Zmodernizują najbrzydszy biurowiec stolicy?

Lekki, elegancki, stonowany - czy takich przymiotników użyjemy kiedyś w odniesieniu do biurowca Millennium Plaza? Czy najbrzydszy biurowiec Warszawy doczeka się przebudowy?

Centrum rynku, które nie zasypia nigdy

- Naszym zadaniem było zmienić klimat wokół budynku - mówi Martin Zechner, architekt z wiedeńskiego biura projektowego Zechner & Zechner. Jego studio opracowało projekt przebudowy biurowca w Al. Jerozolimskich niedaleko pl. Zawiszy. Budynek miałby nabrać stonowanych, stalowo-szarych barw. Zaokrąglony przeszklony fronton przesłoniłaby lekka siatka z rombowymi oczkami wykonana ze srebrzystego aluminium. Na tarasie najwyższej kondygnacji wyrosłyby drzewa, dodając budynkowi aury tajemniczości i luksusu dla wybranych.

Na poprawki nie było pieniędzy

Choć 116-metrowy wieżowiec Millennium Plaza w październiku będzie świętować zaledwie dziesiąte urodziny, rzeczywiście dramatycznie potrzebuje zmian. To architektoniczne i urbanistyczne kuriozum, powszechnie uznawane za jeden z najbrzydszych budynków stolicy.

28-piętrowa budowla wyskakuje znienacka spośród siedmio-, ośmiopiętrowych kamienic i bloków przy Al. Jerozolimskich. Szokuje elewacją, na którą składają się hektary białych kafelków i łazienkowo niebieskiego szkła. Stylistyką przypomina siedzibę Curtis Plaza przy Wołoskiej - pierwszy nowoczesny budynek tego typu w Warszawie, który powstał na początku lat 90., kiedy jeszcze nikt w Polsce nie wiedział, że biurowce mogą być ładne.

Inwestorem wieżowca był turecki milioner Sabri Bekdas, zaprojektował go turecki architekt Vahap Toy. Jeszcze cztery lata po oddaniu do użytku był zajęty ledwie w jednej trzeciej. Nie przez przypadek. Budynek krył w sobie zagadki, które mogłyby być tematem zajęć dla studentów architektury. Dwa ciasne podziemne parkingi, które dopiero po latach zostały połączone tunelem. Pierwsze naziemne piętra zajęte przez ekskluzywne butiki, do których nikt nie zaglądał, bo w tej części budynku kursowały tylko dwie powolne windy. Biura położone na piętrach od 6. do 28. obsługiwały zaledwie cztery windy... W 2003 r. właściciel zafundował budynkowi facelifting, m.in. poszerzając niefunkcjonalny parking i umieszczając na fasadzie dodatkowe szybkobieżne windy. Zmiany nie obejmowały, niestety, elewacji.

- Było szereg narad, kilka propozycji, ale wszystkie poszły do szuflady. Inwestor nie był zainteresowany, szkoda mu było pieniędzy - żałuje Michał Sadowski, architekt z pracowni APA Wojciechowski, która uczestniczyła w operacji ratowania biurowca.

Poczekamy na nowego właściciela

Niestety, na jego przebudowę, którą zaproponowali austriaccy architekci, trzeba będzie jeszcze poczekać. - Nasz projekt zrobiliśmy dla funduszu Akron Group, który w zeszłym roku podpisał przedwstępną umowę kupna biurowca. Niestety, transakcja nie doszła do skutku z powodu kryzysu - mówi Martin Zechner.

- Obecny właściciel, firma Atlas Estates, negocjuje teraz z dość znaczącym potencjalnym najemcą. Jeśli dojdzie do podpisania umowy, to w związku z tą umową dojdzie do pewnych zmian w wyglądzie i standardzie budynku. Nie należy oczywiście tego wiązać z projektami Akrona. W tej chwili żadnych innych szczegółów nie możemy jednak podać - mówi Łukasz Wójcik z agencji PR obsługującej Atlas Estates.

Przeczytaj także: Dworcowa impotencja w stołecznym ratuszu

Copyright © Agora SA