Kolejne inwestycje Gdańska, czyli żyjemy na kredyt

Miasto zaciąga kolejny kredyt na inwestycje. - Zadłużamy Gdańsk po uszy - grzmią radni PiS. Urzednicy: - To konieczność przy tylu inwestycjach. Zadłuża się cała Polska

Głosami radnych PO gdańska rada miasta zdecydowała wczoraj o zaciągnięciu przez gminę w 2010 roku kredytu na 308,5 mln zł. Spłata ma trwać 34 lata. Do tego dochodzi emisja obligacji na 21,5 mln zł, które mają pokryć deficyt budżetowy. Trzeba je będzie wykupić do 2012 r.

- Pieniądze z kredytu są potrzebne na szereg inwestycji, m.in. nową linię tramwajową do południowych dzielnic Gdańska, Europejskie Centrum Solidarności, trasę Słowackiego, Teatr Szekspirowski czy przebudowę ulic Głównego Miasta, z których część ma już zagwarantowane pieniądze z UE - wylicza skarbnik miasta Teresa Blacharska.

Na dziś zadłużenie miasta wynosi 646 mln zł (33,8 proc. rocznych dochodów). Po zaciągnięciu nowych kredytów wzrośnie do 923 mln zł i dobije do 49 proc. Granica przewidziana ustawą o finansach publicznych to 60 proc. Według skarbnik miasta do tego pułapu miasto może się zbliżyć w 2012-2013 r. Co oznacza przekroczenie granicy? Miasto nie może już zaciągać pożyczek i grozi mu wprowadzenie zarządu komisarycznego.

- A przecież kwoty, o których mówimy to nie jest realne zadłużenie. Kolejne kredyty Gdańsk zaciąga poprzez miejskie spółki - mówi Wiesław Kamiński, radny PiS.

Kamiński nawiązuje do sposobu, w jaki miasto chce sfinansować budowę stadionu piłkarskiego w Letnicy, mającą pochłonąć ok. 690 mln zł. 140 mln da rząd, resztę musi wysupłać gmina. Gdyby miasto zaciągnęło kredyt tylko na stadion, od razu osiągnęłoby 60-proc. próg. Stąd pomysł, by długiem obciążyć miejską spółkę BIEG 2012, odpowiadającą za budowę PGE Areny. Miasto wierzytelność w wysokości 370 mln zł chce "sprzedać" bankom, a te przekażą gotówkę. Gmina będzie co roku dokapitalizowywać spółkę BIEG. A ta z tych pieniędzy przez kolejne 15 lat ma spłacać dług.

- Nikt nie ma wątpliwości, że pieniądze na stadion w Letnicy są potrzebne. Ale nazywajmy rzeczy po imieniu: to obejście ustawy o finansach publicznych - uważa Kamiński. - Po coś ten 60-proc. próg został wymyślony.

Teresa Blacharska: - Radni uważają, że miasto powinno samo wybudować stadion i być w całości jego właścicielem. A to przecież niemożliwe. Wszystkie miasta tak postępują, szczególnie organizatorzy mistrzostw Europy w piłce nożnej. Ustawodawca stworzył prawo, zgodnie z którym samorządy mogą tworzyć spółki do budowy stadionów. Inaczej nikogo nie byłoby na to stać.

Polskie miasta coraz częściej działają na kredyt i coraz częściej balansują na granicy dopuszczalnego zadłużenia. Jak podała ostatnio "Rzeczpospolita", Poznań, Warszawa, Toruń, Bydgoszcz i Słubice to tylko niektóre z gmin, w których wskaźnik zadłużenia na koniec 2009 r. wynosił ponad 50 proc. A w tym dosięgnie niemal 60 proc. Część samorządów od razu w przetargach - właśnie na budowę stadionów czy dróg - od razu dokonuje cesji wierzytelności, dzięki czemu wykonawcy płaci bank, a gmina przez lata płaci raty. Innym sposobem jest tworzenie kolejnych spółek samorządowych. Dzięki temu dług na papierze nie rośnie.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.