Najwęższy dom świata powstanie w Warszawie? 152 cm

Najwęższy dom, jeśli nie świata, to Polski, wciśnie się między punktowiec i kamienicę na Woli, w najszerszym miejscu - 152 cm. To będzie pracownia m.in. izraelskiego pisarza Etgara Kereta. Ratusz dopłaca

- To insert, dom niemożliwy - powtarza jego pomysłodawca i projektant, architekt Jakub Szczęsny. - Niezgodny z przepisami budowlanymi i przeciwpożarowymi, możliwy do zrealizowania tylko jako instalacja artystyczna, do czasowego w niej przebywania. Dom jak dla krasnoludków.

Będzie mieć szerokość 152 cm od ul. Żelaznej, a 92 cm od podwórka, długość - 12 m. W tej wąskiej kiszce nie zmieści się klatka schodowa, tylko drabina. Grubasy nie wejdą. W środku wszystko, co potrzebne do życia: sypialnia, aneks kuchenny, biurko, miniaturowa łazienka i miniszambo.

- Dołożymy wszelkich starań, by umożliwić realizację tego projektu - zapewnia Monika Beuth-Lutyk, rzeczniczka Woli.

Stołeczny ratusz też jest zachwycony. Wsparł wczoraj ideę najwęższego domu kwotą 150 tys. zł (brakującą resztę wyłożą sponsorzy). Do listopada powstanie pracownia nie tylko dla Etgara Kereta, ale "szczelina pracy twórczej" dla osób z różnych dziedzin kultury, którzy mają w niej rezydować. Na chwałę sztuki, Warszawy, przyjaźni polsko-izraelskiej i z innymi narodami też.

Tworzyć niemożliwe plomby

Wymyślanie najwęższego domu wyglądało tak. Szczęsny idzie, nagle staje jak wryty między kamienicą przy Żelaznej 74 a jedenastopiętrowym wieżowcem przy Chłodnej 22. W głowie się rodzi, a potem po niej chodzi, nie dając spokoju, idea "czasowego pawilonu artystycznego Ermitaż - Dom Etgara Kereta". Ten pisarz publicznie deklarował, że chętnie pomieszkałby w Warszawie, w tym mieście poznali się jego rodzice.

Dlaczego tam? Architekt mówił jakiś czas temu "Gazecie": - Jest blisko kładki, która w czasie wojny przerzucona była pomiędzy tzw. małym a dużym gettem nad ulicą Chłodną. I między dwoma budynkami, z których jeden jest należącym do miasta mieniem pożydowskim, a drugi punktowcem z lat 60., zbudowanym przez spółdzielnię wojskową. Mamy zderzenie różnych momentów historycznych. Moment zejścia między nimi, to powietrze, jest fantastyczny. To marzenie wielu architektów, żeby tworzyć plomby w niemożliwych miejscach.

Dom Kereta powstanie w pobliżu skrzyżowania ruchliwych ulic: Żelaznej i remontowanej Chłodnej. To prawdziwe miasto okaleczone przez wojnę, w bruku są informacje, że tędy przebiegała granica getta. Modernistyczne bloki sąsiadują ze starymi kamienicami. W tej pięciopiętrowej przy Żelaznej 74 na parterze działa drogeria, sklep z szyldem "Wędliny staropolskie drzewem wędzone", "Poprawki krawieckie Zuzanna", komis kupno-sprzedaż kusi: "Przymierzalnia. Ubierz się pięknie! Buty, torebki". Zaraz obok roznoszą się zapachy garmażerki z wyrobami domowymi (wczoraj w ofercie: pierogi z jagodami, truskawkami albo kurkami, kiszka ziemniaczana, kartacze z mięsem).

Nie jest to już, niestety, żydowska magiczna Warszawa opisana przez Isaaca Bashevisa Singera. Można mieć nadzieję, że w takiej okolicy Keret - znakomity pisarz z Izraela, nazywany mistrzem krótkiej (przez niektórych najkrótszej) formy, poczuje się chociaż trochę jak w domu.

Dlaczego potrzebujemy Kereta

Szczelina między ślepymi ścianami dwóch budynków naprawdę robi piorunujące wrażenie. Zwłaszcza od strony podwórza. Kiedy otworzy się stalową bramę, widać całą marność tego świata - jakieś graty, stare drzwi, kupy. Mieszkańcy składują tu tzw. gabaryty, bezdomni załatwiają bezwstydnie swoje potrzeby fizjologiczne. Ale szczelina kadruje też widok na zmieniającą się Wolę - majaczy w niej w oddali drapacz chmur Warsaw Trade Tower (dawniej Daewoo).

W rozmowie z Pauliną Sieniuć z grudnia 2009 r. (można przeczytać na stronie Bęc Zmiany) Szczęsny zdradza, skąd wziął się pomysł, by zaproponować niemożliwy Ermitaż właśnie temu pisarzowi. "Pojawiła się plotka, że Etgar Keret kupił w Warszawie mieszkanie, czego dowodem miał być fakt, że jakoby w lipcowy poranek widziano w pewnej kawiarni człowieka łudząco do niego podobnego, w towarzystwie dziewczyny przypominającej Shirę Geffen oraz psa mopsika, spożywających leniwie croissanty z kawą. Pomyślałem wtedy, że - niezależnie od tego, czy to rzeczywiście był Keret, czy nie - my tego Kereta bardzo potrzebujemy, tak jak potrzebujemy lekko rugającego nas, acz przychylnego Normana Daviesa".

Projekt realizuje Fundacja Polskiej Sztuki Nowoczesnej. Ma być gotowy 19 listopada.