- East End, gdzie powstaną obiekty związane z igrzyskami, jest teraz bardzo zaniedbaną częścią Londynu. Największe problemy to bieda, bezrobocie i przestępczość. Tu są najgorsze szkoły w całej Wielkiej Brytanii - mówił Graham Goymour, urbanista z firmy EDAW, która wspólnie z Buro Happold opracowało koncepcję "olimpijskiej" przebudowy Londynu.
Wyświetlił na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej zdjęcia, które wzbudziły wesołość studentów, budząc przy okazji pewne skojarzenia z praskimi klimatami: "Policjo, trzymaj się z daleka albo umieraj". Na murach East Endu są też hasła niecenzuralne.
Przeczytaj także: Plac Defilad z 300-metrowym wieżowcem?
Władze Londynu postawiły sobie za cel, by przy okazji inwestycji za ok. 9 mld funtów odmienić też wschodnią część miasta. Za cztery lata nikt nie pozna 200 ha terenu w dolinie rzeki Lea, która stanowi dopływ Tamizy. Trudno dostępne tereny poprzecinane torami i kanałami zostaną pozszywane z "lepszym Londynem" drogami, wieloma mostami i kładkami dla pieszych. Trwa już budowa tunelu kolejowego, bo w sercu olimpijskiej części miasta stanie nowoczesny dworzec kolejowy łączący Londyn z Paryżem i resztą Europy.
- Główny stadion będzie mieć 85 tys. miejsc, ale został tak zaprojektowany, by zaraz po olimpiadzie zmniejszyć jego pojemność do 25 tys. krzesełek - wyjaśniał Graham Goymour.
Okazało się, że to bardziej opłacalne niż utrzymywanie za dużych obiektów sportowych, nie na kieszeń pragmatycznych Brytyjczyków.
Przeczytaj także: Zobacz świąteczne iluminacje w Warszawie
Wiele obiektów sportowych zniknie po 2012 r., by dać miejsce pod zabudowę m.in. mieszkaniową. Urbanizacja całego terenu w dolinie rzeki Lea potrwa najbliższe kilkadziesiąt lat.
- To będą też najbardziej dostępne igrzyska dla wszystkich. Osoby niepełnosprawne wejdą i wjadą wszędzie. To będą też "zielone igrzyska" - przekonywał Andrew Comer z Buro Happold. Zapowiedział uzyskiwanie energii ze spalania biomasy, gromadzenie i czyszczenie wody deszczowej do dalszego wykorzystania, "pneumatyczny transport" śmieci, pokazywał zdjęcia domów obrośniętych pnączami.
Koordynacją całego procesu planowania, projektowania i realizacji obiektów zajmuje się specjalna instytucja. - Projekt po ukończeniu zostanie przekazany do miejskiej agencji, która po olimpiadzie stanie się właścicielem terenu i będzie zawierała umowy o partnerstwie publiczno-prywatnym, dzierżawie i sprzedaży w imieniu władz Londynu. A wszystko podlega kontroli publicznej - przypomniał Piotr Tarczyński, jeden z dyrektorów Buro Happold.
Na takim tle mizernie wyglądają przygotowania do znacznie skromniejszej imprezy Euro 2012. W Warszawie nie ma żadnej strategii społecznej, by przy okazji wielkich inwestycji, m.in. w stadion, zmienić Pragę, wykreować w jego sąsiedztwie nowe i atrakcyjne dla ludzi centrum świetnie powiązane z tym lewobrzeżnym.
- Wszystko utknęło w martwym punkcie po odejściu Michała Borowskiego z funkcji szefa Narodowego Centrum Sportu - mówił Piotr Sawicki z pracowni Dawos, która z pracownią Jems wygrała konkurs na koncepcję zagospodarowania 8 ha wokół planowanej areny piłkarskiej.
Urbanista wspomniał, że jest aż trzech gospodarzy terenów ważnych z punktu widzenie przygotowań do Euro 2012: Narodowe Centrum Sportu, PKP i miasto i są aż trzy plany zagospodarowania. Nikt teraz niczego nie koordynuje. Ktoś buduje stadion, kolejarze coś tam sobie planują i obiecują już tylko modernizację stacji PKP Stadion oraz montaż schodów ruchomych. Marzenia o wielkim wielofunkcyjnym obiekcie nad torami można już włożyć między bajki. Nie będzie metra, placów publicznych, zabudowy.
- Chodzi o teren wielkości centrum Warszawy czy Starego i Nowego Miasta, który wciąż stanowi czarną dziurę. To miejsce jest wytarte ze świadomości warszawiaków, ale ma nieprawdopodobny potencjał. Trzeba kontynuować te prace - apelował Wojciech Kotecki z pracowni Jems.
Przeczytaj także: Plan dla ratusza: Centrum bez samochodów
- Będzie tylko stadion. A co z resztą? - pytał retoryczne Henryk Drzewiecki, były architekt Warszawy.
"Gazeta" potwierdziła wczoraj, że nikt nie podpisał umowy na dalsze projektowanie okolic "piłkarskiego kosza". Minister sportu Mirosław Drzewiecki zlecił "opracowanie różnych wariantów zabudowy" i zapewnił: "Badania są cały czas prowadzone". - Musimy wybrać taki wariant, który nie opóźni oddania stadionu do użytku. Trzeba też określić precyzyjnie, co ma się znaleźć w najbliższym sąsiedztwie, żeby nawet po mistrzostwach teren tętnił życiem - odpowiedział dyplomatycznie minister.