Projektant, a nie gwiazda

Produkty codziennego użytku, od pomysłu do wdrożenia na rynek - od piątku w Warszawie będzie można oglądać niestandardową wystawę wzornictwa przemysłowego. Niestandardową, bo pokazującą pracę projektanta od kuchni

Prezentacja pana prac będzie nietypowa. Dlaczego?

- Bo odkryje projektową kuchnię. Pokazanie wybranych produktów to dla mnie tylko pretekst do powiedzenia, jaka jest rola projektanta we współpracy z biznesem i odbiorcą. Będzie można zobaczyć 16 różnych przedmiotów, które przypadły klientom do gustu, z ostatnich 13 lat pracy mojego studia. Wśród nich np. kanistry na olej, dzięki którym marce udało się opanować 30 proc. rynku, czy krajalnica, która jest w sprzedaży już od 12 lat i ciągle jest tak samo popularna. Wreszcie wózek dziecięcy, zaprojektowany z myślą o mobilnych rodzicach, który łatwo się składa do najmniejszej na rynku i łatwej do przenoszenia formy.

To tak jak na tradycyjnej wystawie.

- Jednak w kolejnej części zabierzemy widza w podróż po procesie projektowania. Na przykładzie kilku produktów pokażemy wszystkie fazy ich powstawania.

To aż tak złożony proces?

- To nie jest tak, jak sobie stereotypowo wyobrażamy. Projektant - samotny artysta zamknięty w studiu, w uniesieniu tworzy nowy, innowacyjny design. Wzornictwo użytkowe jest mocno związane z biznesem, więc nie zawsze musi być spektakularne, ale zawsze skuteczne. Chcemy pokazać, że praca projektanta zaczyna się wcześniej, na etapie tworzenia pomysłu na nowy projekt. Obejmuje opracowywanie założeń, szukanie luki na rynku, badanie potrzeb klienta, w końcu samo projektowanie, ale też wsparcie tego, co już trafi na rynek.

Dlaczego tak panu zależy na tym, by pokazać kulisy pracy studia?

- Bo ta pierwsza faza jest niestety często pomijana przez przedsiębiorców, którzy zamawiają u projektanta określony produkt. Zleceniodawca przekazuje po prostu jasno określone wytyczne. Tymczasem moim zdaniem rola designera jest kluczowa także na tym wcześniejszym etapie. W naszym zespole mamy np. psychologa, który pomaga odczytać potrzeby odbiorcy i przełożyć je na to, jakie mają być krajalnica czy wózek, które mamy stworzyć.

Takie podejście do wzornictwa przyniosło panu tytuł Designera Roku 2009. Co to dla pana znaczy?

- Na razie to trochę kłopot (śmiech) i dużo pracy przy tworzeniu wystawy. Kiedy w 1994 roku zakładałem z kolegami z roku studio projektowe, postawiliśmy na zespół, a nie na promocję swoich nazwisk. To kwestia wyboru. Jestem przekonany, że najczęściej produkt, który osiąga sukces na rynku, to wynik pracy kilku osób z różnymi kompetencjami. Ktoś jest świetny w grafice i projektowaniu 2D, inny zna się na nowoczesnych technologiach, jeszcze inny po prostu czuje rynek. Z drugiej strony wydaje mi się, że problemem niektórych dzisiejszych projektantów jest to, że tworzą artystyczne, nowoczesne linie, których nikt nie chce kupować, bo ich przygotowania nie poprzedziło zbadanie rynku.

A co panu się marzy?

- Chciałbym, żeby udało nam się jeszcze mocniej przekonać przedsiębiorców do naszej wizji projektowania. Imponuje mi, jak działa amerykańska firma Ideo, która taki sposób podejścia do wzornictwa przemysłowego z powodzeniem wprowadziła w życie. Nie będziemy na pewno takim gigantem, ale możemy umacniać swoją pozycję lokalnie. A prywatnie to marzy mi się długa podróż, ale nie powiem dokąd, żeby nie zapeszyć.

Wystawa "Designer Roku 2009 Andrzej Śmiałek i Ergo Design" - 12 lutego - 11 kwietnia,

Instytut Wzornictwa Przemysłowego, ul. Świętojerska 5/7

Sala tzw. Małpiarnia

Codziennie (oprócz poniedziałków) - godz. 10-19, wstęp wolny.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.