Jest taki kraj, który kochają inwestorzy...To Polska!

Przełom stycznia i lutego w europejskiej gospodarce upłynął pod znakiem kłopotów finansowych Grecji i obaw o potężne zadłużenie innych krajów na Starym Kontynencie.

Wśród wielu tekstów wieszczących kryzys euro - dalszą recesję, potencjalną niewypłacalność kolejnych rządów europejskich - był tylko jeden jasny punkt. Tylko jeden kraj budzi prawdziwy optymizm, a jego rząd może tanio pożyczać pieniądze. Czemu to zawdzięcza?

Otóż, jak pisze "The Economist", jeszcze nigdy w swojej historii nie był lepiej zarządzany, bogatszy ani bezpieczniejszy. W 2009 r. jego PKB na głowę mieszkańca wzrósł z 50 do 56 proc. unijnej średniej. To rekordowy skok.

Ten kraj to Polska.

Gdy greckie obligacje leciały w dół, a Bruksela z przerażeniem próbowała sobie wyobrazić (na razie bezowocnie) hipotetyczną kryzysową interwencję Międzynarodowego Funduszu Walutowego u jednego z członków strefy euro - dziewiąta największa gospodarka Unii (tak, to my, z uwzględnieniem siły nabywczej) bez większego problemu i stosunkowo tanio pożyczyła na rynkach finansowych w styczniu 3 mld euro. Jak to się dzieje?

Inwestorzy po prostu nas lubią. Tak przynajmniej wynika ze znakomitej prasy, jaką ostatnio cieszy się Polska. Nie tylko najpoważniejsze gazety gospodarcze, ale renomowane blogi zwróciły uwagę na to, że nasz kraj jako jedyny odnotował w 2009 r. wzrost gospodarczy i chce wprowadzić w życie plan dyscyplinowania budżetu. Prognozy szanowanych analityków od wschodzących rynków, takich jak Neil Shearing z czołowej niezależnej firmy konsultingowej Capital Economics, przewidują, że w ciągu najbliższych lat Polska nadal będzie rosnąć szybciej niż inne kraje regionu.

Wśród istotnych pozytywnych czynników Shearing wymienił konkurencyjność i stosunkowo dobrą kondycję sektora bankowego. Raport Banku Światowego zaś zwraca uwagę na odporność sektora usług i rolnictwa, które lepiej niż branża produkcyjna zniosły dekoniunkturę pierwszej połowy 2009 r. Sama wielkość wewnętrznego rynku jest dla Polski dobrym buforem przed światowym kryzysem. Bank Światowy przewiduje, że nasz PKB powiększy się w 2010 r. o 2,2 proc., a w 2011 o 3,4 proc.

Rzucając wyzwanie naszym narzekaniom i czarnowidztwu polskich mediów, "The Economist" chwali wysiłki rządu rozwiązania najtrudniejszych problemów kraju: reformy emerytalnej, modernizacji dróg, walki z biurokracją. Podkreśla też, że polska polityka zagraniczna przeżywa bardzo dobry okres. Udało się poprawić stosunki ze wszystkimi sąsiadami i wynegocjować korzystną umowę z administracją Baracka Obamy - w marcu przyjadą do Polski patrioty.

Gdy prezydent Kaczyński upomniał się w ubiegłym tygodniu o miejsce dla Polski w grupie największych światowych gospodarek G20, w oficjalnym blogu "The Wall Street Journal" pojawił się komentarz, że to nie Polska potrzebuje G20, lecz G20 potrzebuje Polski, bo bez niej jest niekompletna. Według danych za 2008 rok zajmujemy, w zależności od rankingu, od 18. do 21. miejsca na liście największych światowych gospodarek. W 2009 r., jako samotna wyspa wzrostu w Europie, na pewno podciągnęliśmy się w górę. Komentator "The Wall Street Journal" zwraca uwagę na to, że w gronie państw G20 jest na przykład Argentyna, która zajmuje dopiero 30. miejsce, oraz Afryka Południowa z 25. miejscem w rankingu MFW.

Ten bezprecedensowy sukces przejścia od centralnego planowania do wolnego rynku odpornego na światowe choroby daje teraz Polsce niepowtarzalną szansę i może zawsze utrwalić zmianę sposobu postrzegania kraju przez międzynarodową społeczność. Dlatego rząd powinien zrobić wszystko, co może, aby zapewnić Polsce miejsce w G20.

Czy to nie jest ciekawsze niż kolejna komisja śledcza?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.