Prestiżowy konkurs architektoniczny skończy się skandalem?

Najbardziej prestiżowy konkurs architektoniczny ostatnich lat - na Muzeum Historii Polski - jest o krok od zakończenia się skandalem. Zapodziały się pieniądze na wypłatę nagród dla laureatów konkursu. Werdykt zaś przegrani zaskarżyli do sądu

Konkurs na muzeum zawieszone na kładce nad Trasą Łazienkowską ogłoszono w ubiegłym roku. Było to pierwsze w historii Polski postępowanie, które objęła swoim patronatem Międzynarodowa Unia Architektów. Rocznie wybiera ona tylko pięć-sześć konkursów na całym świecie. Prace nadesłało 324 architektów z całego świata, nie zabrakło sław takich jak Zaha Hadid. Zwycięzcą został pracujący w Luksemburgu Polak Bohdan Paczowski. Za zdobycie pierwszej nagrody miał dostać 70 tys. euro. Drugie miejsce zajęła pracownia Mirosława Jednacza i jej nagroda wynosiła 30 tys. euro, trzecie - Jakub Krzyczkowski, który miał dostać 20 tys. euro. Ponadto każda z dziesięciu pracowni, które zostały dopuszczone do drugiego etapu konkursu, miała zagwarantowane 20 tys. euro tytułem zwrotu kosztów przygotowania koncepcji.

Żaden z architektów nie zobaczył dotąd ani złotówki. - Niezręcznie mi o tym mówić, ale przygotowanie naszego projektu sporo kosztowało. Prestiż prestiżem, jednak przydałyby się pieniądze - mówi laureat jednej z głównych nagród.

- To rzeczywiście trochę żenujące. Nawet biorąc pod uwagę prawa biurokracji, nad tym wydarzeniem należy pochylić się z ubolewaniem - mówi Jacek Lenart, który w konkursie reprezentował Międzynarodową Unię Architektów.

W warunkach konkursu zapisano, że nagrody zostaną wręczone 30 dni po rozstrzygnięciu. - Oficjalnie konkurs został rozstrzygnięty dopiero 26 lutego - dwa miesiące trwało rozpatrywanie odwołań pracowni Jems Architekci oraz zespołu Ewy Kuryłowicz - zaznacza rzecznik muzeum Marek Stremecki. To oznacza, że termin wypłaty pieniędzy upłynął w piątek. - Co kilka dni dzwonimy do Ministerstwa Kultury i dopytujemy się o sprawę nagród - zapewnia rzecznik.

- Czekamy tylko na zgodę z Ministerstwa Finansów na wypłatę pieniędzy - zapewnia Iwona Radziszewska, rzeczniczka Ministerstwa Kultury. - To absolutnie techniczna sprawa, decyzję powinniśmy dostać w ciągu najbliższych dni. Liczymy się z poślizgiem. Góra kilkudniowym - precyzuje.

- Wniosek o tzw. przekwalifikowanie wydatków wpłynął do nas 16 marca. Szukamy teraz, do którego departamentu trafił - mówi rzeczniczka Ministerstwa Finansów Magdalena Kobos.

To niejedyny problem z konkursem. Z protestów przeciwko jego rozstrzygnięciom nie rezygnuje pracownia Ewy i Stefana Kuryłowiczów. - Sąd orzekał w niepełnym składzie, w obu etapach bez udziału architekta krajobrazu, a pierwszą nagrodę jury przyznało wbrew własnym zaleceniom - oburza się Ewa Kuryłowicz. Tłumaczy, że na stronie konkursu widniało zalecenie mówiące o tym, iż "z uwagi na charakter przechowywanych eksponatów (muzeum historii!) trzeba wziąć pod uwagę potrzebę ograniczenia oświetlenia naturalnego w budynku". - A jury w uzasadnieniu przyznania pierwszej nagrody chwaliło "stopień transparentności szklanych ścian pozwalający na oglądanie ekspozycji z odległości". Nagrodzono zatem cechę budynku, która miała być w rozwiązaniach eliminowana - mówi Ewa Kuryłowicz.

Skargę pracowni Kuryłowiczów w lutym odrzuciła Krajowa Izba Odwoławcza z powodów formalnych. Kuryłowiczowie zaskarżyli ten werdykt do sądu okręgowego, żądając, by unieważniono rozstrzygnięcie i anulowano sam konkurs.

Według muzeum rozstrzygnięcie KIO kończy procedurę konkursową, a skarga pracowni Kuryłowiczów może co najwyżej zaowocować jakimś odszkodowaniem.

Przeczytaj także: Muzeum Historii Polski: supermarket czy ikona?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.