Niemiecki dziennik "Bild" opisali historię Heinza, który dwa lata temu posiadał już siedem domów i dwa mieszkania. Wówczas na jego książeczce oszczędnościowej znajdowało się aż 500 tysięcy euro (około 2,1 mln złotych). Obecnie na koncie zostało mu jedynie 15 euro, ponieważ wypłacił 700 tysięcy euro (blisko 3 mln złotych), aby zapłacić gotówką za dziesiąty dom.
"Żyję oszczędnie, tak się wychowałem" - wyjaśnia krótko Heinz, pytany o źródło swojego bogactwa. Każdego miesiąca otrzymuje emeryturę w wysokości 3600 euro (ponad 15 tysięcy złotych) z tytułu wcześniejszej pracy jako urzędnik państwowy w urzędzie telekomunikacyjnym. Dodatkowo otrzymuje 156 euro regularnej emerytury.
Jego droga zawodowa nie była prosta. Jak sam przyznaje, w szkole średniej nie był prymusem. "Świadectwo szkoły średniej otrzymałem w szkole wieczorowej, potem zostałem inżynierem elektrykiem i pracowałem w szkole jako asystent naukowy. To nie było dla mnie" - wspomina emeryt. Ostatecznie doszedł do stanowiska starszego radnego w urzędzie telekomunikacyjnym, a z powodu nudy podjął także studia z zakresu administracji biznesu międzynarodowego.
Heinz prowadzi niezwykle oszczędny tryb życia, który dla wielu może wydawać się radykalny. Mieszka samotnie w domu swoich rodziców, który wymaga remontu. Pokoje ogrzewa drewnem, nie pozwala sobie na drogie ubrania ani wakacje.
"Nie wydaję nawet pięciu euro miesięcznie na jedzenie. Może kupię trochę oleju do smażenia, gdy się skończy. Ale większość jedzenia znajduję w śmietnikach" - wyjaśnia emeryt. "Ludzie wyrzucają tego tyle, że można by wyżywić całą rodzinę! Na przykład kupują paczkę kiełbasek, zjadają jedną, a resztę wyrzucają do kosza" - dodaje z przekonaniem.
Jego jedynym luksusem jest dostęp do internetu i laptop, którego używa głównie do oglądania raportów ekonomicznych na YouTube. Odmawia posiadania telefonu komórkowego, argumentując, że kosztowałoby go to dodatkowe 10 euro miesięcznie.
Zapytany, dlaczego inwestuje swoje pieniądze właśnie w nieruchomości, Heinz odpowiada pragmatycznie: "Tracą najmniej na wartości w wyniku inflacji. Alternatywnie można też kupić bryłę złota".
Emeryt preferuje zakup domów znajdujących się w zasięgu jego roweru, ponieważ często samodzielnie wykonuje naprawy dla swoich najemców.
Wiele jego nieruchomości stoi pustych, co potwierdza jego opinię, że "wynajmowanie się prawie nie opłaca". Mimo to, konsekwentnie inwestuje w kolejne domy, traktując je jako zabezpieczenie przed inflacją.
Nietypowy milioner i jego plany spadkowe
Sąsiedzi Heinza są przyzwyczajeni do jego nietypowego stylu życia. Od lat wieszają na jego płocie żywność z kończącym się terminem przydatności do spożycia. W zamian emeryt dostarcza im użyteczne przedmioty zebrane z odpadów wielkogabarytowych.
Heinz zbiera wszystko, co może przewieźć na swoim starym rowerze, a następnie przechowuje te rzeczy na swoich posesjach. Jest przy tym hojny - podczas rozmowy z dziennikarzami "Bilda" sąsiadka zauważyła dwa krzesła ogrodowe i zapytała, czy może je zabrać. "Oczywiście! Nie musisz mi też nic za nie dawać" - odpowiedział natychmiast.
Na pytanie o plany spadkowe, emeryt przyznaje, że jeszcze nie wie, kto odziedziczy jego majątek. "Mam kilku dalekich kuzynów, ale oni nie mogą płacić podatku spadkowego. Może po prostu przekażę domy najemcom" - zastanawia się.
Kontrast emerytalny w Niemczech
Historia Heinza stanowi jaskrawy kontrast wobec sytuacji wielu emerytów w Niemczech. Według niemieckiego ministerstwa pracy aż siedem milionów kobiet pracujących na pełen etat otrzyma emeryturę niższą niż 1000 euro (około 4250 złotych). To około jedna trzecia kobiet zatrudnionych w pełnym wymiarze godzin.
"To prawdziwa katastrofa" - ostrzegał w ubiegłym roku przewodniczący frakcji Lewica w Bundestagu, Dietmar Bartsch. Jak zauważa Maria w rozmowie z Onetem: "Niemcy - mimo inflacji - nadal korzystają z życia. Trzeba jednak zaznaczyć, że ci młodsi emeryci nie mają już tak dobrze. Ich emerytury nie są już takie wysokie".
Dla inwestorów nieruchomości historia Heinza pokazuje, jak trudno czasami ocenić, co stanowi dobrą inwestycję. Z jednej strony emeryt zgromadził imponujący majątek, z drugiej - sam przyznaje, że wynajmowanie nieruchomości "prawie się nie opłaca", a wiele z jego domów stoi pustych.