Tak rozkręca się kryzys za Odrą

Jeden z największych banków niemieckich ma ogromne straty, a menedżerowie jak kraj długi i szeroki szykują się na recesję.

Niemiecki Postbank, czyli bank pocztowy, któremu zaufało 14,5 mln Niemców, ogłosił wczoraj, że w zeszłym roku stracił 449 mln euro. Powód? Upadek amerykańskiego banku inwestycyjnego Lehman Brothers. Postbank zainwestował w jego certyfikaty 360 mln i stracił wszystko. Reszta strat to efekt spadków na giełdzie.

To kolejny za Odrą bank, po Hypo Real Estate, BayernLB, West LB i Nordbanku, który wpadł w tarapaty. Bank pocztowy w porównaniu z innymi bankami trzyma się całkiem nieźle. By uratować Hypo Real Estate, prywatne banki i rząd musiały zebrać aż 50 mld euro. Problem w tym, że Postbank nie jest wielkim bankiem inwestycyjnym, tylko żyje głównie z wkładów zwykłych Niemców (filie banku znajdują się na każdej poczcie). Jego problemy to dla obywateli znak, że w niemieckiej gospodarce dzieje się źle. Jak można było się spodziewać, niedomagająca od dłuższego czasu giełda zareagowała alergicznie - kurs banku spadł o jedną czwartą.

Dlatego właściciel banku - niemiecka poczta (cena jej akcji spadła wczoraj o 14 proc.) - od razu zapowiedziała, że zasili bank miliardem euro. Bank pocztowy nie ma natomiast zamiaru korzystać z rządowego programu ratunkowego dla banków. Berlin oferuje upadającym bankom gwarancje kredytowe, pożyczki, a nawet jest gotów przejąć ich udziały. Na razie zainteresowanie pakietem jest niewielkie.

Tymczasem niemieccy menedżerowie szykują się na recesję. Tak źle jeszcze nie było w niemieckiej gospodarce od zjednoczenia Niemiec - twierdzi 7 tys. biznesmenów przepytanych przez monachijski instytut badań nad gospodarką Ifo. Sceptycyzm menedżerów jest potężny.

Jeszcze miesiąc temu w Niemczech przewidywano 1,4 proc. wzrostu. Dane korygowano potem do 1,2 proc. Teraz instytuty mówią o góra 0,2 proc. wzrostu. Kryzys dotknie przede wszystkim eksporterów, głównie niemiecki przemysł samochodowy .

Szef Ifo Hans-Werner Sinn chwalił niemiecki rząd za szybkie przyjęcie pakietu ratunkowego dla banków. Przestrzegał też przed szukaniem kozłów ofiarnych. "W czasach kryzysu gospodarczego w 1929 roku nikt nie chciał wierzyć w anonimowy błąd systemu. Wówczas dotknęło to Żydów, a dziś dotyka menedżerów" - powiedział w wywiadzie dla dziennnika "Der Tagesspiegel". Wypowiedź oburzyła niemiecką Centralną Radę Żydów i polityków lewicy. Sinn wczoraj za nią przeprosił.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.