Chcesz budować w klinie zieleni? Nie ma sprawy

Czy w Poznaniu można postawić osiedle domów na terenie klina zieleni? Można. Wystarczy złożyć wniosek

Nawet, jeżeli jest to wniosek niezgodny ze studium zagospodarowania przestrzennego miasta, inwestor może dostać pozwolenie na budowę. Takich pism w ciągu roku wpływa do poznańskiego magistratu nawet kilkaset.

Na środowej komisji polityki przestrzennej rady miasta urzędnicy przedstawili radnym kilkanaście przykładów wniosków o wydanie warunków zabudowy, które wpłynęły do poznańskiego magistratu i są zupełnie niezgodne z porządkiem przestrzennym uchwalonym przez radnych. Mimo to, inwestorzy mają szansę zdobyć pozwolenie na budowę. Jak to możliwe? - Studium to nie jest akt prawa miejscowego. Dlatego musimy rozpatrzyć każdą prośbę o wydanie warunków zabudowy. I czasem nie mamy innego wyjścia, jak je wydać - tłumaczył Andrzej Nowak, dyr. Wydziału Urbanistyki i Architektury UM. - To po co nam to studium, skoro deweloper i tak może zbudować co chce i gdzie chce? - zastanawiała się radna Aldona Szlagowska.

Bogdan Kowalski, mieszkaniec Antoninka przekonywał, że dla poznaniaków jest to dokument zupełnie nieprzydatny. Niedaleko jego domu, w dolinie rzeki Szklarki, inwestor planuje wybudować osiedle domów jednorodzinnych. Mimo, że ten teren jest częścią wschodniego klina zieleni i w studium przeznaczony jest wyłącznie pod zieleń. - Wydział urbanistyki już kilkakrotnie odrzucał prośby dewelopera. Ale Samorządowe Kolegium Odwoławcze zakwestionowało te decyzje, tłumacząc, że zapisy w studium nie mają w tym przypadku znaczenia - relacjonował Kowalski. Urzędnikom trudno więc będzie blokować budowę, zwłaszcza że dla tego obszaru nie ma jeszcze miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. Podobnie jak dla ok. 10 proc. terenów znajdujących się w poznańskich klinach zieleni.

Wśród przykładów przedstawionych przez urzędników znalazł się wniosek o budowę osiedla mieszkaniowego na Ratajach, przy ul. Chyżańskiej, w miejscu, gdzie studium przewiduje zieleń, a mieszkańcy od kilku lat walczą o park. Wniosek jest właśnie rozpatrywany. Kolejny przykład: inwestor chce postawić centrum kongresowe przy ul. Inflanckiej, w miejscu pasa zieleni. Osiedle miałoby też powstać przy ul. Katowickiej, niedaleko bloków Towarzystwa Budownictwa Społecznego, gdzie projekt planu przewiduje zieleń.

Dyskusyjny jest także wniosek hiszpańskiego inwestora, który niedaleko ronda Starołęka chciałby postawić wieżowiec. Problem w tym, że studium przewiduje w tym rejonie zabudowę średniowysoką, a wieżowiec taki z pewnością nie będzie. Inwestor chce bowiem budować drapacz chmur najwyższy w Poznaniu i jeden z najwyższych w Polsce, który wypiętrzy się na, bagatela, 225 m. - Niektórzy uważają, że tak wysoka budowla nie będzie dobrze wyglądała w tym miejscu - przyznaje Nowak. - Przedstawiciele inwestora przyjadą do Poznania w połowie czerwca i będziemy rozmawiać.

Jak miejskie władze mogą powstrzymać inwestorów? Radni i urzędnicy wspólnie przyznali, że niewiele. - Jedyne, co możemy zrobić w podobnych przypadkach, to wywołać plan zagospodarowania przestrzennego dla danego terenu i na rok wstrzymać wydanie wniosku o warunki zabudowy - przekonywał przewodniczący komisji, Wojciech Kręglewski. - Niestety, małe są szanse na to, że w ciągu roku uda się sporządzić plan i zdąży on jeszcze wejść w życie. Dlatego to instrument dość ułomny i warto się do niego uciekać tylko w wyjątkowych przypadkach - replikował wiceprezydent Poznania, Jerzy Stępień. Radna Katarzyna Kretkowska: - Mam poczucie bezsensowności tej dyskusji. Wszyscy przyznajemy, że jest problem prawny, ale nie słyszę, żeby np. nasz prezydent, który jest od pięciu lat prezesem Związku Miast Polskich, zabiegał o zmianę tego prawa. Może ta sytuacja jest po prostu wygodna, bo w mętnej wodzie łatwiej jest ryby łowić?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.