 zł (według normatywu jest to 3 zł za m kw. miesięcznie), więc lokator nadpłaci 24,3 tys. zł. Ta nadpłata nie tylko zredukuje kapitał zadłużenia, ale także budżetowe odsetki. Do spłacenia pozostaje więc 500 zł kredytu oraz 35,7 tys. zł budżetowych odsetek. W kolejnym miesiącu lokator spłaci to zadłużenie jednorazowo. Jak pamiętamy, budżetowe odsetki skurczą się wtedy o połowę. Bank dostanie zatem swoje 500 zł, a do budżetu wróci ok. 5,3 tys. zł (30 proc. od 17,8 tys. zł). W sumie wykup w dwóch ratach będzie kosztował ok. 30,3 tys. zł. Takiej spłaty można dokonać w kilku, kilkunastu czy nawet kilkudziesięciu ratach. Zależy to od tego, ile pieniędzy ktoś może miesięcznie przeznaczać na ten cel. Pamiętajmy jednak, że w przypadku mieszkań o statusie lokatorskim warunkiem wyjściowym ubiegania się o własność mieszkania w spółdzielni jest spłacenie kredytu, który ta zaciągnęła na jego budowę. Jeśli mimo to komuś nie zależy na szybkim oddłużeniu, może poczekać do 2018 r. Ustawa przewiduje bowiem, że po 20 latach systematycznej spłaty kredytu nastąpi całkowite umorzenie wszystkich odsetek zarówno skapitalizowanych, jak i tych, które wykupił budżet.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.